Mogłoby się wydawać, że podczas ślubu nic nas nie zaskoczy. W końcu to ceremonia, której przebieg jest z góry ustalony, wiemy, czego się spodziewać. Ale ile par młodych, tyle różnych pomysłów. Są narzeczeni, którzy nie dodają nic od siebie, inni postanawiają „zaszaleć” i np. towarzyszy im nie dwóch świadków, ale cała gromada bliskich im osób. Czasem przyszli małżonkowie idą razem do ołtarza, czasem pannę młodą prowadzi tam ojciec. Ktoś może nieść obrączki, ktoś może sypać kwiatki... A psalm może zaśpiewać ktoś z rodziny, po kim nigdy nie spodziewalibyśmy się, że ma taki głos.
Jesteśmy zaskoczeni? Oczywiście, ale dobrze wiemy, że para młoda urządza ślub po swojemu, decyduje się na rozwiązania, które im najbardziej pasują. Tylko zanim zobaczą je goście, narzeczeni muszą między sobą ustalić, co im pasuje, a co nie. Czasem się ze sobą nie zgadzają, a i kompromis nie zawsze jest możliwy.
Chłopiec nie może sypać kwiatkami na ślubie ojca?
Ślub rodzica jest dla dziecka wielkim przeżyciem. Powiększa się rodzina, zyskują kolejną bliską osobę. Ale w głowach maluchów mogą pojawić się i inne uczucia, związane ze stratą, z końcem znanego dotąd życia. Budowanie rodziny patchworkowej nie jest łatwym zadaniem.
Czasem młodzi ludzie rozbrajają nowożeńców, tak jak 11-latek, który zachwycił gości na ślubie ojca. Czasem schody zaczynają się jeszcze przed sakramentalnym „tak”, gdy małżonkowie mają odmienne zdanie odnośnie do wychowywania dzieci. Czy „prawdziwy” rodzic powinien mieć wtedy decydujący głos? To jedna z kwestii, którą warto wcześniej ustalić.
Pewien użytkownik serwisu Reddit w lipcu bierze ślub, przygotowania idą pełną parą. Jak przyznał, właściwie we wszystkich kwestiach zgadzają się z narzeczoną, poza jedną rzeczą. Jego syn chciałby w czasie uroczystości sypać kwiaty, mężczyzna nie widzi w tym żadnego problemu (dostrzega same plusy tego rozwiązania). Jego przyszła żona - wręcz przeciwnie.
Zdaniem narzeczonej tradycją jest, że to dziewczynki sypią kwiatki, widok chłopca, który to robi mógłby sprawić, że jej rodzina poczułaby się niekomfortowo. Proponuje inną rolę - jej zdaniem chłopiec powinien nieść obrączki. Ale, jak podkreśla forumowicz, jego synek nie chce tego robić, marzy o tym, aby mieć kosz pełen płatków.
Tata-narzeczony uważa, że wszystko, co może sprawić, że ślub będzie dla niego pozytywnym wydarzeniem jest czymś, do czego powinni dążyć. Jego narzeczona najwyraźniej ma inne zdanie.
Twierdzi, że nie powinniśmy uczyć mojego syna, że wszystko kręci się wokół niego
- wskazuje internauta.
Dodaje, że się z nią zgadza, jednak nie w tym przypadku. Jak zauważa, to pierwsza rzecz związana ze ślubem, która wzbudza w chłopcu emocje, w którą chciałby się zaangażować, więc spełnienie prośby syna wydaje mu się czymś naturalnym.
Dla narzeczonej to nie tylko odejście od tradycji, to też kolejne zadanie do dopisania na ślubną listę. Chodzi o wybór ubrania dla chłopca, a nie do końca pasuje jej pomysł, że jej przyszły mąż się tym zajmie. Sprawa wydaje się być naprawdę poważna, narzeczona zdaje się nie rozumieć argumentów swojego partnera. Kto ma rację?

„Wygląda na to, że ona za nim nie przepada”
Komentujący wpis użytkownicy Reddita są zgodni: narzeczona nie ma racji. Ich zdaniem powinna ustąpić, zgodzić się, aby chłopiec rozsypywał kwiatki. Uważają, że tata ma rację, a to rzecz, która może sprawić, że ślub nie będzie dziecku źle się kojarzył. Dzięki temu w oczach malucha może zapunktować i jego przyszła macocha.
To magicznie nie zmieni się po ślubie. Widać, że ona naprawdę nie lubi chłopca
Wygląda na to, że ona za nim nie przepada
Nie brzmi to tak, jakby zależało jej na byciu częścią życia tego dziecka, a co dopiero na byciu macochą
Jeśli twoja narzeczona tkwi w tym, co chłopcy powinni i czego nie powinni robić, bądź czujny na wszystkie zachowania, które mogą potencjalnie zaszkodzić psychice twojego syna
- czytamy w komentarzach.
Chcemy obalać stereotypy płci, mówimy o tym, że nie ma podziału na męskie i żeńskie aktywności, podkreślamy, że chłopcy mogą płakać i nosić różowe ubrania, a dziewczynki wspinać się po drzewach i mieć pozdzierane kolana. Dlaczego więc tak wielkim problemem staje się chłopiec, który chciałby sypać kwiatki? Równie dobrze może to robić cała gromada maluchów, rozsypywanie płatków mogłoby im sprawić wielką przyjemność. Są dzieci, które nie chcą tego robić, inne same się wyrywają - czemu im tego zabraniać?
Mówimy o rodzinnej uroczystości, która powinna być miłym wydarzeniem. Szczególnie dla dziecka, w którego życiu sporo się zmienia. I nie chodzi tu o to, aby „przejął” całą ceremonię, aby stał się jej głównym bohaterem. Tylko o to, aby dać mu zadanie, które naprawdę sprawi mu przyjemność.
Jakie jest twoje zdanie?