Pozostawiając dziecko w żłobku chcemy mieć pewność, że dziecko dobrze spędzi czas, odbierzemy malucha najedzonego, wybawionego i wyspanego. Oczywiście jednym z ważniejszych kryteriów, jakimi kierujemy się przy wyborze placówki jest kwestia bezpieczeństwa. Przeszkolenie personelu żłobka w zakresie udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej jest już standardem, jednak nie sposób nie martwić się o maluszka, którego tracimy z oczu na wiele godzin.
Do groźnej sytuacji doszło na początku listopada ubiegłego roku w jednym ze żłobków w Skarżysku-Kamiennej. Półtoraroczny chłopiec został pogryziony przez inne dziecko. Sprawa budzi jednak sporo kontrowersji, bo nie tylko obrażenia były wyjątkowo liczne, lecz także powstały zarówno w obrębie głowy jak i rączki malucha.
To oznacza, że nie było to tylko jedno ugryzienie. Czy chłopczyk od razu otrzymał potrzebną pomoc i czy opiekunowie mogli zrobić coś inaczej, to ma wyjaśnić prokuratorskie śledztwo.
Czytaj też: Trzylatek zmarł w rzeszowskim żłobku. Miał zakrztusić się tym owocem
Spis treści
- Mama dostała telefon z informacją, że synek został pogryziony
- Dochodzenie wyjaśni, jak mogło do tego dojść
- Sprawą zajmie się prokuratura
- Opiekunki zostały zwolnione
Mama dostała telefon z informacją, że synek został pogryziony
Mama chłopca przekazała, że feralnego dnia zaprowadziła dziecko do placówki z samego rana. Dzieci z trzech grup miały znaleźć się w jednej sali.
"Tego dnia połączono trzy grupy dzieci. Zaprowadziłam syna do żłobka o godzinie 7.50, godzinę później dostałam telefon z informacją, że został pogryziony. Panie zmieniły mu koszulkę i wytarły twarz, żeby nie wyglądało to aż tak drastycznie. Całą buzię miał we krwi. Miał ugryzioną górną wargę, policzek, ucho, łuk brwiowy, palce, nos - mówi mama chłopca, cytowana przez TVN24.pl.
Obrażenia były naprawdę poważne, a Antoś cztery dni spędził w szpitalu. Konieczne było założenie trzech szwów: na policzku, na uchu i na wędzidełku. Ucierpiały także górna warga, nos, palce i łuk brwiowy. Istniało podejrzenie, że mógł utworzyć się krwiak, dlatego dziecko przetransportowano do szpitala.
Nigdy więcej chłopiec w placówce się nie pojawił. Jest to prywatny żłobek i jak podkreśla pani Ewelina, mama półtorarocznego chłopca, podobne sytuacje miały zdarzać się już wcześniej. Mimo posiadanej wiedzy o tym, że jedna z dziewczynek zachowuje się agresywnie w stosunku do innych dzieci, doszło do kolejnego, tym razem dużo poważniejszego zdarzenia.
Dochodzenie wyjaśni, jak mogło do tego dojść
Mama dziecka postanowiła zgłosić sprawę policji. Uważa, że żłobek zbagatelizował sprawę wcześniejszych doniesień o zachowaniu jednego z podopiecznych. Chce również ostrzec w ten sposób innych rodziców.
"Po tym zdarzeniu powiedziano mi, że to dziecko sięgnęło mojego synka, gdy siedziało na foteliku do karmienia. Nie wiem, jak mogło się to stać, bo ugryzienia ma po obu stronach. Kamer tam podobno nie było" - mówi pani Ewelina.
Czytaj też: Skandal w przedszkolu. Nauczycielki zapomniały o 3-latku, chłopca znalazła przypadkowa kobieta
Sprawą zajmie się prokuratura
Do tej pory przesłuchano już personel żłobka, dyrekcję oraz rodziców. Uważniej przyjrzano się także przeszkoleniu, jakie przeszedł personel. Biegły sądowy ocenia obrażenia, jakich doznał chłopiec.
"Jest prowadzone dochodzenie pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Skarżysku-Kamiennej. Jest to dochodzenie z artykułu 160 paragraf 2 Kodeksu Karnego, czyli o narażeniu człowieka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia, życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – mówi oficer prasowy skarżyskiej policji, Jarosław Gwóźdź.
Opiekunki zostały zwolnione
Dyrektorka żłobka po groźnym zdarzeniu podjęła kroki zarówno wobec osób, które tego dnia opiekowały się dziećmi, jak i wobec dziecko, które pogryzło Antosia.
"Panie, które były tego dnia na zmianie i opiekowały się dzieckiem zostały zwolnione, a ta dziewczynka, która pogryzła, została w trybie natychmiastowym usunięta z przedszkola. Teraz tak naprawdę tą sprawą zajmuje się policja" – mówi w rozmowie z tvn24.pl dyrektorka żłobka Magdalena Kozłowska.
Zdaniem dyrektorki placówki w dniu, w którym doszło do pogryzienia, połączone zostały dwie, a nie trzy grupy, ponieważ dzieci o tej porze dnia jest mało. Przekonuje, że na jedną opiekunkę nie przypadało więcej niż ośmioro dzieci.
Dodaje również, że sama jest wstrząśnięta tą sytuacją, a rodziców niespełna dwuletniej dziewczynki, która pogryzła chłopczyka, informowano o zachowaniu dziecka. Żłobek skierował dziecko wraz z rodzicami do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Przekonuje, że nie zostali pozostawieni bez wsparcia. Dla nich to także trudna sytuacja, której nikt nie chciał.
Źródło: TVN24.pl
Czytaj też: Tak przedszkola oszczędzają na dzieciach. Nauczycielka alarmuje: zdrowie maluchów zagrożone