Udawanie orgazmu - budujące czy szkodliwe dla związku?

2015-01-30 14:52

Do udawania orgazmu przynajmniej raz w życiu przyznaje się większość kobiet (najczęściej w badaniach pojawiają się wartości między 70 a 80 proc.) i jedna trzecia mężczyzn. Dlaczego uciekamy się do takich „małych oszustw” i jak udawanie orgazmu wpływa na relacje partnerskie?

Orgazm u kobiety
Autor: thinkstockphotos.com Udawanie orgazmu może być oznaką poważnych problemów w związku.

Spis treści

  1. Udawanie orgazmu przez kobietę – po to, by nie urazić partnera
  2. Udawanie orgazmu z obawy przed oceną partnera
  3. Udawanie orgazmu w celu zakończenia stosunku
  4. Udawaj orgazm... aż ci się uda
  5. Obejrzyj film: Na czym polega terapia dla par i ile czasu trwa?

Nie ulega wątpliwościom, że udawanie orgazmu jest zjawiskiem związanym z kulturowym aspektem seksualności. W zachodniej, liberalnej kulturze od kobiety oczekuje się, że będzie ona szczytować podczas stosunku, a orgazm obojga partnerów często traktowany jest jak najważniejszy cel współżycia. Takie podejście może jednak okazać się szkodliwe – seksualność jest przecież czymś niezmiernie delikatnym, zróżnicowanym i indywidualnym dla każdego człowieka (a przede wszystkim głęboko zakorzenionym w psychice).Około trzy czwarte kobiet oraz jedna trzecia mężczyzn przyznaje, że przynajmniej jeden raz w życiu zdarzyło im się udawać orgazm. Są to wartości zaskakująco duże, szczególnie biorąc pod uwagę mniejsze „pole manewru” panów w tej kwestii. Jako że większość kobiet szczytuje bez wytrysku, mężczyźnie trudniej jest zorientować się, że partnerka udaje. Mężczyźni udają orgazm najczęściej w sytuacjach, kiedy nie są w stanie osiągnąć prawdziwego szczytu rozkoszy, a chcą zakończyć stosunek i uniknąć pytań partnerki czy jej rozczarowania. Panie natomiast, jak się okazuje, wykorzystują swoje umiejętności aktorskie w sypialni z rozmaitych przyczyn.

Czytaj też: Temperament seksualny: różnica temperamentów to prawda czy mit?

Udawanie orgazmu przez kobietę – po to, by nie urazić partnera

Mężczyźni zazwyczaj są dość wrażliwi na punkcie swoich łóżkowych umiejętności i orgazm partnerki stanowi dla nich świadectwo, że te umiejętności są wystarczająco dobre. Kobiety, które zdają sobie z tego sprawę, niekiedy uciekają się do małego oszustwa, jeśli nie mogą osiągnąć orgazmu. Przyczyn braku orgazmu może być wiele – niewłaściwa stymulacja przez partnera może być jedną z nich, ale może to być także przemęczenie, wpływ zażywanych leków lub czynniki psychologiczne, a nawet zbyt słaba więź z partnerem. W takim wypadku udawanie orgazmu z pewnością nie rozwiąże problemu (czyli trudności w szczytowaniu podczas zbliżenia), a może go wręcz pogłębić.

Czytaj też: Jaki seks to dobry seks?

Udawanie orgazmu z obawy przed oceną partnera

W kulturze, w której panuje powszechne przekonanie, że seks równa się orgazm, a aktorki filmów pornograficznych wiją się, krzyczą i szczytują raz za razem już po kilku minutach od rozpoczęcia zbliżenia nietrudno o pojawienie się myśli: „skoro nie osiągam orgazmu, to coś ze mną nie tak”. Kobiety często wybierają udawanie orgazmu, gdyż osiągnięcie tego prawdziwego wydaje im się nierealne lub zbyt czasochłonne, a przy tym obawiają się, że partner będzie zawiedziony lub źle o nich pomyśli, jeśli nie będą szczytować. Wtedy udawanie rozkoszy staje się sposobem na podniesienie samooceny kobiety.

W rzeczywistości wiele kobiet potrzebuje przynajmniej kilkunastominutowej, nieustannej stymulacji (i najczęściej, co warto podkreślić, jest to stymulacja łechtaczki), by szczytować – a także właściwej atmosfery i ciepłej, pozytywnej relacji z partnerem. Mężczyźni z kolei często oczekują (szczególnie ci, którzy „wychowali się” na filmach porno), że reakcje seksualne partnerki będą podobne do ich własnych.

Tymczasem różnica w reakcjach męskich i kobiecych jest ogromna: u mężczyzn podniecenie szybko rośnie i równie szybko opada po orgazmie, natomiast u kobiet napięcie seksualne wzrasta stopniowo i jest budowane przez właściwe (czyli dopasowane do indywidualnych preferencji kobiety) i konsekwentne pieszczoty, a także bodźce płynące z innych zmysłów: wzroku, słuchu czy węchu oraz przez rozmaite czynniki psychiczne. Jak więc widać, kobieca droga orgazmu jest znacznie bardziej skomplikowana niż męska.

Czytaj też: Z czego wynika brak ochoty na seks i jak temu zaradzić?

Udawanie orgazmu w celu zakończenia stosunku

W wielu związkach funkcjonuje seksualny model: najpierw jej orgazm, później jego orgazm. I nie byłoby w tym absolutnie nic złego, gdyby nie zdarzająca się nierzadko nadgorliwość partnera: niektórzy panowie są tak zdeterminowani, by zaspokoić partnerkę, że będą odwlekać własny orgazm najdłużej, jak się da, byle tylko dać rozkosz kobiecie – nawet, jeśli ma ona trudność z osiągnięciem orgazmu (lub wręcz wie, że „dziś nic z tego” albo szczytuje wyłącznie poprzez stymulację łechtaczki, a nigdy w czasie stosunku). Wtedy część pań wybiera udawanie orgazmu po to, by zakończyć niesatysfakcjonujące zbliżenie. Jak łatwo zgadnąć – w takim przypadku jest duża szansa, że następny seks i wszystkie kolejne również będą niesatysfakcjonujące, bo brakuje komunikacji między partnerami.

Udawaj orgazm... aż ci się uda

Jednak, jak się okazuje, udawanie orgazmu przez kobiety ma nie tylko wady, ale również przynajmniej jedną zaletę. Naukowcy z amerykańskiego Temple University wykazali w swoich badaniach, że niektórym paniom udawanie orgazmu ułatwia osiągnięcie tego prawdziwego. Symulowanie – wydawanie westchnień, jęków, zaciskanie mięśni, przyspieszony oddech – powoduje u nich zwiększenie podniecenia oraz satysfakcji ze współżycia. Mogłoby to stanowić dowód na prawdziwość zasady „fake it till you make it” – udawaj, aż stanie się to prawdą – o której często mówią psycholodzy społeczni.

Czytaj też: Poród orgastyczny, czyli czy poród z orgazmem jest możliwy?

Panie, które decydują się na udawanie orgazmu po to, by podbudować samoocenę partnera bądź w obawie przed zranieniem go (lub własną samoocenę w celu uniknięcia negatywnych emocji po seksie), muszą pamiętać jednak o tym, że w ten sposób niejako odbierają sobie szansę na udany seks. Prawda jest taka, że udając orgazm, utwierdzamy partnera w przekonaniu, że wszystko, co robi w łóżku, jest dobre i że właśnie to nam się podoba (a skoro udajemy, to jest to ewidentną nieprawdą). Co zatem, jeśli pieszczoty partnera nie sprawiają nam przyjemności (np. są zbyt delikatne/gwałtowne lub partner nie zna naszych stref erogennych) bądź seks jest dla nas bolesny? Jedynym rozsądnym rozwiązaniem będzie szczera, spokojna rozmowa z partnerem o naszych oczekiwaniach.

Warto pamiętać, że każda kobieta i każdy mężczyzna ma takie samo prawo do otrzymywania przyjemności w seksie, do komunikowania swoich potrzeb, do przeżywania seksu na własnych zasadach. Udawanie orgazmu – jak każde inne oszustwo – może mieć bardzo przykre skutki i wywrzeć istotny wpływ na relację między partnerami, a nawet znacząco osłabić więź emocjonalną między partnerami. Seks, jako jeden z filarów udanego związku, powinien w równym stopniu opierać się na szczerości i wzajemnym dbaniu o swoje potrzeby, co wszystkie inne aspekty relacji uczuciowej.

Obejrzyj film: Na czym polega terapia dla par i ile czasu trwa?

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Nasi Partnerzy polecają

NOWY NUMER

POBIERZ PORADNIK! Darmowy poradnik, z którego dowiesz się, jak zmienia się ciało kobiety w ciąży, jak rozwija się płód, kiedy wykonać ważne badania, jak przygotować się do porodu. Pobieram >

Pobieram
poradnik ciaza