Bała się, że jej dziecko umrze. Sama zrobiła sobie cesarskie cięcie i przeżyła

2023-01-25 10:31

Choć historia ta brzmi nieprawdopodobnie, to jednak wydarzyła się naprawdę. Ines Ramirez Perez rodziła w samotności swoje ósme, tęczowe dziecko. Po 12 godzinach bolesnego porodu, zdała sobie sprawę, że straci je, jeśli nie zacznie działać. Wzięła nóż kuchenny i wykonała sobie operację cesarskiego cięcia ratując życie dziecku i sobie.

noworodek po cesarskim cięciu

i

Autor: Getty images Jej dziecko umierało w czasie porodu. Postanowiła sama zrobić sobie cesarskie cięcie

Choć brzmi to jak historia z filmu, to jednak wydarzyło się naprawdę. 40-letnia Inés Ramírez Pérez z maleńkiej górskiej wioski w Meksyku sama zrobiła sobie cesarskie cięcie, uratowała dziecko i przeżyła. Choć niezwykłe narodziny miały miejsce 20 lat temu, to jednak Ines nadal jest jedyną kobietą, której się to udało.

Na czym polega poród przez cesarskie cięcie?

"Nie mogłam stracić kolejnego dziecka"

Ines mieszkała w górskiej wiosce, z dala od ludzi i szpitali. Gdy zaczęła rodzić swoje ósme dziecko, nie miała obok siebie nikogo prócz gromadki potomstwa. Kobieta miała szóstkę dzieci, a jej ostatnia ciąża, 3 lata wcześniej, zakończyła się śmiercią płodu w czasie porodu.

Ines wiedział, że nie może stracić kolejnego dziecka. – Nie mogłam już znieść bólu - mówiła potem w wywiadach. - Jeśli moje dziecko miało umrzeć, zdecydowałam, że ja też będę musiała umrzeć. Ale jeśli miało dorosnąć, zamierzałam zobaczyć, jak dorasta. Wiedziałam, że Bóg uratuje życie nam obojgu.

Czytaj również: W trakcie cesarki zgasło światło. Matka błagała o przerwanie zabiegu, teraz pozywa szpital

Ile trwa cesarka? Sprawdź, jak długo rodzi się dziecko przez cesarskie cięcie

Postanowiła sama zrobić sobie cesarskie cięcie

Mijała 12. godzina porodu, od szpitala czy położnej rodzącą dzieliły dziesiątki kilometrów, kobieta była sama (jej mąż podobno pił w miejscowej karczmie). Nie mając wykształcenia medycznego, podjęła heroiczną decyzję i zrobiła cesarskie cięcie. Wypiła trzy kieliszki mocnego alkoholu, wzięła nóż kuchenny i rozcięła sobie brzuch. Nie od razu - walcząc z lękiem i bólem próbowała trzy razy, zanim skóra rozeszła się na boki.

Cięcie Ines przebiegało po prawej stronie pępka, było długie i pionowe, odbiegało znacznie od klasycznych cięć wykonywanych przez specjalistów. Jednak w końcu po godzinie udało jej się dotrzeć do macicy i wyjąć synka. Kobieta zdążyła jeszcze nożyczkami przeciąć pępowinę, po czym straciła przytomność. Gdy się ocknęła, owinęła ranę kawałkami ubrania i wysłała najstarsze dziecko po pomoc.

Chłopiec wrócił z miejscowym felczerem, który zszył ranę na brzuchu zwykłą igłą i nitką. Potem z innymi sąsiadami przetransportował Ines i noworodka, któremu mama dała na imię Orlando, do szpitala oddalonego o osiem godzin drogi.

Lekarze byli zdumieni

W placówce okazało się, że kobieta nie ma wewnętrznego krwawienia ani sepsy, a jej macica zachowywała się prawie dokładnie tak, jak po zwykłym porodzie. Aby zapobiec kolejnym ciążom, podwiązano jej jajowody i podano antybiotyki.

3 dni po porodzie okazało się, że Ines ma niedrożność jelit, które uszkodziła sobie podczas samodzielnej cesarki, dlatego znów trafiła na stół operacyjny. Zabieg udał się i kobieta kilka dni później opuściła szpital wraz z synkiem. 

Czytaj również: Tego nie zobaczysz na własne oczy. Obejrzyj prawdziwe ZDJĘCIA z zabiegu cesarskiego cięcia

Cesarskie cięcie "zrób to sam" - czy to możliwe?

Czy to wszystko prawda? Jak podają zagraniczne media opisujące historie Ines, jej przypadek został potwierdzony przez specjalistów i opisany w medycznym czasopiśmie International Journal of Gynecology and Obstetrics. Chociaż nie było świadków, którzy mogliby potwierdzić relację kobiety, to jednak późniejsze badania ją potwierdziły.

Dr Honorio Galvan w szpitalu San Pablo Huixtepec koło Oaxaca, gdzie trafiła bohaterka, twierdzi, że cięcie wykonane było "amatorsko" i przebiegało po przekątnej od żeber do okolic łonowych. Podobnie było ze szwem. – Było oczywiste, że tej operacji nie wykonał nikt z wiedzą medyczną – mówił w wywiadach Galvan.