Lekarze przekazali jej mężowi: robimy pośmiertne cesarskie cięcie. "Przeżyłam własną śmierć"
Nicole przeżyła prawdziwą traumę, będąc w trzeciej ciąży. Choć to i tak delikatne określenie, gdyż kobieta dosłownie otarła się o śmierć. Doszło do bardzo poważnych powikłań, a jej mąż usłyszał tylko: robimy pośmiertne cesarskie cięcie.
Nie tak powinien wyglądać poród. Niestety, zdarza się, że kobieta, zamiast wydać na świat dziecko, walczy o własne życie. Choć słyszy się o wielu powikłaniach w ciąży i w trakcie porodu, to nigdy nie dopuszcza się myśli, że kiedykolwiek nam się to przytrafi.
Nicole Vaughn Hall zgłosiła się do szpitala, aby urodzić trzecie dziecko. Pielęgniarka na swoim profilu na TikToku @beforeyoupush opublikowała film, na którym nikt nie spodziewał się, że zaledwie 10 minut później, jej serce przestało bić.
Zobacz także: Pęknięcie macicy – poważne powikłanie porodu
„10 minut przed zatrzymaniem akcji serca”
Na filmie opublikowanym przez Nicole możemy zobaczyć uśmiechniętą mamę, która jest podłączona pod KTG. W tle słychać bicie serca maluszka. Kobieta, mówiąc do kamery, kieruje swoje słowa do nienarodzonego maluszka. Mówi mu, że są w szpitalu, podłączeni do urządzenia, które sprawdza, że wszystko jest w porządku. Pokazuje również swojego męża, tłumacząc, że to jest jego przystojny tata.
Nicole otrzymała znieczulenie zewnątrzoponowe, a maluszek świetnie sobie radzi.
Ostatnie, co pamięta z tego dnia to fakt, że pielęgniarka pomogła jej ułożyć się na boku. Ocknęła się dopiero dwa dni później.
Ciąża przebiegła bez żadnych problemów
Na swoim profilu podzieliła się z internautami, że jej ciąża był podręcznikowa. Nie miała żadnych dolegliwości i problemów, które mogłyby wskazywać na tak poważne powikłania w przyszłości. Jak podkreśliła, to była bardzo łatwa ciąża 29-letniej kobiety.
Mając dwie dziewczynki, nie chcieli znać płci trzeciego dziecka. Miała to być dla nich niespodzianka podczas porodu. Jechali do szpitala uśmiechnięci i bardzo pozytywnie nastawieni.
Pośmiertne cesarskie cięcie
Kiedy zrobiło jej się gorąco i poczuła mdłości, powiedziała położnej, że zawsze tak miała przy poprzednich ciążach, gdy akcja porodowa zaczęła przyspieszać. Położna ją zbadała, ale okazało się, że ma 7 cm rozwarcia. Wtedy Nicole poczuła, że coś jest nie w porządku. Ostatnie, co pamięta z tego dnia to ułożenie się na lewym boku.
Mąż Nicole dowiedział się, że konieczne jest pośmiertne cesarskie cięcie. Dopiero gdy dziecko przyszło na świat, medycy mogli zająć się ratowaniem życia kobiety.
Lekarz oddziału ratunkowego wykonał cięcie
U Nicole doszło do przedostania się płynu owodniowego do organizmu. Spowodowało to zator i niewydolność lewej komory serca oraz skurcz tętnic wieńcowych. Miała problemy z oddychaniem i zaczęła wymiotować.
Pielęgniarka zaczęła uciskać jej klatkę piersiową. Mijały kolejne minuty, a jej lekarza wciąż nie było w pobliżu. Kiedy pojawił się lekarz oddziału ratunkowego, pielęgniarki powiedziały mu, że trzeba wyjąć dziecko. Stanowczo poprosił o skalpel i wykonał cięcie. Nie zajmował się jednak tym na co dzień i skaleczył dziecko pod pachą.
Kobieta dowiedziała się później, że po wszystkim lekarz się popłakał. Myślał, że w przyszłości jej dziecko będzie mówiło, że ta blizna jest wspomnieniem dnia, w którym umarła jego mama.
„Przeżyła własną śmierć”
Nicole „przeżyła własną śmierć”. Cudem została odratowana. Kiedy odzyskała przytomność, dowiedziała się, że mają syna. Wraz z mężem nie sądzili, że kiedykolwiek będą mieli chłopca. Choć nie znali płci, spodziewali się, że będzie to trzecia dziewczynka.
Nicole publikowała film, w którym pierwszy raz trzyma swoje małe szczęście w ramionach. Zrozumiała wtedy, że dano jej drugą szansę.
Takie doświadczenia uczą, aby doceniać każdą chwilę i czas, który spędzamy z najbliższymi.
Czytaj także: Poród od A do Z: te pojęcia związane z porodem powinnaś znać
Takie porody zdarzają się niezwykle rzadko! Zobacz, gdzie urodziły te kobiety
