Lucius urodził się 9 grudnia 2016 roku przez cesarskie cięcie. Był długo wyczekiwanym cudem. Joanne poinformowała swojego męża Johna, że jest w ciąży w dniu jego 40. urodzin. Nie uwierzył, dopóki nie zobaczył testu ciążowego.
Chłopiec urodził się z zespołem Downa, ale był w rodzinie promykiem radości. Miał tylko 5 lat, gdy jego serduszko się zatrzymało. Po jego nagłej śmierci rodzice przestrzegają innych.
O historii chłopca napisał portal thesun.co.uk.
Zobacz także: Biologiczna matka ją porzuciła, bo ma zespół Downa. Ten mężczyzna się nie wahał
Mały, długo wyczekiwany cud
Joanne miała już trójkę dorosłych dzieci z poprzedniego związku. Z obecnym mężem bardzo chcieli mieć własnego potomka. 10 lat się starali i kiedy już tracili nadzieję, zdarzył się prawdziwy cud.
Mężczyzna otrzymał wspaniałą niespodziankę w dniu swoich 40 urodzin. Joanne powiedziała mu, że jest ciąży, ale z początku nie uwierzył. Dopiero widząc test ciążowy, zrozumiał, że będą mieli dziecko.
Mama Luciusa wspominała, że po narodzinach zauważyli, że ich synek będzie trochę inny. Testy potwierdziły, że ma zespół Downa, ale również dwie dziury w sercu. Jedna z nich zrosła się naturalnie. Drugą kontrolowali co jakiś czas u specjalistów i czekali na ewentualną operację.
Lucius był ich małym, długo wyczekiwanym szczęściem. Wprowadzał wiele radości do rodzinnego domu, a starsze rodzeństwo uwielbiało się z nim bawić.
"Interesował się wszystkim. Uwielbiał torturować swojego tatę, zabierając mu kluczyki do samochodu lub krzycząc: "Cześć" przez okna do sąsiadów" – wspomina Joanne.
Chłopczyk uwielbiał śpiewać, tańczyć i uczyć się rymowanek. Dobrze też sobie radził w szkole specjalnej, do której zaczął chodzić.
Jego serce się zatrzymało
6 sierpnia 2022 roku Joanne zabrała synka do lokalnego parku zabaw. Zauważyła jednak, że po krótkiej zabawie chciał wrócić do wózka. Zaczął wymiotować, więc wróciła z nim do domu. Wieczorem skonsultowała się telefonicznie z lekarzem pierwszego kontaktu. Podejrzewał grypę i zlecił odpowiednie do tego leczenie.
Noc była jednak dość niespokojna. Nie pomagały nawet przejażdżki samochodem, podczas których Lucius zwykle szybko zasypiał. W ciągu następnych godzin stan chłopca bardzo się pogorszył. Stał się ospały i miał krwawienie z nosa. Skarżył się także na ból brzucha.
Rodzice postanowili zabrać go do szpitala około 4:30 nad ranem. Podejrzewali infekcję dróg moczowych, ale nagle Joanne zauważyła, że usta jej synka robią się niebieskie. Czym prędzej udali się do Royal Victoria Hospital w Belfaście. Lekarze od razu przystąpili do resuscytacji.
Lekarze robili wszystko, co w ich mocy, ale serce chłopca się zatrzymało.
"Wciąż nie mogę uwierzyć, że odszedł"
Joanne nie może pogodzić się ze śmiercią swojego małego synka.
"Wciąż nie mogę uwierzyć, że odszedł. Ciągle oczekuję, że przybiegnie " – powiedziała w wywiadzie.
Rodzice desperacko szukali przyczyny nagłej śmierci Luciusa. Zmarł kilka godzin po pojawieniu się pierwszych objawów, które wskazywały na zwykłą grypę.
Sekcja wykazała, że Lucius cierpiał na niewydolność serca w wyniku odoskrzelowego zapalenia płuc. Testy potwierdziły również infekcję wirusową i zakażenie paciorkowcem pyogenes z grupy A.
Rodzice ostrzegają innych
Mama chłopca chciała podzielić się tą historią, aby ostrzec innych rodziców. Uświadomić ich, że stan zdrowia dziecka może się pogorszyć z minuty na minutę.
"Jeśli pomożemy jeszcze jednej rodzinie uświadomić sobie, czym są wirusy i jak niebezpieczne mogą być, to już coś" – apelowała.
Podkreśliła również, że jeżeli mamy jakiekolwiek przeczucie, że dzieje się coś złego, najlepiej od razu skonsultować je u specjalisty.
Źródło: thesun.co.uk
Czytaj także: Wrodzone wady serca: ubytek w przegrodzie między komorami czyli VSD
Choroby przewlekłe - czym są i jakie dolegliwości do nich zaliczamy?
