Na oddziale ginekologiczno-położniczym zakopiańskiego szpitala doszło do awarii urządzeń wykorzystywanych podczas cesarskiego cięcia. W wyniku przegrzania zapaliła się aparatura, a pacjentka - kobieta w trakcie operacji - została poparzona. Młoda mama mówi o płonącym łóżku, na którym leżała, lekarze dementują, twierdząc, że nie doszło do pożaru. Na szczęście, mimo że sytuacja miała miejsce przed wyjęciem dziecka z macicy, noworodkowi nic się nie stało.
Zobaczyła, że łóżko się tli
Podczas planowanego zabiegu cesarskiego cięcia doszło do awarii aparatury zabiegowej. "Gazeta Wyborcza", która dotarła do pacjentki i lekarzy podaje, że zabieg został przerwany, a pacjentka poparzona. Po opanowaniu sytuacji, zabieg dokończono, a noworodek urodził się z 10 punktami w skali Apgar. Pacjenta zapowiada, że sprawa trafi do sądu, szpital twierdzi, że jej relacja odbiega nieco od prawdy. Młoda mama w rozmowie z dziennikarzami, wspomina bowiem o tym, że łóżko na którym leżała w czasie zabiegu zajęło się ogniem. – "Zobaczyłam, że coś się tli. Prześcieradło czy mata, na której leżałam, się paliła" - cytuje kobietę "Gazeta Wyborcza".
Czytaj również: Dorota była w 5. miesiącu ciąży, zmarła w szpitalu. W końcu znamy przyczynę śmierci
W trakcie cesarki zgasło światło. Matka błagała o przerwanie zabiegu, teraz pozywa szpital
Szpital zaprzecza i przeprasza
Według dra Huberta Wolskiego, kierownika oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala im. Chałubińskiego w Zakopanem, nie doszło do pożaru, a jedynie do przegrzania się urządzenia, które jednak rzeczywiście doprowadziło do poparzenia 2. stopnia - pacjentka ma dwie 15-centymetrowe rany na plecach i udzie, które natychmiast zostały schłodzone i opatrzone przez wezwanego na salę chirurga. Kobieta wyznała również, że najgorsze było to, że do zdarzenia doszło, gdy dziecko było jeszcze w macicy. Ponieważ zabieg przerwano, nie wiedziała, co dzieje się z jej malcem i czy wszystko dobrze się skończy.
– To było straszne doświadczenie, bardzo się bałam. Teraz nadal bolą mnie biodro i udo, bo w tamtej okolicy mam dwie rany. Poparzenie drugiego stopnia – mówiła w rozmowie.
Szpital przeprosił pacjentkę i jej rodzinę, nie poinformował jednak, dlaczego doszło do awarii, ponieważ sprawę badają jeszcze specjaliści z placówki oraz z firmy produkującej aparaturę.
źródło: Gazetawyborcza.pl. natemat.pl