Coraz większą popularnością cieszą się wesela bez dzieci. Ich zalety dostrzegają także rodzice kilkorga pociech, którzy są świadomi tego, jak naprawdę wygląda zabawa w towarzystwie najmłodszych. Najpierw karmienie przy stole i pilnowanie, by czegoś na siebie nie wylały, później obowiązkowo tańce w kółeczku, bo o tańcu w parze można zapomnieć.
Niedawno pisałyśmy o nowym trendzie - weselach bez rodziców. By uniknąć „problemów” związanych z obecnością dzieci na weselu, pary po prostu rezygnują z zapraszania tych, którzy je mają.
W zdecydowanej większości wesela są jednak imprezami rodzinnymi, na których dzieci są obecne. Na co najczęściej narzekają rodzice maluchów? Okazuje się, że lista „zarzutów” jest całkiem długa.
„Syna posadzono w drugim kącie sali”
Zaglądamy na grupy w mediach społecznościowych i do sekcji komentarzy pod postami dotyczącymi pytań o organizację wesela i tego, jak rodzice pdchodzą do wspólnych wyjść na tego typu uroczystości.
Co najbardziej „uwiera” mamy, które nie mają z kim zostawić swoich pociech i siłą rzeczy zabierają maluchy ze sobą? Okazuje się, że sporo osób narzeka na oddzielne stoły, przy których usadza się najmłodszych.
Fatalnie wspominam wesele, na którym byliśmy w tamtym roku, w tym oszczędzę więc synowi „atrakcji” i zostanie z dziadkami w domu. Adaś miał zaledwie 4 lata, a został usadzony przy stole dla dzieci. Stół znajdował się w przylegającej do dużej sali małej salce, więc nawet byśmy go nie widzieli. Znał może jednego kuzyna, wiadomo, że w takim wieku ani się sam nie naje, ani nie zechce siedzieć z dala od rodziców. Kursowaliśmy więc z mężem na zmianę, więcej czasu spędzał na naszych kolanach niż między dziećmi
- pisze Edyta.
Karolina dodaje, że u nich nie było lepiej, bo wprawdzie stolik dla dzieci stał na tej samej sali, jednak zaraz przy zespole. Mama 7-latki nie rozumie, jak można usadzić dzieci w takim hałasie, mając w nosie to, że dzieci będą czuć się niekomfortowo.
„Córka powiedziała, że nie podobało jej się na weselu, na drugie nie chce iść. Szkopuł w tym, że na kolejne jesteśmy zaproszeni za miesiąc, a to daleko od dziadków i nie ma jej z kim zostawić” - dodaje.

Wszechobecny alkohol i przyśpiewki z dwuznacznym tekstem
Część mam krytycznie ocenia częste toasty, przyśpiewki przy stołach i oczepiny w wyjątkowo przaśnym wydaniu. Niektóre pary młode, by uniknąć zabaw, za którymi nie przepadają, wolą w ogole zrezygnować z tego punktu imprezy weselnej.
10-latka naprawdę sporo rozumie, choć nie wszystko. Czułam się wyjątkowo niezręcznie tłumacząc jej dlaczego nie może wziąć udziału w zabawie w pompowanie balona siedząc tacie na kolanach. Inna dziewczynka zgłosiła się do udziału, więc ona też chciała. To było żenujące patrzeć na to widowisko
- pisze Paulina.
Bo choć wesela bez alkoholu raczej nie cieszą się specjalną popularnością, zdaniem części rodziców i tu wskazany byłby jakiś umiar.
To dlatego wielu rodziców woli przed północą odwieźć dzieci do dziadków lub położyć spać w hotelowym pokoju nad salą weselną niż pozwalać na to, by patrzyły, jak bawią się niektórzy dorośli.
Problemem bywają też przyśpiewki, w których padają także niecenzuralne słowa. Bywa też... niebezpiecznie.
Duże wesele na Podlasiu, godzina 20:00, dzieci tańczą w kółeczku, w środku panna młoda. W pewnym momencie w sam środek grupy wpada trzech mężczyzn - brat pana młodego, brat panny młodej i jakiś wujek. Dają sobie po gębie, aż leci krew. Dzieci wystraszone uciekają z płaczem, reszta gości próbuje rozdzielić bijących się mężczyzn i wyprowadza ich na zewnątrz. Koszmar, nie sądziłam, że to się nadal dzieje
- pisze Ola.
Brak animatora, dzieci zostawione „same sobie”
Ostatnio coraz częściej na weselach pojawiają się atrakcje, o których my przed laty moglibyśmy tylko pomarzyć. Największą rozrywką było odczepianie balonów i zabawa nimi. Dziś zdarza się, że para młoda zapewnia animacje dla dzieci i specjalne dziecięce menu.
Niestety niektórzy najwyraźniej biorą to za pewnik i oczekują, by ktoś wziął na siebie ciężar opieki i zabawiania maluchów.
Wesele na blisko 200 gości, na sali mnóstwo dzieci i żadnych atrakcji dla najmłodszych. Dzieciaki wałęsały się więc bez celu, albo szarpały rodziców za rękawy, gdy ci próbowali tańczyć. Kompletnie nie rozumiem dlaczego o nich zapomniano
- nie kryje rozczarowania Monika.
Co bardziej wytrwałe maluchy nie chcą wracać do domu przed północą. Często głównym punktem programu jest łapanie welonu lub bukietu, który w trakcie oczepin rzuca za siebie panna młoda. W kółeczku chętnych do jego złapania ustawiają się więc nie tylko panny, lecz także małe dziewczynki. Gdy dziecku nie uda się go złapać, bywa nerwowo.
Córka koniecznie chciała zlapać welon, znała ten zwyczaj z innych wesel, bo tych w rodzinie mamy sporo. Ma 9 lat, do tej pory nigdy nie udało jej się go złapać. Pech chciał, że panna młoda zamiast welonem rzucała bukietem - dość ciężkim. Córka oberwała nim w głowę, a gdy ten upadł na podłogę, szybko schyliła się po niego inna osoba. Z płaczem zeszła z parkietu. Prosiłam pannę młodą by rzuciła jeszcze raz, ale tylko dziwnie na mnie spojrzała. Nie rozumie, że dziecko tego typu porażki traktuje poważniej niż dorośli
- pisze z kolei Marta.
A co wy sądzicie o zabieraniu dzieci na wesele? Żałujecie, a może wasze pociechy świetnie się bawiły?