Tzw. ustawa Kamilka, czyli potoczna nazwa nowelizacji przepisów dotyczących ochrony dzieci przed przemocą, została wprowadzona w lutym 2024 r., standardy obowiązują od 15 sierpnia ubiegłego roku. Chociaż niesie za sobą i wiele dobra, „ustawa Kamilka” była krytykowana, m.in. z powodu chaosu, który z jej powodu zapanował w szkołach.
Nigdy nie było z tym łatwo, w roku szkolnym 2024/2025 r. jeszcze większym wyzwaniem było znalezienie rodziców chętnych do opieki nad dziećmi podczas szkolnych wycieczek. Jedno to pojawienie się chętnych, drugie - aby mieli one wymagane dokumenty.
Rodzic, który chce być opiekunem na wycieczce, musi mieć zaświadczenie o niekaralności, a także wyrazić zgodę na sprawdzenie w Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym
Rodzic - opiekun wycieczki działa jako wolontariusz i podlega weryfikacji karalności. Najlepiej ustalić listę rodziców - wolontariuszy na początku roku i zweryfikować ich zgodnie z art. 21 ustawy. Planowana jest zmiana przepisów, która zwolni rodziców z obowiązku dostarczania zaświadczeń z KRK
- mogłyśmy przeczytać w materiałach udostępnionych przez Ministerstwo Sprawiedliwości.

Będzie nowelizacja ustawy Kamilka, projekt jest już gotowy. Co się zmieni? Będzie łatwiej (przynajmniej w teorii, bo chętnych nigdy nie było wielu) o opiekunów - chętni nie będą już musieli przedstawiać zaświadczenia o niekaralności.
Zanim zmiany wejdą w życie, nauczyciele, którzy chcą gdzieś wyjść z dziećmi, muszą szukać chętnych do pomocy rodziców. A ich grono jest znacznie ograniczone, o czym przekonała się pani Justyna.
„Ostatnie tygodnie sprawiły, że naprawdę mam dość”
Może kogoś zainteresuje moja opowieść i odnajdzie w niej również swoje doświadczenia. Odkąd pamiętam, w grupach przedszkolnych czy klasach w szkołach, do których chodzili moi synowie, byłam tym zaangażowanym rodzicem. Nie potrafię przeczekać tego momentu, gdy nikt nie chce zgłosić się do trójki klasowej czy wziąć udział w jasełkach czy w innej akcji z udziałem rodziców. To moja słabość, ale z drugiej strony nawet lubię to działanie, czuję, że mam jakiś wpływ na otoczenie chłopców.
Na wycieczki też chodzę od zawsze, miałam jakąś taką niepisaną zasadę z nauczycielami, że wiedzieli, że mogą na mnie liczyć, gdy nikt się nie zgłosi. Sama jestem sobie szefem, ma to wiele minusów, ale są i plusy - a jednym z nich jest wzięcie wolnego w ostatniej chwili. Tych wyjść nie ma jakoś specjalnie dużo, potrzebna byłam może raz na kwartał. Czasem częściej, ale nie czułam się jakoś obciążona czy wykorzystywana. Wszystko zmieniło się w tym roku szkolnym, a ostatnie tygodnie sprawiły, że naprawdę mam dość.
„Nie jestem jedynym rodzicem z zaświadczeniem, ale chyba jedynym, który nie liczy dni urlopu”
Żałuję, że złożyłam wniosek o zaświadczenie o niekaralności, że mam świstek. Gdybym nie była taka wyrywna, miałabym mnóstwo argumentów. „Nie mam, nie da się tak szybko, może innym razem”. A tak znów jestem tą, która wszędzie pójdzie. Tylko w tym roku to już przesada. Mam już dość bycia dyżurnym rodzicem. Wcześniej byłam tym awaryjnym, teraz czuję się w obowiązku. Wiem, że mogę odmówić, ale z drugiej strony może to się wiązać z tym, że dzieciaki nigdzie nie pójdą, a tego też nie chce.
Nie jestem jedynym rodzicem z zaświadczeniem, ale chyba jedynym, który nie liczy dni urlopu. Przetrwałam jakoś rok szkolny, na zieloną szkołę pojechali inni rodzice. Ale teraz dzieci nudzą się w szkole, nikomu już nie chce siedzieć się w ławkach. Jestem za, niech wychodzą, nawet na rynek czy do parku na lody, niech coś się dzieje. Tylko to wiąże się z tym, że jestem potrzebna. A ja już nie chcę. Właściwie każdy tydzień to wycieczka i prośby o opiekę. Czasem uda się znaleźć innych opiekunów, ale najczęściej jest cisza i wiadomość wychowawcy, na którą wiem jak odpowiem.
Moje plany na wakacje? Ćwiczenie przetrzymywania niezręcznej ciszy. Liczę na to, że inni będą się chętniej odzywać.