Tosia i Krzyś szukają kochającej rodziny. "Potrzebują rodziców, którzy rano powitają buziakiem w czoło"

2023-03-03 12:40

7-letnie bliźnięta Tosię i Krzysia los ciężko doświadczył. Dzieci dwukrotnie straciły bezpieczny dom i 3 lata temu trafiły do specjalistycznego domu dziecka. Mimo to, cały czas mają nadzieję, że w końcu znajdą rodziców, którzy ich pokochają i obdarzą ciepłem.

Tosia i Krzyś szukają kochającej rodziny. Potrzebują rodziców, który napełnią codzienność ciepłem
Autor: Screen "Uwaga! TVN" Tosia i Krzyś szukają kochającej rodziny. "Potrzebują rodziców, który napełnią codzienność ciepłem"

Sytuację tego wyjątkowego rodzeństwa opisali dziennikarze programu „Uwaga! TVN”. Dzieci są bliźniętami urodzonymi w 2016 roku – w maju tego roku skończą po 7 lat. Dzieci są ze sobą niezwykle związane, przez wszystkie trudne sytuacje, jakich doświadczyły w swoim krótkim życiu, były i są dla siebie największym wsparciem. Szukają rodziców, którzy pokochają ich oboje i nie dadzą ich rozdzielić.

Uciekły od wojny by leczyć dzieci w Warszawie. Ewa Gorzelak apeluje: Pomóżmy mamom z Ukrainy

Dzieci mieszają w domu dziecka. „Mamy do czynienia z bohaterami”

Mając 4,5 roku Tosia i Krzyś trafili do domu dziecka. - Początek był trudny, dużo płakały. Nie chciały się przytulać, nie miały zaufania – opowiada reporterce Katarzyna Krefft z Domu im. Janusza Korczaka, regionalnej placówki opiekuńczo-terapeutycznej w Gdańsku.

Dziewczynka cierpi na porażenie mózgowe, zaś jej brat ma niezgrabność ruchową. Mimo swoich obciążeń, dzieci robią ogromne postępy.

- Myślę, że jeżeli patrzymy na nie przez pryzmat ciąży bliźniaczej, wczesnego porodu, niskiej wagi urodzeniowej, to w tej chwili mamy do czynienia z bohaterami. Oni poczynili ogromne postępy. Bardzo chcieli żyć. Odnosi się wrażenie, że dla tych dzieci nie ma słowa "niemożliwe" – dodaje Katarzyna Krefft. 

Tosia i Krzyś dwukrotnie stracili dom

W przeszłości maluchy doświadczyły dwóch strat. Najpierw sąd odebrał ich biologicznej matce, która je zaniedbywała oraz nadużywała alkoholu (i najprawdopodobniej też narkotyków).

- Jak dzieci trafiły do pieczy zastępczej, to były skrajnie zaniedbane. Jak zobaczyliśmy je pierwszy raz, to miały wykrzywione główki. To była oznaka, że przez większość czasu leżały w łóżeczku – mówi w „Uwaga! TVN” Wioletta Jachim z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Malborku.

Rodzicami zastępczymi była dla nich pani Anna Kołodziejska z mężem. Mimo że dzieci czuły się w ich domu dobrze, a do samej opieki nad nimi nie było uwag, urzędnicy zdecydowali, by umieścić ich w specjalistycznym domu dziecka. Powodem tej decyzji był pogarszający się stan zdrowia rodziców zastępczych. W ich domu bliźnięta spędziły tylko kilka lat.

- Jak dzieci były spakowane, to rozpacz była taka, że nie da się tego opisać słowami – wspomina Anna Kołodziejska.

Czekają na ciepłych, kochających rodziców już na zawsze

Choć przez ostatnie trzy lata dzieci zapomniały już o tym rozstaniu i zżyły się z pracownikami domu dziecka, nadal potrzebują kochających rodziców. Znalezienie jednak kogoś, kto zaadoptuje jednocześnie ich dwoje, nie jest łatwe. Ich rozdzielenie jednak nie wchodzi w grę. Oboje są dla siebie ogromnym wsparciem.

Krzysiu pomaga siostrze, która dopiero uczy się chodzić i na co dzień porusza się na wózku inwalidzkim. Tosia zaś jest bardzo opiekuńcza wobec brata. Ich miłość do siebie widać na każdym kroku.

Bezpieczny, ciepły dom z pewnością sprawi, że jeszcze lepiej będą się rozwijać. - Rodzina jest najlepszą terapią – podkreśla Katarzyna Krefft. I apeluje do wszystkich potencjalnych rodziców Krzysia i Tosi:

- Szukamy rodziców, którzy zaakceptują je takimi, jakimi są. Napełnią codzienność miłością i bliskością, ciepłem. Rano powitają buziakiem w czoło, będą w ciągu dnia i dadzą buziaka na dobranoc. W placówce staraliśmy się otworzyć skrzydła tym dzieciom, w tej chwili trzeba podmuchu miłości, żeby bliźniaki się uniosły.

W sprawie adopcji Krzysia i Tosi można kontaktować się bezpośrednio z Domem im. Janusza Korczaka w Gdańsku (ul. Abrahama 56 Gdańsk, tel. (58) 552 30 40, (58) 552 09 11).

Źródło: Uwaga! TVN