Życie rodziny do góry nogami wywróciło się w wakacje. Rankiem 14 sierpnia chłopiec nagle upadł, bo choć jak co dzień chciał pobiec do swoich ulubionych książeczek, nie dał rady tego zrobić. Gdy sytuacja się powtórzyła, mama niezwłocznie udała się z chłopcem do szpitala w Ciechanowie.
To dla rodziny był dopiero początek koszmaru, bo tym, co sprawiło, że czas się zatrzymał okazała się diagnoza. Tę usłyszeli już w Warszawie, po długim badaniu.
„Pani dziecko ma nowotwór, musimy je natychmiast operować”
To słowa, które od lekarza usłyszała pani Maria, mama Antosia. Na zdjęciu z rezonansu magnetycznego widać było szereg zmian, które zaatakowały kręgosłup chłopca. Lekarz wyjaśnił, że operacja, choć bardzo ryzykowna, jest w tej chwili jedynym ratunkiem. Mama chłopca usłyszała, że musi pożegnać się z synkiem.
− Miałam 30 minut, aby ściągnąć męża z pracy, żebyśmy mogli ucałować nasze dziecko z pytaniem w głowie czy to nie jest nasz ostatni całus. Kładąc Antosia do łóżeczka przed blokiem operacyjnym, szeptaliśmy mu do ucha, jak bardzo go kochamy, jak bardzo jest dzielnym dzieckiem, że czekamy na niego
- pisze mama Antosia w opisie zbiórki na Siepomaga.
Operacja trwała 6 godzin, a rodzice chłopca usłyszeli, że decydujące będą następne godziny. Antoś prosto z bloku operacyjnego trafił na oddział intensywnej opieki medycznej, gdzie spędził 2 dni. Później został przetransportowany do warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka na oddział onkologii, gdzie rozpoczął chemioterapię.
U chłopca zdiagnozowano neuroblastomę w 4. stopniu zaawansowania: guz przestrzeni zaotrzewnowej i kanału kręgowego z licznymi przerzutami do szpiku i kości.
Niestety, Maria i Krzysztof, rodzice chłopca usłyszeli, że przed nimi i ich synkiem długa droga. Po chemioterapii chłopca czeka megachemioterapia, operacyjne usunięcie guza, przeszczep komórek macierzystych, radioterapia i immunoterapia. Jednak by zapobiec wznowie choroby, szansą jest bardzo kosztowna seria szczepionek przeciwko wznowie. Leczenie to nie jest refundowane w Polsce, dostępne jedynie w USA.
To dlatego zdecydowali się zrobić wszystko co w ich mocy, by ich synek otrzymał szansę na zdrowie i życie bez potwora, jak określają neuroblastomę.
Rodzice chłopca apelują o wszelką pomoc, bo koszt zagranicznej terapii przekracza ich możliwości finansowe. Muszą zebrać 2 miliony złotych, do tej pory udało się uzbierać 458 tysięcy złotych. Z góry dziękują za każdą wpłaconą złotówkę na zbiórkę na stronie Siepomaga i udostępnienie zbiórki.
„Kolejnej szansy możemy już nie mieć”
Po trzech miesiącach leczenia w Warszawie okazało się, że to nie przyniosło spodziewanego efektu, rak się nie wycofał. Rozsiew jest ogromny, chłopiec ma przerzuty w całym ciele.
Antoś rozpoczął więc chemioimmunoterapię dostępną jedynie w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie. Proces leczenia jest bardzo wyczerpujący, jego mama, która stale towarzyszy synkowi nie potrafi opowiadać o tym bez płaczu.
− Siedzisz obok i nie wiesz co masz zrobić. Jedyne, co możesz zrobić to przytulić dziecko. Nie uzdrowisz go tym, że go przytulisz, ale tylko tyle możesz zrobić
- mówi łamiącym się głosem pani Maria, mama Antosia.
Oboje z mężem starają się wspierać go i być przy nim, by czuł, że w tej ciężkiej walce nie jest sam. Choć Antoś nie skończył jeszcze 2 lat, wycierpiał już tak wiele. Jego rodzice proszą o wszelkie wsparcie w zebraniu ogromnej kwoty pieniędzy.