O tym, że Bruno urodzi się z poważną wadą serca, jego rodzice dowiedzieli się jeszcze w czasie ciąży. Jednak to, jak skomplikowana jest to wada, przekonali się dopiero wtedy, gdy synek pojawił się na świecie. Lekarze nie dawali mu większych szans: chłopiec mógł umrzeć wkrótce po narodzinach, tak się jednak nie stało.
Ku radości rodziców, jego puls spadł do 70, ale chłopiec przeżył. Zaskoczył nawet medyków, wkrótce zaczęła się walka o jego zdrowie.
Bruno przeszedł już dwie operacje, ale to nie koniec leczenia
Rodzice Bruna usłyszeli od lekarzy, że serduszko ich syna jest zbudowane nieprawidłowo, przez co nie działa tak, jak powinno. U dziecka stwierdzono szereg wad.
To całkowity blok serca lll stopnia, nieprawidłowe połączenie komorowo-tętnicze, skorygowane przełożenie wielkich naczyń cc-TGA, ubytek przegrody międzykomorowej, wrodzone zwężenie zastawki pnia płucnego, wrodzone zwężenie podzastawkowe drogi odpływu z lewej komory serca.
Chłopiec ma za sobą dwie operacje. Pierwsza miała zostać wykonana wkrótce po narodzinach, jednak nie pozwalał na to jego stan, dlatego odbyła się 4 miesiące później. Polegała na wstawieniu rozrusznika, wszczepieniu elektrod i bandingu tętnicy płucnej.
Nie mieliśmy pojęcia, jak ciężki będzie to zabieg. Widok opuchniętego maleństwa podłączonego pod masę kabelków złamał nam serce. Ogromna rana przechodziła niemal przez całą klatkę piersiową Brunka. Na da się przygotować na taki widok
- pisali rodzice chłopca w opisie zbiórki na Siepomaga.
Później Bruno przeszedł kolejny zabieg: operację zaciśnięcia opaski na tętnicy płucnej.
Gdy wyjeżdża na salę operacyjną nie wiemy, w jakim stanie wróci i czy w ogóle wróci… To najtrudniejsze, z czym musimy się mierzyć
- wyznał tata chłopca.
Przypadek dziecka rodzice konsultowali z najlepszymi specjalistami w kraju. Niestety usłyszeli, że jedynym ratunkiem dla Bruna jest w tym momencie specjalistyczna operacja Double Switch. W Polsce tego typu zabieg przeprowadzono tylko raz, największe szanse daje operacja w Bostonie.

Zostało niewiele czasu, by zebrać prawie milion złotych
Rodzice chłopca założyli zbiórkę pieniędzy dla Bruna Słoneckiego na przeprowadzenie operacji i pokrycie okołozabiegowych wydatków. To m.in. koszty rehabilitacji, przelotu i zakwaterowania w USA.
Kosztorys nie napawa optymizmem: choć już udało się zebrać niemal 2 miliony złotych, do celu potrzeba jeszcze 890 tysięcy. Serce Bruna w każdej chwili może się zatrzymać, termin operacji już został wyznaczony. Rodzice chłopca boją się jednak, że nie zdążą zebrać potrzebnych środków, a operacja przepadnie. Dla ich dziecka nie jest to jedna z opcji, ale konieczność, by ratować jego życie.
Bruno czuje się dziś dobrze, ale w ciągu jednej minuty jego stan może się diametralnie zmienić! Jego serduszko jest jak tykająca bomba – w każdej chwili może się zatrzymać, dlatego tak ważne jest, by operacja odbyła się zgodnie z planem!
- piszą rodzice Bruna.
Pieniądze trzeba wpłacić na początku listopada, już 26 listopada ma odbyć się wstępne cewnikowanie, 28 listopada echo serca, a 1 grudnia (na 2dni przed główną operacją) cewnikowanie. Termin operacji został ustalony na 3 grudnia.
Czas ucieka, rodzice chłopca muszą liczyć się także z dodatkowymi kosztami, ponieważ Bruno najpewniej będzie wymagał również wymiany stymulatora i elektrod.
By wesprzeć Bruna można wpłacić pieniądze bezpośrednio na zbiórkę prowadzoną w serwisie Siepomaga lub wziąć udział w licytacji na facebookowej grupie Licytacje na serduszko Bruna. Pomaga również udostępnienie informacji o zbiórce, im więcej osób dowie się o dramatycznej sytuacji chłopca, tym szanse na uzbieranie całej kwoty większe.