Wrocławskie przedszkole tydzień po opublikowaniu negatywnej opinii postanowiło rozwiązać umowę z mamą dziecka. Mama - mimo niezadowolenia ze usług placówki - uznała, że to nie fair. I że pójdzie z tym do sądu.
Skrytykowała przedszkole w sieci, bo sądziła, że to pomoże. Przedszkole odebrało to, jako hejt
Treść opinii, jaką mama wystawiła placówce brzmi:
Stosunek dyrekcji do rodziców fatalny - brak chęci rozmowy, dialogu, uwzględniania próśb i sugestii, zastanie kogoś z kierownictwa na miejscu graniczy z cudem, wiadomości e-mail są zbywane i bagatelizowane.
Właśnie te słowa miały być powodem, dla którego dyrekcja przedszkola uznała, że dalsza współpraca jest bez sensu. I najlepiej ją zakończyć. Ale mama 4-latka nie tak wyobrażała sobie reakcję przedszkola na swój wpis:
To były krytyczne słowa, ale sądziłam, że ktoś z przedszkola po tym wpisie skontaktuje się ze mną i nastąpi poprawa. Zamiast tego dostałam przedsądowe wezwanie do zaprzestania szykanowania placówki.
Mama uważa, że postawa przedszkola jest nie do przyjęcia. Tym bardziej, że nie skontaktował się z nią nikt z pracowników, a prawnik reprezentujący przedszkole.
Prawnik przedszkola, z którym skontaktowali się dziennikarze Gazety Wyborczej, jest zdania, że umowę rozwiązano z powodu obiektywnie bezprawnych i szkodliwych działań rodziców chłopca. Wymienił: podżeganie innych rodziców do ataków na przedszkole oraz brak: zaufania i woli współpracy ze strony rodziców 4-latka. Prawnik nie ma wątpliwości, że postawa rodziców nie miała nic wspólnego z konstruktywną krytyką. Określił ją jako nagonkę. I hejt.
Przedszkole: „Strach z takim rodzicem pracować”
Klaudyna Cichocka-Volkov, która jest właścicielką Najprzedszkola, wyjaśniła w Gazecie Wyborczej, że placówka musiała rozwiązać umowę "by nie tracić energii na spór z rodzicami jednego chłopca". W przedszkolu uczy się 110 osób i według właścicielki, pracownicy muszą dbać o je wszystkie. Poza tym, jak podkreśliła Klaudyna Cichocka-Volkov:
Dziecko wszystko odczuwa. Jeżeli rodzic ma w sobie tyle żalu do placówki i mówi o tym ciągle w domu, to źle wpływa na dziecko. Obowiązkiem rodziców jest zadbać o to, aby ich dziecko było w miejscu, gdzie się dobrze czuje i oni się dobrze czują. Oni w naszym przedszkolu nie czuli się dobrze.
Właścicielka przedszkola dodała, że już po wypowiedzeniu umowy, spotkała się z próbą wymuszenia zmiany decyzji przez tatę 4-latka. Mężczyzna miał grozić, że zniszczy reputację Najprzedszkola. I tym, że sprawa trafi do sądu.
Strach z takim rodzicem pracować, bo nie wiadomo, co mu przyjdzie do głowy
- podsumowała Klaudyna Cichocka-Volkov.
Negatywna opinia mamy usuniętego przedszkolaka nie jest wyjątkiem. Wiele wskazuje na to, że o tym, kto ma rację - rodzice czy przedszkole - faktycznie rozstrzygnie sąd.

Polecany artykuł: