Często uczymy dzieci, aby w kryzysowych sytuacjach zwracały się do osób z dziećmi - wierzymy, że rodzice czy dziadkowie będą wiedzieli jak pomóc małemu człowiekowi, zapewnią mu wsparcie. Rysa na wyobrażeniach pojawia się, gdy konfrontujemy się z rzeczywistością. Ci, po których spodziewamy się działania nie reagują, bohaterami zostają ci, na których byśmy nie postawili. Przykład? Eksperyment influencera. "Porywał" chłopca, obok przechodzili ludzie, nikt jednak nie zwracał uwagi. Zainterweniowała dopiero młoda dziewczyna, która nie wahała się i pobiegła za mężczyzną.
O tym, że ludzie rzadko zwracają uwagę na innych przekonała się nasza czytelniczka. Oddaję głos pani Hannie.
"Umiesz liczyć, licz na siebie"
Czy ty też jesteś taką matką, że jak robi coś dla swojego dziecka, to przy okazji pół osiedla ogarnia? Tak mam, nic na to nie poradzę. Były upały, to baniak wody wynosiłam, bo przecież pić trzeba. Dzieci szły na piknik? Wiadomo, dostały więcej jedzenia. Przykłady mogę mnożyć, niestety sytuacje, kiedy się przejechałam na innych - również. Niby wiem, że "umiesz liczyć, licz na siebie" to żelazna zasada, a i tak wciąż się nabieram.
Byłam ostatnio z dziećmi w parku, cyklicznie odbywają się tam różnego rodzaju przedstawienia, trafiliśmy na jedno z nich. Wcześniej padał deszcz, wiadomo, wszystko było mokre. Jedna mama (tak się domyślam, może to była znajoma, opiekunka, starsza siostra itp.) wyciągnęła chusteczki i zaczęła wycierać ławeczkę. Starła wodę z fragmentu, na którym miało siąść dziecko. Stałam i śmiałam się w duchu sama z siebie. Chwilę wcześniej "machnęłam" całą ławkę, dodatkowo jeszcze rozkładając koc, co by dzieciom na pewno było wygodnie. Tak, nie tylko moim, ale wszystkim tym, które się zmieszczą. Mogłam zrobić lożę vipów, tylko dla moich bąbelków...
Przeczytaj także: "Już po, czy jeszcze przed?" Tak wygląda brzuch nowej mamy zaraz po porodzie [ZDJĘCIA]
Jak park to i plac zabaw, a tam ukochana zjeżdżalnia. "Poczekaj, aż ktoś pierwszy zjedzie". To nie moje słowa, ja nie zalecam dzieciom, aby czekały, aż ktoś zrobi z siebie suszarkę do ślizgu. Nawet o tym nie pomyślałam. Tłumaczę, że jest mokro i z szaleństwem trzeba poczekać na lepsze warunki, albo - jak widzę, że jest jeszcze co ratować - po prostu wycieram zjeżdżalnie. Chusteczką, awaryjną czapką, co tam mam pod ręką. Nie czekam, aż zrobi to dziecko i na własnej pupie przekona się, że wody jest sporo.
Przeczytaj także: Śpij, kiedy dziecko śpi? Mamy mówią wprost: "Większej bzdury nie słyszałam"
Przy okazji, mam jeszcze jedną prośbę. Jestem mamą, naprawdę, dużo rozumiem, byłam w różnych podbramkowych sytuacjach i w ogóle. Ale. W parku, który odwiedzamy, jest naprawdę sporo toalet. I to naprawdę czystych, są naprawdę zadbane. Pomijam już, że często to, jak wygląda WC nie zależy od tego, kto ją sprząta, ale od tego, kto z nich korzysta. W domu byśmy tak nie zrobili, a w publicznej toalecie pozwalamy sobie na wszystko, bo przecież "to nie moje"... Teraz nie o to chodzi (a mogłoby, bo to naprawdę wkurzające). Czemu nie można pójść do toalety, czemu dziecko musi siusiać pod przysłowiowym krzaczkiem?
Proszę, popatrzmy czasem dalej niż na czubek własnego nosa. Tam jest naprawdę fajny świat, możemy razem o niego się zatroszczyć.
Przeczytaj także: Każda matka potrzebuje przerwy od dziecka. "Jestem tak zmęczona, że mam ochotę płakać"
