Trójki klasowe bywają kojarzone ze „złem koniecznym”. Rodzice często zgłaszają się do nich pod naciskiem, marząc o tym, aby ich kadencja minęła jak najszybciej. Białymi krukami są ci, którzy od razu mówią, że chętnie zaangażują się w ten sposób w życie klasy i szkoły. Przykładem jest nasza czytelniczka.
Oddaję głos pani Marcie.
„Działając w trójce mam realny wpływ na szkolną rzeczywistość”
Przeczytałam ostatnio, że trójki klasowe to zło i ludzie robią wszystko, aby się z nich wymiksować. Wiem doskonale, jak wyglądają szkolne zebrania, gdy nagle głosy milkną, nikt nie chce być zauważony. Ale nie ja. Wszyscy narzekają na trójki klasowe. A ja co roku zgłaszam się z przyjemnością i jestem ciekawa, czy naprawdę tylko ja tak mam?!
Zaczęłam jeszcze w przedszkolu, przypadkowo. Coś się pozmieniało w trakcie roku, ktoś musiał odejść, zrezygnować z funkcji i potrzebne było zastępstwo. Koleżanka zapytała mnie na placu zabaw, czy chciałabym spróbować. Zostało kilka miesięcy, wszystko już było poustalane, pomyślałam, że co mi szkodzi. I wpadłam.
Wiadomo, jak to jest: „to może zostawimy tę samą trójkę?”. Dla większości rodziców to idealne rozwiązanie. Oni nie muszą martwić się, że przypadkiem zostaną wylosowani, bo nikt nie będzie chciał się zgłosić. Ja robię to z chęcią. Od lat.
Jestem masochistką? Raczej realistką. Działając w trójce mam realny wpływ na szkolną rzeczywistość. To nie tylko kupno prezentów na zakończenie roku, ale i wyższy stopień wtajemniczenia, dzięki któremu wiem, co dzieje się w placówkach, do których chodzą moje dzieci. Ale i proponując prezenty (albo i od razu kupując, niewielu rodziców brało udział w dyskusjach, trzeba brać sprawy w swoje ręce) patrzę na potrzeby i zainteresowania synów.
To całe organizowanie, wymyślanie, informowanie sprawia mi przyjemność. Ludzie mają różne zainteresowania, najwyraźniej moim jest bycie społecznikiem. Jak trzeba coś ogarnąć, wystąpić w przedstawieniu, poszukać konkursu z ciekawymi nagrodami - jestem do dyspozycji.
I to wcale nie jest tak, że nie pracuję, mam więcej czasu czy coś. Nie. Wiadomo, robię to kosztem innych rzeczy. Zamiast czytać książkę, wyszukuję najtańsze gadżety na pasowanie, długa kąpiel w wannie połączona jest z układaniem grafiku na festyn, a spacerując z psem zbieram rzeczy od rodziców z osiedla, bo dzieci zapomniały przynieść je do szkoły, a termin był „na wczoraj”.
Wydaje mi się, że przez to, że ja nie jestem anonimowa, moje dzieci też mają łatwiej. A dzięki temu, że działam, mam też prawo krytykować. Wydaje mi się, że to działa tak jak i w wyborach - nie angażujesz się, to później nie narzekaj.
Jakie są twoje doświadczenia? Byłaś kiedyś w trójce klasowej? Czekamy na wiadomości! Piszcie do nas na: [email protected]