„Bądź grzeczny”, „bądź grzeczna” - te słowa rodzice często wypowiadają. Co chcą osiągnąć? Aby dziecko było spokojne, nie rozrabiało, zachowywało się zgodnie z zasadami, mówiło „dzień dobry”, odpowiadało na pytania - lista jest dość długa, to słowo-worek, w którym zmieści się całkiem sporo.
Grzeczność bywa łączona również z podporządkowywaniem się, z rezygnacją z siebie na rzecz innych. Aby to im było dobrze, nawet, gdy nam tak nie jest. Czy na pewno na tym powinno nam zależeć?
Co kryje się za byciem grzecznym?
Psycholożka Justyna Bejmert byciu grzecznym poświęciła jeden z ostatnich wpisów na swoim instagramowym profilu. Specjalistka zwraca uwagę na to, co kryje się za „grzecznością”. Za tym, aby nie przeszkadzać, nie robić scen, być idealnym.
Nie wiedzieli, że za tą grzecznością krył się strach. Że jak będziesz trudna, przestaną Cię kochać
- czytamy na profilu @psycholog.justyna.bejmert.
„Grzeczność” to ciągłe rozmyślania, czy na pewno zachowujemy się tak, jak się tego od nas oczekuje, czy nikogo nie zawiodłyśmy. Co powinnyśmy zrobić, czego się od nas oczekuje. Czy na pewno możemy odmówić, czy nikogo nie urazimy? Czy możemy pozwolić sobie nie tylko na „nie”, ale i na emocje? Na pokazanie tego, co czujemy? Czy jeszcze nie teraz, jeszcze musimy się trzymać? Robić dobrą minę do złej gry.
Twoje wewnętrzne dziecko nauczyło się przetrwania przez uśmiech. Przez rezygnację. Przez bycie cichą
- wskazuje w swoim wpisie Justyna Bejmert.
Bo nauczone bycia „grzecznymi”, ciągle staramy się takie być. Tylko to wcale nie przynosi nam żadnych korzyści. Wręcz przeciwnie.

Pamiętaj, że już nie musisz być grzeczna
Psycholożka wymienia cechy „grzecznego” dorosłego. Może nie stawiać granic, tłumić emocje, zgadzać się na zbyt wiele, przepraszać za to, że czuje. I podkreśla, że możemy być sobą, możemy przestać być „grzeczne”.
Bo dorosłość to nie konkurs na bycie miłą. To prawo do głosu, do granic i do emocji
- podkreśla we wpisie psycholożka.
Polecany artykuł:
Często możemy się złapać na tym, że chcemy, aby dziecko było „grzeczne”. Dobrze zachowywało się w miejscu publicznym, było miłe dla odwiedzającej nas cioci. Ale czy na pewno chcemy, aby dbając o odczucia innych zapomniało o sobie? Nie chodzi o to, aby pozwalać młodemu człowiekowi na wszystko, ramy i zasady też są dobre. Uczmy ich, ale niech maluch wyraża siebie.
Szanujmy jego „nie”, to że nie zawsze stoi na baczność, że zdarza mu się krzyknąć. Tłumaczmy, uczmy empatii i uważności na innych. Ale nie każmy być „grzecznym”, aby to innym było dobrze.