Spis treści
- Karmienie dziecka łyżeczką - pamiętaj o śliniaku
- Męski autorytet
- Karmienie dziecka - manewry łyżeczką
- Karmienie dziecka łyżeczką - spryt i cierpliwość
- Obowiązkowe przyjemności
- Karmienie dziecka - żadnych wykrętów!
Jeśli ktoś nie czuje się w kuchni niczym Magda Gessler czy Pascal Brodnicki lub po prostu chce iść na łatwiznę, powinien wybrać się do sklepu i zdjąć potrawę na obiad (śniadanie, kolację, deser) dla kilkumiesięcznego malucha z półki z gotowymi posiłkami dla dzieci. Naturalnie, czytając etykietę: „Dozwolone od x miesiąca” i licząc na to, że trafi w gusta smakowe potomka. Później szybcikiem trzeba podgrzać danie w podgrzewaczu lub mikrofalówce, a następnie poczekać, aż jedzenie przestanie być gorące. Sprawdzanie temperatury bywa bolesne, szczególnie jeśli będziemy co minutę używać do tego języka (bez wyjadania!). Lecz przecież to w imię dobra malucha…
Karmienie dziecka łyżeczką - pamiętaj o śliniaku
O ile usadzenie małego smakosza w krzesełku bywa zadaniem niełatwym, ale w pełni możliwym do zrealizowania, pozostałe czynności mogą czasem sprawić kłopot. Oto sytuacja z mego ojcowskiego życia. Zaczynamy posiłek. Szkrab pierwszy transfer pożywienia do buzi przyjmuje nawet z radością. Niestety, druga porcja ląduje na jego czystej, dopiero co założonej bluzeczce. – Tomek, mam nadzieję, że pamiętałeś o śliniaczku? Proszki i prąd nie są wcale tanie… – słyszę z oddali głos żony. – Oczywiście, ale to i tak nie pomogło – odpowiadam, po czym nerwowo zaczynam szukać tego, o czym oczywiście zapomniałem. Tuszowanie zbrodni udało się tylko połowicznie... – Ale plama. A w ogóle powinieneś karmić mniejszą łyżeczką. No i plastikową, a nie z metalu – usłyszałem opinię matczyno-żoninego kontrolingu. Przynajmniej temat wyprania bluzeczki jakoś pozostał bez wielkiego echa.
Męski autorytet
Karmienie idzie na ogół łatwiej, jeśli masz dobry kontakt z malcem. Dziecko ceni sobie wtedy obecność taty tak bardzo, że je bez oporu.
Karmienie dziecka - manewry łyżeczką
O tym, że karmienie dziecka łyżeczką to trudna i żmudna praca, można przekonać się wielokrotnie. Po pierwsze, dla malucha jedzenie nie jest tak dostojną i cudowną chwilą jak dla wielu ojców. On nie celebruje, nie wącha, nie śmieje się na widok obiadku. Niewdzięcznik: nie musiał harować przy garach, ręce i buzię ktoś mu przed i po jedzeniu umył, a przecież i zmywanie naczyń szkraba ominie. Niemowlak wychodzi jednak z założenia, że posiłek jest kolejnym ciekawym wydarzeniem w jego życiu. Interesuje go właściwie wszystko. No, może poza sprawnym przełykaniem pokarmu. Bo przecież w momencie, gdy łyżeczka z jedzonkiem trafia do buzi, można ją na przykład zamknąć i spojrzeć w bezradne oczy ojca, mówiące: „Oddaj mi ją (kurczę pieczone!) proszę, błagam”. Łyżeczka jest miła w dotyku nie tylko dla buźki, lecz i dla rączek. Rączek myślących na pewnym etapie, że tatuś stanowi zbędną osobę przy karmieniu, bo przecież „maluch potrafi”. W takich sytuacjach warto, by dorosły facet postawił na swoim. Inaczej nawet śliniaczek nie uratuje ubrania, pobrudzonego stolika, a może i nawet części kuchni.
Karmienie dziecka łyżeczką - spryt i cierpliwość
Bywa też zagadkowo. Jakże trudno dociec na przykład, czy malec już przełknął jedzonko. Albo czy w danej chwili postanowi usłużnie otworzyć buźkę? A wiadomo – dłuższe czekanie z nałożonym na łyżeczkę jedzonkiem będzie miało niewesoły finał: spadnie ono na stół lub na malucha. Dzieci w pewnym wieku nabierają sprawności i zaczynają na przykład kręcić główką. Wątpliwe, by nawet tata, zdobywający wszystkie nagrody w wesołym miasteczku w strzelaniu do ruchomego celu, był w stanie „na czysto” nakarmić szkraba. Następny problem pojawia się, gdy malec w danej chwili zwyczajnie nie ma ochoty na posiłek, choć to właśnie pora obiadowa, albo przeciwnie – płacze z głodu, trzeba więc go najpierw uspokoić. Ponowna ochota na jedzenie może przyjść za 5/15/55 minut. Posiłek może więc potrwać nie kilka, ale kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt minut. Chyba że maluch jest wybitnie głodny i zbyt zmęczony na wygłupy. Wmuszanie stanowi olimp sprawności w karmieniu, a zdobywanie takich laurów warto pozostawić swojej kobiecie. Dlaczego? Cóż, ona sama miewa często wahania nastrojów, potrzeb i zmiennych chęci, więc powinna malucha najlepiej zrozumieć.Uwaga: nie tylko szkrab potrzebuje do karmienia odpowiedniego odzienia. Mój kolega przed wyjściem do pracy postanowił jeszcze zaspokoić głód najmłodszego potomka. Niestety, przy zdejmowaniu dziecka z fotelika całe zjedzone przed momentem śniadanie znalazło się na eleganckiej koszuli i spodniach…
Obowiązkowe przyjemności
Jako ojciec muszę stać po stronie mężczyzn i nie mogę zachęcać, by moi „koledzy po fachu” karmili niemowlaka na co dzień. Tym bardziej, że nie zawsze jest to możliwe. Lecz z drugiej strony bycie tatą to spełnianie się w wielu obowiązkach, także w podawaniu posiłków szalejącemu maleństwu. Warto czasem wejść w rolę specjalisty ds. małego głodomora – z czasem obowiązek stanie się przyjemnością.
Karmienie dziecka - żadnych wykrętów!
Jest jeszcze jeden aspekt sprawy – czy jedliście kiedyś resztki posiłku niemowlaka? Producenci pokarmów będą się zarzekać, że przygotowali swoje produkty tak, by na pewno smakowały dzieciom. Ale bądźmy realistami. Nie ma co maluchowi snuć opowieści o urokach golonki, kaczki pieczonej czy halibuta, skoro on musi połykać potrawkę z kurczaczka z marcheweczką. Mimo wszystko karmienie niemowlaka ma również swoje plusy. To całkiem przyjemne zajęcie, szczególnie w porównaniu z przewijaniem czy usypianiem. Nie będzie nadinterpretacją stwierdzenie, że z każdą czynnością wykonaną wspólnie z maluchem umacnia się więź z potomkiem. Bezcenne doznanie stanowi obserwacja zachowań, uśmiechu, palety min… Co nie bez znaczenia, można również zyskać plusy u partnerki za wyręczanie jej lub przejęcie na siebie tego obowiązku. Podczas podawania posiłku bywa i śmiesznie, choć pamiętajmy: karmienie nie może kojarzyć się tylko z zabawą. Ale... zakup śliniaczka w barwach ukochanej przez tatę drużyny to także dla niego dodatkowy bonus.
miesięcznik "M jak mama"