Do tragedii doszło wczoraj, koło godziny 15.00. Właśnie wtedy przedszkolanki zawiadomiły służby ratunkowe. Gdy doszło do tragedii, cała grupa dzieci przebywała na placu zabaw. Przybyli na miejsce strażacy od razu rozpoczęli akcję ratunkową. Jeden z ratowników wskoczył do głębokiego na 3 metry zbiornika wody, gdzie wyczuł ciało chłopca.
Mimo dramatycznej akcji reanimacyjnej, 4-latka nie udało się uratować. Jak to możliwe, że tak duży, nieodpowiednio zabezpieczony zbiornik znajdował się na terenie placu zabaw?
Zobacz też: Mama położyła się z 3-latkiem na drzemkę. Nieprzytomne dziecko w sadzawce znalazł sąsiad
Przeczytaj: „Trzymał głowę syna nad taflą wody”. Bohaterski ojciec utonął ratując 3-latka
Dramatyczna akcja straży pożarnej
Jako pierwsi ze służb ratunkowych na miejscu pojawili się strażacy. Od razu przystąpili do akcji, która była utrudniona z uwagi na budowę zbiornika.
- Do tego zbiornika był utrudniony dostęp i pierwsze działania polegały na tym, że zrobiono dostęp, tak żeby dorosła osoba mogła się tam dostać. Jeden ze strażaków Państwowej Straży Pożarnej wskoczył do tego zbiornika, po kilku zanurkowaniach w wodzie wyczuł ciało dziecka, zanurkował jeszcze raz i wyciągnął – powiedział w rozmowie z mediami młodszy brygadier, Paweł Majda, który dowodził akcją.
Zbiornik, którego nie powinno być na placu zabaw
Do tragedii doszło w przedszkolu "Radosne nutki" przy ulicy Leśnej. Przedszkole mieści się na parterze budynku mieszkalnego, a do dyspozycji ma znajdujący się na przeciwko plac zabaw. Jak dowiedzieli się dziennikarze Super Expressu, placówka dzierżawi teren od stadniny koni. Zbiornik, w którym utonął chłopiec nie był nawet typową studzienką kanalizacyjną.
- Jest to jakiś zbiornik, który kiedyś służył na gromadzenie wody lub innej cieczy. Jest dość dużej średnicy, około 6 metrów. Na samym środku tego zbiornika jest nieduży właz w kształcie kwadratu ok 40x40 cm. Było od góry zabezpieczone takim a la kominem. Nie było to szczelnie przykryte. Były takie dwie ściany z boku betonowe na których był daszek, ale pod spodem było przejście pod tym, mogła mała drobna osoba przejść pod tym daszkiem. Ten zbiornik znajdował się na terenie, gdzie był zorganizowany plac zabaw dla dzieci - wyjaśniał dowódca akcji ratunkowej.
Śledczy pracowali na miejscu tragedii do późnych godzin wieczornych.
Źródło:
se.pl