Pamiętasz, jak z okazji urodzin rozdawałaś cukierki uczniom i nauczycielom? To zwyczaj, który przetrwał do dziś, chociaż przez lata ewoluował. Czasem zmiany są naprawdę spore - słodkości odeszły w zapomnienie, solenizant rozdaje innym drobne upominki. Nasza czytelniczka nie rozumie tego trendu i zastanawia się, co na jego temat sądzą inni rodzice.
Oddaję głos pani Kindze.
„Pojawiła się moda, o której jeszcze nie słyszałam”
Zastanawiam się, czy ta moda jest już powszechna, czy pojawiła się jedynie w mojej bańce... Córka niedługo ma urodziny, planowałam - jak co roku - pójść z nią do sklepu i kupić różne cukierki na wagę. Później przesypujemy je do torebki prezentowej, a ona rozdaje je kolegom. To zwyczaj, który dobrze pamiętam jeszcze ze swojej szkoły, nie mogłam się doczekać dnia, w którym mogłabym przynieść cukierki. I cudownie można było powiedzieć, że można wziąć po dwa!
Zasady zmieniły się od moich czasów, teraz trzeba pamiętać, aby w torebce pojawiły się nie tylko cukierki w czekoladzie. Niektórzy całkiem rezygnują ze słodyczy, dzieci przynosiły ze szkoły maleńkie banany czy mini kiwi. Ale w tym roku pojawiła się moda, o której jeszcze nie słyszałam.
Podziękowania dla gości kojarzą mi się z weselem, od biedy z przyjęciem organizowanym z okazji komunii. Nie przyszłoby mi do głowy, aby dawać prezenty gościom, którzy przyszli na urodziny dziecka. OK, może jeszcze znalazłabym jakieś usprawiedliwienie, dałabym się przekonać, aby to zrobić. Ale teraz daje się upominki dzieciom ot tak, jak kiedyś cukierki. Masz urodziny i rozdajesz innym prezenty. Czy tylko ja tego nie rozumiem?

„Tu już nawet nie chodzi o pieniądze”
Oczywiście moja córka jest na mnie obrażona, uważa, że będzie odstawać od grupy, tylko ona nikomu nic nie da. Oczywiście cukierki, które wcześniej chętnie wybierała i rozdawała, to obciach. A ja serio nie rozumiem tego nowego trendu. Tu już nawet nie chodzi o pieniądze, sądzę, że te wszystkie pierdółki, które dzieci dostają, nie kosztują więcej niż te cukierki na wagę. Nie rozumiem samej idei.
OK, dziecko jest w tym dniu ważne, wyróżnione. Ale to już cukierki nie wystarczą? Trzeba kupić gadżety, które za chwilę będą zapomniane walały się po plecaku? To nie tylko bezsensowne, ale i czasochłonne. Przecież kilkulatek sam nie wybierze i nie kupi tych prezencików, nie mówię już o spakowaniu, zaniesieniu. Kto ma na to czas? Kto chce poświęcać na to czas?
Pewnie ugnę się i spełnię prośbę córki, wiem, jak ważne jest dopasowanie do grupy. Ale tym samym potwierdzę, że zgadzam się z tym trendem. A jak inni myślą podobnie? Nie chcą, ale się uginają? Nie mam jak pogadać z rodzicami, tu nikt nie mówi prawdy.