W wielu placówkach normalne jest to, że dzieci podczas posiłku w przedszkolu mają zakaz rozmów i muszą być cicho. Gdy zaczynają nawiązywać interakcje, rozmawiać czy wydawać jakiekolwiek odgłosy bywają upominane, strofowane. W końcu bawimy się w „króla ciszy”, a zabawa polega na tym, by siedzieć cichutko niczym myszka.
Z pewnością znasz hasło „czekolada marmolada, przy jedzeniu się nie gada”. Czy warto, by dzisiejsze przedszkolaki także przyswoiły sobie jego brzmienie? Zdaniem niektórych tak, bo mówienie podczas jedzenia może prowadzić do zakrztuszenia.
Edukatorka i inicjatorka ruchu „Budząca się szkoła” zachęca do dyskusji w tym temacie i stawia pytanie, czy zabawa w „króla ciszy” to na pewno dobry pomysł.
Co złego jest w „królu ciszy” podczas jedzenia?
Przyczynkiem do dyskusji stał się fragment książki autorstwa Agnieszki Misiak. Psycholożka dziecięca w książce „Kosma, Kopacz i leśna szkoła. Trudne początki” poruszyła temat czarnych kropek (jako kary za złe zachowanie) i zabawy w króla ciszy podczas jedzenia.
„Nasze chodzenie do przedszkola zakończył tak naprawdę nieodwołalnie król ciszy. Zaczęło się od tego, że Lucek wrzeszczał na nas w domu w zasadzie przy każdym posiłku żebyśmy nie mówili bo wygoni nas na korytarz. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, ale okazało się, że dzieci w jego grupie grały w króla ciszy w trakcie obiadów. Ten kto się odezwał był wyprowadzany za karę na korytarz i tam czekał, aż reszta dzieci zje. Ten kto wytrzymał bez gadania zostawał królem” - brzmi fragment opowieści o perypetiach 8-letniego Kosmy - chłopca z ADHD.

Edukatorka Marzena Żylińska postanowiła zwrócić uwagę na to, jak niesprawiedliwy i nieludzki jest zakaz rozmów przy jedzeniu.
− My ludzie przy posiłkach rozmawiamy i tego też powinniśmy uczyć dzieci. Wyobraźcie sobie, że my siedzimy jedząc obiad czy kolację i nikt się do nikogo nie może odezwać
- mówi Marzena Żylińska.
W odpowiedzi na film opublikowany na Instagramie przeczytała komentarze od osób, które bronią zakazu jedzenia podczas posiłków, argumentując to kwestiami bezpieczeństwa.
„Co to ma być, żeby zamiast jeść wygłupiać się”
Edukatorka przeczytała kilka komentarzy od internautów. Podpisały się pod nimi głównie osoby pracujące w placówkach, które zakaz rozmów przy jedzeniu tłumaczą względami bezpieczeństwa. Jak twierdzą, może to doprowadzić do „tragedii” a oni przypłacą to „więzieniem”.
Jeszcze inni uważają, że rozmawianie podczas posiłku jest niekulturalne.
− Cisza przy posiłku jest częścią dnia przedszkolnego, kiedy przez te 15 - 20 minut się wyciszamy i staramy się uczyć i zwracać uwagę na odpowiednią etykietę przy stole (...) Tu nie chodzi o musztrę, ale o zadbanie o kulturę podczas posiłku
- pisze jedna z internautek. Edukatorka stawia jednak retoryczne pytanie, czy ktoś z nas słyszał kiedyś o etykiecie, która zabrania rozmów przy stole.
Pod filmem dr Marzeny Żylińskiej pojawiły się komentarze od osób, które doskonale wiedzą, czym jest taki zakaz i jak przekonują, do dziś odczuwają skutki tego typu metod.
− Byłam w szoku jak dzieci opowiedziały mi, że za bycie cicho podczas jedzenia dostawali naklejki. A jak ktoś się odezwał, to szedł do innego stolika (pustego). Choć chodzili tam krótko efekt jest straszny, do dziś (minęło 1.5 roku) - przeszkadza im każdy dźwięk przy jedzeniu, posiłki to żadna przyjemność a straszny stres i kłótnie. Przed placówką nie było takich problemów
- pisze jedna z mam.
A co wy sądzicie na ten temat? W placówkach, do których uczęszczają wasze dzieci, maluchy mogą rozmawiać czy obowiązuje zakaz?