„Zabierzcie mnie na salę, bo mam dla kogo żyć”. Aneta Żuchowska o zagrożonej ciąży

2025-07-24 15:30

W nowym odcinku „Królowych Matek” gościem na kanapie u Natalii Kosznik, była Aneta Żuchowska, która opowiedziała o drugiej ciąży. Od początku była ona walką o każdy dzień. „Myślałam, że to miesiączka, ale krwawić nie przestałam” - mówi. Dziś jej córka, która w chwili urodzenia ważyła 700 gramów, przypomina jej, że cuda naprawdę się zdarzają.

Królowe Matki odc. 6, Aneta Żuchowska o skrajnym wcześniactwie

Kim jest Aneta Żuchowska?

Jej historia jest jak gotowy materiał na film. Męża poznała tuż przed przysięgą i to przed milionami widzów w programie Ślub od pierwszego wejrzenia. Ich rodząca się miłość sprawiła, że byli jedną z najbardziej lubianych par tego telewizyjnego show, w którym choć partnerów dobierają eksperci, często dochodzi do rozstań. Dziś Aneta i Robert Żuchowscy mają dwójkę dzieci, w tym córeczkę, która jest skrajnym wcześniakiem, urodzonym w 24 tygodniu ciąży. Wieść o tym, że Aneta urodziła na początku 6 miesiąca, była dla wielu szokiem. „700 gram cudu, który miał być poronieniem” - tak mówiła o córce, gdy oficjalnie poinformowała o tym, że urodziła. A jednak to opowieść o nadziei. To niesamowite, jak szczęśliwie się potoczyła.

Druga ciąża i skrajne wcześniactwo córki

Druga ciąża Anety Żuchowskiej od początku była trudna i zupełnie inna niż pierwsza. Zamiast spokoju pojawił się strach, niepewność i brak odpowiedzi, co się dzieje z jej ciałem.

Chciałabym, żeby każda kolejna ciąża wyglądała tak samo jak pierwsza, ale z jakichś powodów druga była kompletnie inna. Straszne to było na początku dla tak aktywnej osoby jak ja, bo wprost powiem: krwawiłam od pierwszego dnia. Myślałam, że to miesiączka, a później się okazało, że to jednak ciąża. Ale krwawić nie przestałam”.

Przez wiele miesięcy leżała i czekała, słysząc od lekarzy, że wszystko z dzieckiem jest w porządku, ale nikt nie umiał jej powiedzieć, dlaczego wciąż krwawi.

Całą Polskę zjeździłam, bo musiałam więcej odpoczywać, ale nikt mi nigdy nie powiedział, dlaczego krwawię. I tak było aż do dnia porodu. To nie było jakieś plamienie, tylko prawdziwe krwawienie, a ja miałam tylko leżeć i odpoczywać. Ciężko było z tym, że żaden lekarz nie umiał powiedzieć, co się dzieje”.

Kiedy w końcu zaczęła się akcja porodowa, wiedziała, że to moment, w którym musi zawalczyć, choć strach był ogromny.

Powiedziałam wtedy Robertowi: mają nie czekać. Absolutnie. Mamy dziecko, mamy po co wracać. Proszę mnie zabrać. Ja się tego kompletnie nie bałam, wiedziałam, co się dzieje, byłam świadoma. Chciałam żyć, bo miałam dla kogo.”

Dziś Hania, która ważyła zaledwie 700 gramów i według lekarzy mogła nie przeżyć, rośnie i każdego dnia udowadnia, że cuda naprawdę się zdarzają. A Aneta, patrząc na córkę, wie, że każdy dzień strachu był walką, którą warto było podjąć.

M jak Mama Google News