Latem ubiegłego roku głośno było o tym, że uczniowie opuszczają zbyt dużo zajęć. I że dzieje się tak za zgodą rodziców, którzy zwalniają dzieci ze szkoły, by wyjechać na rodzinny urlop. I że skala tego zjawiska jest o wiele większa niż w innych krajach.
Uczniowie nie mogą opuszczać aż tylu lekcji?
Plany związane z zakazem wypisywania aż tylu usprawiedliwień przez rodziców wywołały sporo emocji. Stanęło na tym, że kwestia ta odeszła w zapomnienie, a na plan pierwszy wysunęły się takie kwestie jak lekcje religii i edukacji zdrowotnej czy prac domowych.
Podczas ostatniej konferencji szefowa MEN, Barbara Nowacka wróciła do tematu nieobecności uczniów w szkole. Podkreśliła jednak, że chodzi o tzw. wagary, na które polscy uczniowie mają zbyt duże przyzwolenie. Że w porównaniu z uczniami z innych krajów stanowią pod tym względem wyjątek.
Kwestia usprawiedliwionych nieobecności (nie tylko przez lekarzy, ale i rodziców) została przemilczana.

Czy już w tym roku będzie można nie zdać przez wagary?
W czasie konferencji, Barbara Nowacka przekazała, że Ministerstwo Edukacji Narodowej bardzo poważnie myśli o ukróceniu przyzwolenia na nieusprawiedliwione nieobecności uczniów.
Powodem są skargi nauczycieli, którzy przez nieobecności uczniów mają problemy z realizacją programu nauczania. „Masowe nieobecności" (o których szefowa MEN mówiła już w listopadzie ubiegłego roku na antenie TOK FM) sprawiają, że nauka wygląda zupełnie inaczej, niż powinna.
W Polsce dziecko, młodzież, żeby zdać do kolejnej klasy, może mieć 50 proc. nieusprawiedliwionej nieobecności. (...) Mam nadzieję, że będziemy gotowi w ciągu kilku miesięcy do zaprezentowania takiej zmiany, która ukróci wagary.
Czy może oznaczać to, że już w drugim semestrze roku szkolnego 2024/2025 powinni bardziej się pilnować, by nie ryzykować braku klasyfikacji? Prawdopodobnie wiele zależy od tego, jak do tego pomysłu ustosunkuje się opinia publiczna.