W PRL mamy nie mogły za bardzo liczyć też na prezenty w postaci apaszek, sukienek czy bluzek. Za to dość często otrzymywały niezbędne w kuchni ściereczki lub poduszki na igły wypchane watą.
Laurki, konwalie i inne prezenty na Dzień Matki w PRL
Najczęściej mamy dostawały laurki – te zawsze się udawały. Były pełne kwiatków, serduszek i słów, które może nie zawsze były poprawnie napisane, ale na pewno pochodziły z serca.
Drugim pewniakiem były kwiaty – czerwone goździki, bzy i konwalie. Te ostatnie – pachnące i delikatne – były prawdziwym hitem, jeśli udało się je zdobyć od sąsiadki z ogródka lub spod bloku.
Popularnym prezentem były też rajstopy – towar luksusowy. Eleganckiej, zafoliowanej parze rajstop mogły towarzyszyć kosmetyki takie jak szampon pokrzywowy lub mydełko „Biały Jeleń”.
Mamy w czasach PRL dostawały również kawę (z Peweksu – luksus!), coś słodkiego, a czasem nawet kryształowy wazon (jeśli do kupna i zdobycia prezentu dołożył się tata).
Szkoły i przedszkola organizowały specjalne występy. Dzieci recytowały wiersze, śpiewały piosenki, a mamy wycierały oczy materiałową chusteczką (w kratę lub haftowaną i obszytą koronką). Poczucie dumy i wzruszenie były największym prezentem – również dla dziecka.
O czym marzyły mamy w PRL?
Choć każda mama doceniała laurkę, to niektóre z nich skrycie marzyły o czymś więcej niż któraś z kolei poduszka do igieł czy mydełko. Często – i tu dochodzimy do sedna – marzenia były bardzo prozaiczne.
Mamy pragnęły... spokoju. Takiego dnia bez zmywania, bez kolejki w mięsnym, bez krzyków zza kanapy: „mamo, on mnie bije!” Marzyły o śnie do 9., o tym, żeby ktoś zaparzył kawę i podał w filiżance (nawet tej z ubytkiem). O kąpieli bez dobijania się do drzwi łazienki. O cichym wieczorze z gazetą. Albo z książką.
Niektóre mamy śniły o nowej sukience (tej z wystawy w Domach Towarowych Centrum), o pantoflach bez dziury, o kremie Nivea, który pachniał jak luksus. Marzyły o radiu z kasetą, o rowerze „damce”, o torebce, która nie miała przetarcia na rogu.
Ale – i w tym mamy PRL nie różniły się od nas – większość z nich najbardziej marzyła, żeby ich dzieci były zdrowe, uśmiechnięte i szczęśliwe. Bo choć rajstopy mogły być luksusem, to największym prezentem była miłość. A ta, nawet w PRL-u, była dostępna bez kartek.
