Noworodek urodził się z guzem wielkości serca. Już w 11. minucie życia lekarze podjęli się trudnej operacji

2025-09-12 13:18

To pierwsza taka operacja w Polsce. Guza odpowiadającego wielkości serca dziecka wykryto już w połowie ciąży. Noworodek w 11. minucie życia przeszedł skomplikowany zabieg usunięcia guza zlokalizowanego w śródpiersiu.

Noworodek urodził się z guzem wielkości serca. Już w 11. minucie życia lekarze podjęli się trudnej operacji

i

Autor: PetrBonek/ GettyImages
  • W Polsce przeprowadzono pierwszą operację usunięcia guza wielkości serca u noworodka.
  • Guz, potworniak zagrażający życiu dziecka, został zdiagnozowany w połowie ciąży, co pozwoliło na szczegółowe przygotowania.
  • Zabieg usunięcia guza rozpoczął się zaledwie w 11. minucie życia noworodka, a cała operacja trwała 45 minut.
  • Sprawdź, jak ta pionierska interwencja wpłynęła na życie małej Ali i co oznacza dla polskiej medycyny.

Niezwykłym sukcesem zakończyła się skomplikowana operacja usunięcia potworniaka, który zagrażał życiu dziecka.

O tym, że u dziecka rośnie teratoma - rodzaj nowotworu - mama dziecka wiedziała już przed porodem. To pozwoliło lekarzom odpowiednio przygotować się do zabiegu i z możliwie największą precyzją go przeprowadzić.

Poród - jak wyglądał dawniej, a jak dziś?, Plac Zabaw, odc. 20

Ogromny guz u dziecka wymusił pilną cesarkę

Mama malutkiej Ali o obecności guza u płodu dowiedziała się w kwietniu tego roku. Zmianę zdiagnozowali lekarze z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, gdzie ciężarna zgłosiła się na badanie USG. Diagnostę zaniepokoił guz o wymiarach 22 na 21 mm, zlokalizowany w worku osierdziowym. Jego wielkość odpowiadała wielkości serca dziecka.

Guz okazał się potworniakiem. Jest to rodzaj nowotworu wywodzącego się z komórek zarodkowych, który może rozwinąć się w dowolną tkankę organizmu. U płodu najczęściej formuje się w okolicy krzyżowo-guzicznej i składa się z dojrzałych tkanek, zawyczaj ma łagodną postać. W tym przypadku jednak powiększający się guz blokował rozwój płuc.

Zwykle pojawia się po 30. tygodniu ciąży. W tym stadium ciąży można byłoby ją zakończyć i zaplanować zabieg kardiochirurgiczny. Jednak w sytuacji pani Natalii było to niemożliwe, bo była to dopiero połowa ciąży i dziecko by nie przeżyło 

- przekazała prof. Maria Respondek-Liberska, kierownik Zakładu Kardiologii Prenatalnej ICZMP w Łodzi.

M jak Mama Google News

Zabieg w 11. minucie życia dziecka

Lekarze starali się jak najdłużej utrzymać ciążę, by zwiększyć szanse dziecka na przeżycie. Jednak stan płodu zaczął się pogarszać: guz potroił swoją objętość, w klatce piersiowej dziecka pojawił się płyn blokujący rozwój płuc. Operacja była więc koniecznością. Lekarze podjęli decyzję o zakończeniu ciąży.

Ciężarnej podano znieczulenie ogólne, co pozwoliło na szybkie działania resuscytacyjne u dziecka w momencie, gdy pępowiną połączone było jeszcze z organizmem matki. Lekarze spodziewali się, że dziecko będzie w bardzo złym stanie. Od razu przystąpiono do intubacji, maleńka Ala wymagała natychmiastowej reanimacji.

Kilka minut później rozpoczął się skomplikowany zabieg, który przeprowadził zespół specjalistów złożony z kardiologów, kardiochirurgów, położników i neonatologów. 

Został on zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach włącznie z tym, gdzie mają stać członkowie zespołu operacyjnego. Liczyła się każda sekunda, zabieg obarczony był ogromnym ryzykiem, był jednak konieczny.

Specjalnie zaadaptowano na ten cel jedną z sal hybrydowych w bloku kardiochirurgicznym, dzięki czemu równolegle mogły odbyć się cesarskie cięcie i operacja noworodka. Wcześniak mógłby nie przeżyć standardowej, kilkusetmetrowej drogi z bloku porodowego na salę operacyjną. 

Już w 11. minucie życia dziecka rozpoczął się zabieg usuwania guza. Jak wynika ze szpitalnego raportu, guza udało się usunąć już w 17. minucie życia dziecka. Cała operacja trwała zaledwie 45 minut.

To był otorbiony guz wielkości mandarynki. Szypuła guza była związana ze ścianą aorty, bardzo blisko odejścia prawej tętnicy wieńcowej. Musieliśmy uważać, żeby precyzyjnie usunąć przyczep guza, tak, by nie uszkodzić tętnicy wieńcowej. Fałszywy ruch oznaczałby śmierć dziecka

- przekazała prof. Katarzyna Gilis-Januszewska, kierownik Kliniki Kardiochirurgii ICZMP w Łodzi.

Operacja udała się, dziewczynka ma już dwa i pół miesiąca. Jak przekazano, jest karmiona mlekiem mamy i z każdym dniem nabiera sił.

Zobacz też: Cesarskie cięcie – jak naprawdę wygląda cesarka: