Rodzice w latach 80. i 90. nie musieli obawiać się o to, że spędzamy za dużo czasu przed ekranem. Nie mieli też obaw, by zawiesić 7-letniemu dziecku klucz na szyi. Czy wysłać do sklepu, kiedy nagle okazało się, że zabrakło śmietany czy soli. Ale...
Dawniej rodzice też mieli mnóstwo obaw
Można spotkać się z opinią, że naszym rodzicom było trudniej jeśli chodzi o dostęp do pieluch, całej gamy kosmetyków czy pięknych ubranek.
Z drugiej strony - możnaby pomyśleć, że pod wieloma innymi względami mieli... łatwiej. Chociażby jeśli chodzi o skalę lęków współczesnych rodziców dotyczących emocji, zdrowia czy bezpieczeństwa dziecka. I świadomość, jak wielki wpływ na całe przyszłe życie dziecka ma mama, tata, a nawet rodzeństwo.
Jednak kiedy sięgniemy pamięcią w przeszłość, okaże się, że nasi rodzice również mieli swoje codzienne lęki i obawy. Prawdopodobnie każdy z nas przynajmniej raz usłyszał mrożącą krew w żyłach historię, która skończyła się tragicznie, a zaczęła od... przeciągu, siedzenia na betonie lub połknięcia arbuzowej pestki.
Czego dawniej obawiali się rodzice?
W mediach społecznościowych często pojawiają się rolki, które mają przywołać wspomnienia z lat 80. i 90.
Wśród nich nie zabrakło również tych dotyczących obaw ówczesnych dzieci. Do tych znalezionych w sieci, dodałyśmy te rodzicielskie obawy, o których same nasłuchałyśmy się w dzieciństwie. I tak wielu z nas na pewno pamięta, czym mogło grozić:
- picie herbaty ze szklanki, w której tkwiła łyżeczka,
- rozbicie się rtęciowego termometru,
- zapalenie światła samochodu z tyłu podczas jazdy,
- skórka od pomidora (przyklejona do żołądka),
- jedzenie jabłka na czczo,
- jedzenie kiełbasy bez chleba,
- połknięcie pestki z arbuza (lub jabłka) albo gumy do żucia,
- picie wody po czereśniach lub drożdżach (drożdżami mamy lubiły częstować dzieci podczas pieczenia ciasta lub jagodzianek) - najlepiej dopiero na drugi dzień,
- przeciąg,
- siedzenie zbyt blisko telewizora,
- siedzenie na betonie (wilk!)
