Kilka dni temu w mediach społecznościowych pani Grażyna napisała, że 5 maja była z wnukiem w Parku Skaryszewskim. Chłopiec biegał z psem po trawie, wywracał się. Wieczorem w domu poczuł uciążliwe swędzenie dłoni. Według relacji babci, rączka spuchła, dlatego zdecydowała się udać z wnukiem do lekarza. Ten stwierdził „poparzenie chemiczne”.
„Piszę, aby poinformować innych o zagrożeniu" - napisała kobieta.
Pod wypowiedzią kobiety pojawił się komentarz z fotografią poparzonej skóry psa, do którego miało dojść także w parku Skaryszewskim.
Radny chce częściowo zamknąć par Skaryszewski z użytkowania
Na apel babci natychmiast zareagował praski radny Marek Borkowski.
- Właśnie złożyłem PILNY wniosek w Urzędzie Dzielnicy Praga Południe o tymczasowe zamknięcie Parku Skaryszewskiego w związku z potwierdzonymi poparzeniami, do których doszło tam w ostatnich dniach. Poparzeniu uległo dziecko i pies, bezpieczeństwo mieszkańców jest priorytetem – napisał na Twitterze.
Dodał także, że jedną z hipotez jest poparzenie barszczem Sosnowskiego – toksyczną rośliną wytwarzającą parzące olejki eteryczne. Kontakt z nią powoduje bolesne i trudno gojące się poparzenia.
Informacje o poparzeniach wpłynęły zarówno do straży miejskiej, jak i dzielnicowego ratusza. – Na miejsce zostały wysłane patrole strażników. Niestety funkcjonariusze nic nie znaleźli. Naczelnik wydziału wysłał pismo do Zarządu Zieleni, by sprawdzono park pod kątem występującego tam zagrożenia poparzeniem – poinformował PAP Jerzy Jabraszko z warszawskiej straży Miejskiej.
W sprawę zaangażowany jest także urząd dzielnicy Praga-Południe. – Wpłynęło do nas zgłoszenie od mieszkanki dotyczące poparzonego chłopca. Cały czas monitorujemy sytuację. Zgłosiliśmy sprawę do służb miejskich i Zarządu Zieleni, który opiekuje się parkiem – przekazał z kolei rzecznik praskiego ratusza Andrzej Opala.