Jest taki żart, w którym mówi się, że małe dzieci są tak słodkie, że miałoby się ochotę je schrupać. A potem, gdy już dorosną żałuje się, że się tego nie zrobiło... Chodzi oczywiście o to, że gdy już pojawia się słynny bunt dwulatka lub pociecha wejdzie w wiek nastoletni i dogadanie się z nią staje się dużo trudniejsze przekonujemy się o tym, jak trudna jest rola rodzica.
Dziś jednak skupimy się na tej pierwszej części dowcipu. Założymy się, że pamiętasz sytuacje, w których po prostu udawałaś, że chcesz zjeść maluszka - ustami chwytałaś płatki jego uszek, „podgryzałaś” stopy. Wiesz, że nie tylko ty tak robisz? Wielu rodziców czuje silną potrzebę tego typu zabaw i naukowcy wiedzą, czym to wytłumaczyć.
Czym jest „słodka agresja”?
Słodka agresja (Cute Aggression) zwana też „dymorficzną ekspresją” to chęć ściskania, zgniatania, gryzienia, podszczypywania rzeczy postrzeganych jako urocze.
Tego typu połączenie pozytywnych emocji z chęcią „agresywnego” zachowania może też objawić się w stosunku do drugiego człowieka. Dla rodziców kimś „tak uroczym, że aż chciałoby się je schrupać” jest dziecko, zwłaszcza niemowlę.
Ta ogromna chęć wyściskania czy ugryzienia malucha to nic innego jak właśnie próba poradzenia sobie z emocjami, jakie nas zalewają. Zjawisko to przypomina nieco płacz ze śmiechu czy śmiech w czasie wielkiego żalu, rozpaczy.
Obserwując zachowanie rodzica z boku można łatwo dojść do wniosku, że sposób, w jaki wyraża daną emocję (w stosunku do dziecka jest to przypływ radości i miłości) jest zupełnie nieadekwatny do tego, w jaki zwykle ją manifestujemy.
Nadmierne szczęście z powodu bliskości z maluchem wywołać może u mamy lub taty chwilową utratę kontroli nad emocjami, więc mózg szybko znajduje naturalny sposób na utrzymanie zdolności do efektywnej opieki i zapewnienia bezpieczeństwa. Chodzi więc zwyczajnie o równoważenie jednej mocnej emocji ekspresją innej
- wyjaśnia neurologopeda Justyna Zajdel-Rapa.

Co ciekawe, nagłą chęć „schrupania” dziecka mogą odczuwać nie tylko rodzice maluszka, ale także np. dziadkowie.
Co o słodkiej agresji mówią naukowcy?
Badacze już w 2015 roku przyjrzeli się temu zjawisku. Pokazując dorosłym zdjęcia dzieci odpowiednio „podrasowane” (np. z nieco powiększonymi graficznie oczami czy zaokrąglonymi policzkami, by wydawały się jeszcze bardziej urocze) zauważyli, jak wpływa to na ich reakcje emocjonalne.
Okazało się, że ochota zrobienia czegoś agresywnego w stosunku do widzianego dziecka (np. uszczypnięcie go w policzek czy „pożarcie” go) rosła, gdy rosły względem niego pozytywne uczucia.
Nasze organizmy dążą do równowagi, dlatego nagły nadmiar szczęścia mózg równoważy za pomocą czegoś negatywnego.
Badania pokazują, że takie zachowanie, jak potrzeba uszczypnięcia, podgryzania (z miłością) maluszka to po prostu sposób mózgu na przywrócenie stabilizacji emocji. Taka reakcja zmniejsza stres, który odczuwamy z powodu obezwładniającej radości wobec dziecka
- czytamy na profilu @neurologopeda_najezykach.
Słodka agresja to ciekawe zjawisko i warto zauważyć, że dotyczy nie tylko dzieci, lecz także zwierząt domowych. To m.in. dlatego podczas zabawy z psem czy kotem trzeba zwracać uwagę na to, jak przytulają je i ściskają nasze pociechy (i jak sami to robimy). Zalani pozytywnymi uczuciami do pupila oszołomieni jego „słodkością” możemy zrobić mu krzywdę.