Partnerka trenera gwiazd urodziła syna dwa dni po jego odejściu. „Kolejny cios prosto w serce”

2024-09-22 14:32

Monika Synytycz, partnerka Jacka Kramka, była w siódmym miesiącu ciąży, gdy musiała zmierzyć się z wyzwaniami, na które nie można się przygotować. Pożegnała ukochanego, chwilę później, przedwcześnie, urodził się ich synek. „Stres bardzo odbił się na zdrowiu dziecka” - wyznała mama chłopca.

Monika Synytycz, Jacek Kramek

i

Autor: Instagram/ @jacodepol & Facebook/ @Monika-Synytycz Monika Synytycz założyła zbiórkę na rzecz synka.

Jesteście w szczęśliwym związku, spodziewacie się pierwszego dziecka - raczej nie myślicie o tym, że za chwilę wszystko runie, w głowach pojawiają się raczej te dobre scenariusze. Monika Synytycz, modelka i partnerka Jacka Kramka, znanego trenera gwiazd, została wystawiona na wielką próbę. Jej ukochany nagle bardzo źle się poczuł - miał rozległy udar, lekarze nie mieli szans, aby go uratować. Modelka była wtedy w siódmym miesiącu ciąży.

W jednej chwili mój świat się załamał. Straciłam miłość mojego życia, a nasz nienarodzony synek ojca, który miał być jego wzorem i bohaterem. Rozpacz rozrywała moje serce. Nie wierzyłam, że mnie to spotyka. Niestety, tragedie lubią chodzić parami - los stwierdził, że to było za mało

- czytamy na portalu charytatywnym portalu Siepomaga.pl.

Monika Synytycz zbiera tam na leczenie synka.

Poradnik Zdrowie: Gadaj Zdrów, odc. 11 Autyzm

Synek Jacka Kramka urodził się jako wcześniak

Aron, bo tak ma na imię syn Moniki Synytycz i Jacka Kramka, urodził się zaledwie dwa dni po śmierci trenera. Modelka przestała czuć ruchy dziecka. Jak wspomina w opisie zbiórki, była przerażona, musiała zmierzyć się ze strachem, że straci kolejną ważną osobę.

Serce mojego malucha biło zbyt słabo - konieczne było pilne cesarskie cięcie! Nagle wszystko zaczęło dziać się tak szybko...

- czytamy w opisie zbiórki.

Lekarzom udało się ich uratować dwa życia - w trakcie porodu przestało bić serce modelki. Chłopiec urodził się jako skrajny wcześniak, pierwsze dwa miesiące życia spędził w szpitalu. Traumatyczne doświadczenia zostawiły swój ślad.

Niestety stres wywołany nagłą śmiercią taty Aronka, bardzo odbił się na zdrowiu dziecka

- napisała mama chłopca.

Potrzebne wsparcie na leczenie i rehabilitację

Monika Synytycz początkowo myślała, że chłopiec rozwija się wolniej, ponieważ jest wcześniakiem. Okazało się jednak, że choruje na autyzm oraz dziecięce porażenie mózgowe pod postacią niedowładu połowiczego prawostronnego.

Modelka opisała, że synek nie rozwijał się tak, jak rówieśnicy - żył w swoim świecie, nie podejmował próby mówienia, ani chodzenia.

Po długiej diagnostyce los wymierzył mi kolejny cios prosto w serce - u Aronka wykryto autyzm

- czytamy w opisie zbiórki.

Potem się okazało jeszcze, że Aron ma niedowład nogi, dlatego długo nie chodził. Teraz chodzi, ale krzywo. Ciągnie tę nóżkę za sobą, bo ma porażenie mózgowe. Na początku po prostu myślałam, że rozwija się wolniej, dlatego że jest wcześniakiem

- tłumaczyła w rozmowie z „Faktem”.

Modelka przed długi czas radziła sobie sama, w końcu jednak zdecydowała się sięgnąć po pomoc. Jak czytamy w opisie zbiórki, mimo redukcji wszystkich możliwych kosztów, ledwo wiąże koniec z końcem. A nie może pracować, ponieważ synek wymaga całodobowej opieki.

Do tej pory nikt mi nie pomógł przez te trzy lata. Nikt. Siedziałam sama i płakałam z małym dzieckiem niepełnosprawnym. Miałam nerwicę, lęki, ataki paniki. Nikt nie widział, przez co przechodziłam. Wychodziłam z domu z uśmiechem na twarzy i szłam z dzieckiem do szpitala. Ale w samotności cierpiałam bardzo

- zdradziła w rozmowie z „Faktem”.

Rodzice, którzy zmagają się z różnymi trudnościami, często słyszą słowa typu „ja to bym sobie nie poradziła”, „jak ty na to wszystko znajdujesz siłę”. Cóż, oni po prostu muszą działać, nie mogą się rozpaść na milion kawałków, mają ważne zadanie do wykonania - walczą o zdrowie swojego dziecka. Jakim kosztem? To wiedzą tylko oni, o to już niewielu pyta. A „radzenie sobie” to nie tylko siła, aby każdego dnia wstać z łóżka. Potrzebne są również pieniądze - nie tylko na standardowe potrzeby, ale i na leczenie czy rehabilitację.

Chciałabym dla niego lepszego życia. Marzę o tym, aby nauczył się funkcjonować ze swoim schorzeniem. Chcę, aby był w przyszłości samodzielnym mężczyzną. Jednak wymaga to tak dużego nakładu finansowego, że boję się, że zawiodę

- czytamy w opisie zbiórki.

Zbiórkę na rzecz Arona znajdziecie tutaj. Synka zmarłego trenera można również wesprzeć, przekazując mu 1,5 proc. podatku.

Mądrości naszych rodziców - to prawda czy mit? [QUIZ]
Pytanie 1 z 10
"Nie siedź blisko telewizora, bo popsujesz wzrok"