1 listopada w Jastrzębiu-Zdroju rozegrał się dramat. Dwuletni chłopiec wpadł do przydomowego basenu, w lodowatej wodzie mógł przebywać nawet 15 minut. Syna znalazł ojciec, który od razu rozpoczął reanimację. Kontynuowali ją i policjanci, i medycy. Chłopiec został przetransportowany do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Po kilkunastu minutach spędzonych pod wodą był w stanie głębokiej hipotermii, w stanie śmierci klinicznej.
Dzięki współpracy różnych zespołów życie chłopca zostało uratowane. Działała rodzina, policjanci, ratownicy medyczni, ekipa Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i lekarze z katowickiego szpitala dziecięcego. „Stan małego pacjenta pozostaje bardzo ciężki, ale stabilny. Walka o jego życie wciąż trwa” - GCZD przekazało 3 listopada. Niemal trzy tygodnie później pojawiły się bardzo dobre informacje - chłopiec niedługo opuści OIOM (Oddział Intensywnej Opieki Medycznej).
„Cuda w medycynie się zdarzają”. Dwulatek wpadł do basenu. Niedługo będzie mógł opuścić OIOM
Stan chłopca był ciężki, lekarze wskazali, że „wyniki badań były początkowo tak złe, że wykraczały poza skalę urządzeń pomiarowych”. O życie dwulatka nie walczyła jedna osoba, ale cała drużyna, a ich działania - prowadzone na każdym etapie, od rozpoczęcia resuscytacji przez ojca, po wysiłki lekarzy w szpitalu - przyniosły oczekiwany skutek. „Cuda w medycynie się zdarzają! Jeden z nich właśnie teraz dzieje się w naszym szpitalu” - przekazało GCZD.
Z radością informujemy, że stan zdrowia 2-latka z Jastrzębia, który przez wiele minut przebywał pod wodą i był w stanie śmierci klinicznej, znacząco się poprawił. Dziecko oddycha samodzielnie, jest przytomne, w kontakcie z otoczeniem i wkrótce opuści nasz OIOM
- napisano w opublikowanym w mediach społecznościowych komunikacie.
O chłopca walczyli lekarze z różnych oddziałów szpitala. To właśnie ich działania są „cudem”, dzięki któremu maluch ma się dobrze. Bezpośrednio ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego chłopiec trafił na Oddział Kardiochirurgii, a następnie na Oddział Intensywnej Terapii Dziecięcej „Efekt leczenia dwulatka to nie cud w sensie nadprzyrodzonym, ale cud pracy wielu zespołów, w którym każdy na każdym etapie zrobił dokładnie to, co należało” - przekazał szpital.
Chłopiec znów ogląda ulubione bajki
Dwulatek został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. Jak przekazali lekarze, jest przytomny, oddycha samodzielnie, nawiązuje kontakt z otoczeniem, a także ogląda swoje ulubione bajki. „Wkrótce zostanie przeniesiony na pediatrię, a dalsza obserwacja pokaże, czy potrzebna będzie rehabilitacja” - wskazano.
Nie musimy mówić, jak mógł skończyć się ten wypadek. Efekt leczenia dwulatka to wynik ciężkiej pracy lekarzy i wszystkich, na których chłopiec trafił w tych dramatycznych chwilach. Powiemy o czymś innym: to nie puste słowa, najwięcej wypadków zdarza się w domach. Tu, gdzie teoretycznie jest najbezpieczniej.
Nie wszystko możemy przewidzieć i nie wszystkiemu da się zapobiec, ale są elementy, które możemy odhaczyć. Trzymajmy leki i chemię domową poza zasięgiem dzieci (dobrze schowajmy również różnego rodzaju trucizny), zabezpieczmy okna i schody, zadbajmy o to, aby basen czy szambo były naprawdę dobrze zamknięte - przykrycie plandeką nie jest wystarczające.