Spis treści
- Czym zajmuje się doradca macierzyński. Co to za zawód?
- Czy w Polsce dużo osób zajmuje się świadczeniem tego typu usług?
- A dlaczego Pani zdecydowała się doradzać innym rodzicom?
- Jakie trzeba mieć predyspozycje i kwalifikacje by zostać doradcą macierzyńskim?
- Z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się rodzice do doradcy macierzyńskiego?
- Jak zwykle wyglądają takie konsultacje?
- Najdziwniejsza rzecz, o którą prosili rodzice...
- Udało się?
Czym zajmuje się doradca macierzyński. Co to za zawód?
Doradca macierzyński nie jest zawodem na polskim rynku. To usługa. W wielu krajach doradztwo macierzyńskie ogranicza się do usługi pomagającej w wyborze produktów - baby consierge. Istnieje także doula postpartum, czyli usługa opieki douli nad rodziną po porodzie, do której mi najbliżej. Jako doradca macierzyński skupiam się na wsparciu rodziców w najważniejszym dla nich okresie budowania relacji z dzieckiem. Nie jestem nianią i nie opiekuję się niemowlęciem, ale pokazuję wiele możliwości, rozwiązań i pomysłów, które ułatwiają i podnoszą komfort życia. Moją ideą jest by rodzic uwierzył w siebie, swoje przeczucia i nawiązał z dzieckiem kontakt oparty na wzajemnym zaufaniu i zrozumieniu.
Czy w Polsce dużo osób zajmuje się świadczeniem tego typu usług?
Nie spotkałam się z osobą zajmującą się tylko doradztwem macierzyńskim. Są firmy mające doradztwo w swojej ofercie, ale obok innych usług lub łączą je ze sobą.
A dlaczego Pani zdecydowała się doradzać innym rodzicom?
To przyszło do mnie samo. Kiedy urodziłam pierwsze dziecko, dość szybko byłam proszona o wsparcie i pomoc wśród znajomych. Już wtedy zauważyłam, że nikt nie zajmuje się "świeżymi" rodzicami. Uwagę przykuwa przyszła mama, a po porodzie wszyscy koncentrują się na dziecku. Uważa się, że rodzice bardzo cieszą się dzieckiem, nową sytuacją i nie mają żadnych problemów. Obraz uśmiechniętej mamusi spacerującej z wózkiem jest jednym z najpopularniejszych stereotypów macierzyństwa. Często jest jednak zupełnie inaczej. Rodzice są pozostawieni sami sobie, nie wiedzą do kogo mogą zwrócić się o pomoc.W wielu przypadkach znajomi lub rodzina przedstawiają gotowe recepty, bądź po prostu z doświadczenia bagatelizują to, co rodzicom wydaje się ważne. Świat nieuchronnie się zmienia. Nie żyjemy już tak często w rodzinach wielopokoleniowych i nie uczestniczymy we wspólnym wychowywaniu dzieci, nie wiemy jak zajmować się niemowlęciem. Nierzadko spotykam się z sytuacją, kiedy własne dziecko jest pierwszym noworodkiem, z którym dorośli ludzie mają do czynienia. Wtedy zagubienie i stres zwielokrotnia się. Bywa, że nie wierzymy też własnemu instynktowi bądź mieszkamy z dala od rodziny i nie mamy kogo prosić o pomoc. Po wielu latach współpracy z młodymi rodzicami postanowiłam ubrać to, co robię w ofertę. I tak powstał "Maminiec".
Jakie trzeba mieć predyspozycje i kwalifikacje by zostać doradcą macierzyńskim?
Trzeba umieć słuchać, starać się być empatycznym, pozbyć się filtrów, przez które patrzymy. Mieć świadomość złożoności sytuacji i nie narzucać swojego zdania. Długo nad tym pracowałam. Bardzo bliska jest mi myśl Johna Wilmot'a "Zanim się ożeniłem miałem sześć teorii na temat wychowania dzieci. Teraz mam sześcioro dzieci i ani jednej teorii". Rzeczywiście, zanim zostałam mamą, chłonęłam wszelkie nowinki wychowawcze i byłam przekonana, że zawsze jest złoty środek na każdą sytuację. Tak naprawdę to dzieci (nie tylko moje) są moimi najlepszymi nauczycielami. Teraz wiem, że nic nie jest jednoznaczne - białe lub czarne. Nie oceniam, nie pouczam i wierzę w dobro człowieka. Po prostu lubię ludzi. W pracy bardzo pomaga mi bycie doulą. Oczywiście, oprócz doświadczenia przydają się także konkretne umiejętności jak udzielanie pierwszej pomocy, masaż dziecięcy. Poszerzam też swoją wiedzę, uczestnicząc w specjalistycznych szkoleniach organizowanych m.in. przez Fundację Rodzić Po Ludzku i Stowarzyszenie Doula w Polsce.
Z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się rodzice do doradcy macierzyńskiego?
Bardzo różnymi, trudno wymieniać wszystkie, ale zaczynają się od pomocy w higienie noworodka (pieluchowanie, kąpiele, ubieranie), przez łagodzenie kolki do ustalenia planu dnia, pomocy w nauce zasypiania. Często są to wątpliwości i pytania typu: "czy to normalne, że...?". Ale należy pamiętać, że dla każdego rodzica jego problem z dzieckiem, choćby błahy jest najbardziej palący i podcinający skrzydła.
Jak zwykle wyglądają takie konsultacje?
Rodzice zgłaszają swój niepokój lub wątpliwość i wypełniają indywidualną ankietę, na podstawie której opracowuję możliwości wsparcia. Jeśli to pokrywa się z ich oczekiwaniami, wtedy się spotykamy. Na spotkania jeżdżę z Franiem (lalką), na nim pokazuję co i jak można zrobić. Nie wchodzę w relacje rodzice-dziecko, obserwuję, doradzam, pokazuję inne wyjścia. Rodzice sami wybierają najwłaściwsze metody dla siebie i własnego dziecka. Mają poczucie decyzyjności i sprawczości, dzięki temu ich wiara we własne rodzicielskie kompetencje rośnie. Po każdym spotkaniu wysyłam mailem list podsumowujący z ewentualnymi ustaleniami lub wskazówkami.
Najdziwniejsza rzecz, o którą prosili rodzice...
Chyba najdziwniejszy był dla mnie czas wspierania rodziców, których około dwuletnie dziecko połknęło baterie. Oczywiście, dziecko było pod opieką lekarską, ja stanowiłam ich podporę emocjonalną, a nasze (moje i rodziców) działania ograniczały się do wzbogacania diety w produkty ułatwiające wydalenie baterii i obserwacja kupek. Ale napięcie było niewiarygodne.
Udało się?
Tak, udało się ostatniego dnia kiedy już było wiadomo, że jeśli baterie nie zostaną "znalezione" dziecko czeka zabieg medyczny. Długo będę pamiętać swoją radość i satysfakcję szczęśliwego "znalazcy".
Dziękuję za rozmowę.
Izabela Sztandera jest doulą i doradcą macierzyńskim. Wspiera rodziców w pierwszym roku nowo narodzonego życia. Wskazuje możliwe sposoby rozwiązywania problemów. Umacnia wiarę w rodzicielskie kompetencje. Poprawia komfort życia, wnosi wiedzę i spokój w życie rodziców.