Silne emocje, jakie towarzyszą rodzicom pierwszoklasistów, w tym roku udzieliły się także marszałkowi Sejmu Szymonowi Hołowni. Jego córka Maria rozpoczęła bowiem właśnie swoją szkolną przygodę. O tym fakcie w osobistym wpisie na Facebooku sam dumnie poinformował. W komentarzach pod postem wybuchła jednak dyskusja na inny temat.
Córka Szymona Hołowni pierwszy dzień w szkole
Moja kochana córeczka po raz pierwszy w szkole. Mania przejęta, ale zachwycona. Ja - ledwo to przeżyłem. W głowie huragan wzruszeń, troski, myśli o upływie czasu, własnych wspomnień. I co pięć minut - wewnętrzne samopoliczkowanie: nie o ciebie tu chodzi. Refleksje odłóż sobie na dziadkowe gawędy. Wspaniała dziewczyna rusza dziś we wspaniałą przygodę, a twoim jedynym zadaniem jest wspierać ją, by miała z tego tyle szczęścia, ile zdoła unieść
– napisał w poście marszałek.
Jego zruszające słowa sprawiły, że pod postem błyskawicznie pojawiły się setki komentarzy z gratulacjami i życzeniami dla córki. Internauci chętnie dzielili się także swoimi doświadczeniami w tym zakresie. Wśród nich padło jednak pytanie, które wywołało prawdziwą dyskusję.
Polecany artykuł:
Córki marszałka nie przyjęto do katolickiej szkoły
Jeden z internautów zapytał Szymona Hołownię, czy marszałek nie chciał zapisać córki do katolickiej szkoły.
Braliśmy pod uwagę taką szkołę, bo jest po prostu najbliżej naszego domu, ale nie zostaliśmy do niej z Manią przyjęci. Jak nam wytłumaczono - ze względu na mnie
– napisał.
Komentarz nie jest już widoczny na stronie, mógł zostać wykasowany.
Komentarz Barbary Nowackiej
Sprawą zainteresował się dziennik "Fakt", który o komentarz w sprawie nieprzyjęcia córki marszałka do szkoły zapytał zarówno samą placówkę jak i ministrę edukacji Barbarę Nowacką. Dyrekcja placówki odmówiła dziennikowi wyjaśnień na ten temat, tłumacząc, że szczegóły rekrutacji znane są zainteresowanym stronom – rodzicom i szkole.
O opinię na ten temat dziennikarze "Faktu" zapytali jednak ministrę edukacji Barbarę Nowacką.
Niedopuszczalne jest dyskryminowanie dzieci ze względu na poglądy rodziców
— odpowiedziała dziennikowi.
Karanie dzieci za „grzechy” rodziców?
Wątek nieprzyjęcia córki marszałka do katolickiej szkoły rozgrzał sekcję komentarzy pod postem do czerwoności. Do tego stopnia, że Szymon Hołownia poczuł się wywołany do tablicy.
Pan Hołownia jest zdziwiony, że nie przyjęto dziecka do szkoły katolickiej (…). Tu ziemia, panie marszałku! Katolik to człowiek, który w pełni akceptuje naukę Kościoła. Jakikolwiek ruch w stronę aborcji i nie wycofanie się z niego jest grzechem ciężkim i stałym stanem braku łaski uświęcającej, to co w tym dziwnego, że szkoła widząc, że nie jest Pan katolikiem nie przyjęła córki? Szkoły katolickie są dla katolików
– napisał jeden z internautów.
Na odpowiedź marszałka nie musiał długo czekać.
Po pierwsze: to nie ja aplikowałem do szkoły katolickiej, to dziecko. Karanie dzieci za „grzechy” rodziców? Ciekawa koncepcja, bardzo katolicka w istocie. Po drugie: jakby Założyciel chrześcijaństwa myślał tak, jak Pan, to trwałoby ono ze 20 lat. Zamykanie się katolików w swoim katolickim getcie to znakomity pomysł na sekularyzację. Jej zwolennicy gorąco trzymają za Pana kciuki. A co do aborcji - pisałem już o tym w innym komentarzu, na pewno chętnie się Pan zapozna
- odpowiedział Szymon Hołownia.
W obronie marszałka stanęło wielu obserwatorów. W swoim wypowiedziach wyjaśniali, że do szkół katolickich nie chodzą tylko katolicy, a ludzie, którzy akceptują status takiej szkoły.
Znam szkołę katolicką, do której chodziły i chodzą dzieci rodziców rozwiedzionych, tych w drugich związkach, chodzą tam dzieci hinduskie, syryjskie, był chłopiec Wietnamczyk... Zasadą jest po prostu to, że te dzieciaki i ich rodzice akceptują statut szkoły i nie mają nic przeciwko temu, aby uczestniczyć w rekolekcjach, mszach szkolnych, etc. To jest zresztą regułą w wielu szkołach katolickich na świecie. Pański wpis jest naprawdę żenujący i nie ma nic wspólnego z miłosierdziem i otwartym, ekumenicznym katolicyzmem – podkreślił jeden z nich.