Spis treści
- Edukacja wczesnoszkolna: "Nasz Elementarz" oczami nauczycieli
- Edukacja wczesnoszkolna: 6-latki w podstawówce
Wprowadzenie "Naszego Elementarza" do szkół wzbudziło niemało kontrowersji. Swoje wątpliwości wyrażali eksperci, którzy twierdzili, że nie da się stworzyć w jeden rok wartościowego podręcznika. Później pojawiły się kolejne kontrowersje: "Nasz Elementarz" miał na niektórych ze swoich stron plagiatować "Elementarz pierwszej klasy" z 1994 roku wydawany przez WSiP. Mimo to w roku szkolnym 2014/2015 darmowy podręcznik po raz pierwszy wprowadzono do szkół. Uczyli się z niego pierwsi 6-latkowie, co stanowi kolejną wielką zmianę w zakresie edukacji wczesnoszkolnej. We wrześniu 2015 roku zobaczymy w klasach już wszystkie dzieci w tym wieku. Jak omawiane pomysły oceniają nauczyciele?
Edukacja wczesnoszkolna: "Nasz Elementarz" oczami nauczycieli
- Nie da się w ciągu roku przygotować żadnego podręcznika. Co więcej, w przypadku klas 1-3 powinno się przystąpić do opracowywania elementarza, biorąc pod uwagę wszystkie lata edukacji wczesnoszkolnej i skupiając się na tym, co powinien wiedzieć absolwent wszystkich klas początkowych. Osobne przygotowywanie każdej części, bez obrazu większej całości, mija się z celem - zaznaczyła na konferencji >>Pierwszy rok z "Naszym Elementarzem"<< dr Beata Szurowska, adiunkt w Katedrze Pedagogiki Małego Dziecka w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej, autorka podręczników i książek dla dzieci.
Podobnego zdania są i inni nauczyciele. Grupa Edukacyjna S.A. przeprowadziła w dniach 13-25.08.2015 roku badanie "Rok po zmianach w edukacji" wśród 500 nauczycieli pierwszych klas szkół podstawowych z całej Polski. Każdy więc z nauczycieli biorących w nim udział uczył dzieci przy pomocy "Naszego Elementarza". 78,2 procent z nich uważa, że nauczenie tylko za pomocą tego podręcznika jest niewystarczające. Co więcej, 80,1 procent nauczycieli twierdzi, że konieczne jest wspieranie dzieci na tym etapie edukacji wczesnoszkolnej dodatkowymi materiałami edukacyjnymi. Stąd pojawianie się na lekcjach całej masy kserówek. Dla 70 procent z nich jeden podręcznik stanowi też ograniczenie w możliwościach i sposobach nauczania. Jednak niemal połowa uczących - 43 procent z nich - nie ma zastrzeżeń do sposobu prezentowania w "Naszym Elementarzu" treści - według nich są one podane w przystępnej formie. Ponadto, 59,8 procent biorących udział w badaniu nauczycieli stwierdziło, że rządowy elementarz nie jest przystosowany do potrzeb dzieci w tym momencie edukacji wczesnoszkolnej.
Główną bolączką nauczycieli jest więc brak możliwości wyboru podręcznika, który, ich zdaniem, jak najlepiej służyłby do przekazywania dzieciom wiedzy. Tylko 17,6 procent z nich uważa, że "Nasz Elementarz" spełnia potrzeby dzieci. Ponad połowa uczących - 50,6 procent - twierdzi także, że rządowa publikacja zupełnie nie sprawdzi się w przypadku 6-latków. Według nauczycieli idealny podręcznik dla ucznia klas 1-3 powinna wyróżniać prostota, a jednocześnie kreatywne podejście do prezentowanych zadań. Chcieliby, by nastąpiło przeniesienie ciężaru edukacji z warstwy teoretycznej na zajęcia praktyczne.
- Natomiast moim zdaniem nie ma nic złego w tym, że obowiązuje jeden podręcznik. Za moich czasów też tak było i nie stanowiło to dla nas większego problemu. Podobnie jak dla nauczycieli. Myślę, że to bardziej od nich niż od elementarza zależy, czy dziecko chętnie będzie się uczyło. Ważne jest ich podejście do prezentowanych treści, to, jak będą chcieli je wykorzystać. Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia, ale i kreatywności - dodał spostrzeżenie z rodzicielskiego punktu widzenia Jacek Borkowski, aktor, a prywatnie ojciec trójki dzieci.
Rodzice, w przeciwieństwie do nauczycieli, często mogą bowiem postrzegać w tym ujednoliceniu podręcznikowym na etapie edukacji wczesnoszkolnej ułatwienia - nie muszą krążyć po księgarniach w poszukiwaniu właściwej książki z danego wydawnictwa i, przede wszystkim, "Nasz Elementarz" otrzymują za darmo, co dla wielu z nich jest niemałym odciążeniem finansowym. A jak podają dane Głównego Urzędu Statystycznego 2,5 miliona Polaków żyje na skraju ubóstwa, z czego aż 1 milion stanowią dzieci i młodzież.
>>Poznaj również rady ortopedy dotyczące wyboru tornistra szkolnego!>>
Edukacja wczesnoszkolna: 6-latki w podstawówce
Kolejną zmianą wprowadzoną w zakresie edukacji wczesnoszkolnej jest obowiązek szkolny 6-latków. W ramach prowadzonej przez państwa Elbanowskich akcji "Ratuj Maluchy" zebrano ponad milion podpisów w sprawie referendum, w którym Polacy mieliby wypowiedzieć się za lub przeciw pomysłowi posyłania do szkoły 6-latków i w kwestii likwidacji bądź pozostawienia gimnazjów. Mimo to już od września 2015 roku każdy 6-latek będzie musiał pojawić się w szkole. Przeciwni takiemu rozwiązaniu są również nauczyciele. 70,6 procent z nich uważa, że posłanie dzieci w tym wieku do szkoły to błąd. Takie rozwiązanie popiera zalediwe 13,5 procent uczących. Co więcej, według 63,9 procent nauczycieli na 6-latków nie są też gotowe same placówki - przynajmniej pod względem infrastruktury. Z drugiej strony, wyrażają oni gotowość do edukowania uczniów w tym wieku - 63,1 procent nauczycieli twierdzi, że są przygotowani do pracy z 6-latkami.
Zupełnie innego zdania w kwestii posyłania 6-latków do szkoły jest psycholog dr Aleksandra Piotrowska. Jej zdaniem różnica w rozwoju 6- i 7-latków nie jest tak duża, by uniemożliwiała młodszym dzieciom rozpoczęcie edukacji wczesnoszkolnej:
- Jestem ogromną zwolenniczką posyłania 6-latków do szkoły. Oczywiście, rozpoczęcie nauki jest dla każdego dziecka rewolucją - dokładnie taką samą w przypadku 6-, jak i 10-latka. Gdybyśmy dzisiaj ogłosili, że to właśnie od 10. roku życia dzieci mają uczęszczać do szkoły, pojawiające się problemy byłyby podobne. Szkoła dla 6-latka powinna być inna niż dla 7-latka, jednak te zmiany, z czego rodzice często nie zdają sobie sprawy, zostały już wprowadzone. Jest inny program i są inne metody niż wtedy, gdy oni sami byli uczniami. Pierwsze lata życia niosą ze sobą ogromne możliwości naszego mózgu, warto byłoby ich nie zmarnować - wyjaśnia.