Sprawdzenie organizacji dyżurów na małych oddziałach położniczych to główny cel zapowiadanych przez NFZ kontroli. Braki w personelu to bowiem jeden z pierwszych wniosków, jaki nasuwa się po tragedii do której doszło w maju tego roku w bielskim "Esculapie". Po śmierci pacjentki, w listopadzie zarzuty otrzymało dwóch lekarzy - ginekolog i anestezjolog. Kolejnym etapem postępowania są zarzuty wobec dwóch pielęgniarek.
Zarzuty wobec personelu i konsekwencje prawne
Dwaj lekarze usłyszeli zarzut narażenia pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie śmierci. Pierwszy zarzut dotyczy też jednej z pielęgniarek. 59-latka podjęła się przeprowadzenia zabiegu operacyjnego u pacjentki, u której wystąpił wstrząs. Później wraz z drugą pielęgniarką miała poświadczyć nieprawdę w dokumentacji medycznej, która dotyczyła reoperacji.
Ginekolog i anestezjolog mają zakaz wykonywania zawodu lekarza. Ponadto objęci są dozorem policyjnym, mają zakaz kontaktu ze świadkami. Sąd zasądził też poręczenie majątkowe. Prokuratura poinformowała też, że za czyny zarzucane pielęgniarkom grozi kara od 3 do 5 lat pozbawienia wolności.
Konsekwencją wydarzeń z maja 2025 roku było też wykreślenie szpitala z rejestru podmiotów leczniczych prowadzonych przez wojewodę. Oznacza to formalne zamknięcie placówki.
Kontrole porodówek w całym kraju
Śmierć 41-letniej Anny z Żywiecczyzny po porodzie w Centrum Medycznym "Esculap" w Bielsku-Białej może być tragicznym skutkiem ogólnopolskiego problemu. Wiceminister zdrowia Tomasz Maciejewski zapowiedział kontrole oddziałów ginekologiczno-położniczych w całym kraju. Głównym celem kontroli będą placówki w których przyjmuje się mniej niż 400 porodów rocznie. To tam istnieje większe prawdopodobieństwo problemów kadrowych i złej organizacji dyżurów lekarzy, a także nieodpowiednich procedur w przypadku powikłań po zabiegach.