Dzieci same opuściły żłobek. Dyrekcja tłumaczy, że „konserwator nie domknął furtki”

2025-03-08 9:53

Dzieci z jednego z prywatnych żłobków niedaleko Szczecina zupełnie same opuściły teren placówki. Kobieta, która je zauważyła twierdzi, że maluchy poruszały się po drodze bez opieki, sama odprowadziła je do placówki.

Dzieci same opuściły żłobek. Dyrekcja tłumaczy, że „konserwator nie domknął furtki”

i

Autor: Getty images Dzieci same opuściły żłobek. Dyrekcja tłumaczy, że „konserwator nie domknął furtki”

Posyłając dziecko do żłobka i przedszkola wiele uwagi poświęcamy temu, jak działa placówka, czy dyrekcja dba o szkolenia pracowników m.in. w kwestii bezpieczeństwa dzieci, czy na teren placówki łatwo jest wejść nie będąc rodzicem.

To wszystko ma znaczenie, jednak mimo sprawdzenia wielu kwestii czasem okazuje się, że coś, co miało działać nienagannie, zawodzi. Tak było w przypadku jednego z prywatnych żłobków w Bezrzeczu niedaleko Szczecina. Błąd konserwatora, niedomknięta furtka, niedostateczna uwaga opiekunów. Prawdopodobnie splot tych czynników sprawił, że troje maluchów znalazło się na drodze publicznej.

Troje dzieci bez opieki na drodze

O niepokojącej sytuacji w okolicy prywatnego żłobka przy ulicy Aloesowej w Bezrzeczu poinformowała jedna z kobiet, która w czwartek 6 marca przejeżdżała obok placówki. Prowadziła samochód, gdy zauważyła kilkoro małych dzieci w wieku około dwóch lat, spacerujących po drodze publicznej.

Niepokojące było to, że maluchom nie towarzyszył żaden dorosły opiekun. Jak na lokalnej grupie dla mieszkańców na Facebooku przekonuje pani Karolina, sama jest mamą dwójki dzieci i nie wyobraża sobie, jak mogło dojść do takiej sytuacji.

Zatrzymałam auto wraz z drugim i odprowadziliśmy dzieci do placówki - Pani wybiegła i nic nie powiedziała tylko odwróciła się na pięcie i poszła dalej… dzieci były na dworze i wyszły na ruchliwą ulicę! Były tam same! Zwróćcie uwagę!

- brzmi treść posta.

Dzieci miały wyjść ze żłobka w godzinach popołudniowych, gdy dwie grupy żłobkowiczów znajdowały się na placu zabaw.

- Opiekunki przebywały z dziećmi na placu zabaw. Były to dwie grupy żłobkowe, opiekunki były cztery. W tym samym czasie na miejscu pracował konserwator, który wynosił matę. Nie zauważył, że nie przekręcił zamka w furtce. Dzieci to wykorzystały

- tłumaczy dyrektorka żłobka w rozmowie z tvn24.pl.

Opiekunki zostały ukarane w trybie dyscyplinarnym

Jak podaje Głos Szczeciński, wspomniany przez dyrektorkę placówki konserwator miał wynosić z placu zabaw ciężką gumową matę i nie zamknąć furtki na klucz, pozostawiając ją uchyloną.

Ta chwila wystarczyła, by dzieci wyszły poza teren placówki, niezauważone przez opiekunów.

Właśnie ta kwestia budzi sporo wątpliwości i niepokój innych osób komentujących post na lokalnej grupie. Rodzice dyskutują, jak to możliwe, że maluchy znalazły się na ruchliwej ulicy, po której poruszają się samochody.

Wystarczyła chwila nieuwagi kierowcy lub większa prędkość, by doszło do tragedii. W komentarzach nie brakuje opinii, że sprawa powinna znaleźć swój finał wyżej, a w placówce należy przeprowadzić gruntowną kontrolę.

Ta, jak zapewnia dyrektorka placówki, już się odbywa. Od czwartku w żłobku trwają spotkania z wychowawcami, podjęto również decyzję o ukaraniu trojga pracowników. Dwie opiekunki i konserwator zostali ukarani w trybie dyscyplinarnym.

- Podjęłam tę decyzję z żalem, bo to są bardzo dobrzy pracownicy (...) Ale doszło do sytuacji, do której nie powinno dojść. To nie był wypadek, to było niedopełnienie obowiązków służbowych

- przekazała dyrektorka placówki Małgorzata Błaszkiewicz.

Jak zapewnia, zadbano o to, by taka sytuacja nigdy już się nie powtórzyła. Przeprosiła także rodziców za zaniedbanie, którego się dopuszczono.

M jak Mama Google News

Zobacz tez: Ile zarabia opiekunka do dzieci? Tu wynagrodzenie wynosi najwięcej i najmniej: