Karol urodził się niespodziewanie w 28. tygodniu ciąży w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. Tuż po jego narodzinach okazało się, że jego serduszko ma wadę - nie doszło do zamknięcia przewodu tętniczego. To przypadłość, która spotyka około 30 proc. wcześniaków. W pierwszej kolejności próbuje się ją skorygować za pomocą leków. Niestety te w przypadku Karolka okazały się nieskuteczne. Lekarze opiekujący się chłopcem nie chcieli zwlekać i gdy chłopiec nieco przybrał na wadze, zdecydowali się przeprowadzić zabieg.
Łódź. Pierwsza taka operacja u wcześniaka
Medycy nie chcieli decydować się na operację na otwartej klatce piersiowej. Zamiast niego wybrali kardiologię interwencyjną. Zabieg miał polegać na tym, że za pomocą żyły udowej kardiochirurdzy mieli dostać się do serca i umieścić plastikowy cewnik uszczelniający tętnicę. Największym problemem przy zabiegu była waga chłopca. Kardiolog Paweł Dryżek przyznał podczas konferencji prasowej, że jeszcze nigdy wcześniej w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki nie operowano tak małego pacjenta. Dla zobrazowania problem przekazał, że serduszko Karolka „było wielości truskawki (miało około 3 cm), a tętnica, która wymagała interwencji - miała ledwie trzy milimetry długości. - Do tej pory najmniejszy pacjent, u którego robiliśmy tego typu zabieg ważył 2200 gramów - podkreśla kardiolog.
Karolek był operowany w inkubatorze
Z uwagi na niską wagę urodzeniową chłopca i problem z utrzymaniem właściwej temperatury ciała, z którymi zmagają się wcześniaki, zabieg wykonywany był w inkubatorze otwartym. Wszystkie ruchy lekarzy zaś były nadzorowane przez USG serca. - Było to potrzebne, żeby ocenić, czy właściwie umocowaliśmy zestaw zamykający i czy szczelne jest zamknięcie przewodu tętniczego - tłumaczy dr Paweł Dryżek. - Badanie ultrasonograficzne pozwala na uwidocznienie naczynia. Pod taką kontrolą dochodzi do nakłucia naczynia i wprowadzenia plastikowego cewnika – dodaje.
Na szczęście zabieg zakończył się sukcesem, serduszko chłopca zostało naprawione. Zdaniem lekarzy nie powinien mieć wpływu na rozwój chłopca.
Mama Karolka w rozmowie z TVN24 przyznała jednak, że diagnoza i zabieg jej synka był dla niej ogromnym stresem. - Był strach o dziecko, niepewność, czy się uda. Na szczęście trafił pod opiekę ekspertów i dlatego wierzyliśmy, że go uratują – podkreśla.
Zdaniem lekarzy chłopiec szybko nabiera sił i przybiera na wadze. Wkrótce będzie mógł wrócić z mamą do domu.