Pisałyśmy już o walczącej o życie rocznej Mai. Jednak choroba wciąż rzuca kolejne wyzwania, sprawiając, że plany muszą być stale zmieniane. Zaczęło się od poszukiwań dawcy szpiku, a gdy „bliźniak” się już znalazł, okazało się, że przeszczep jest niemożliwy - nie pozwalały na niego wyniki. Wdrożono nowe leczenie, które miało sprawić, że przeszczep mógłby się odbyć pod koniec listopada. Niestety, po raz kolejny choroba pokazała, że to ona rozdaje karty.
Leczenie nie zadziałało, białaczka jest w gorszym stadium niż na początku diagnozy
W aktualizacji zbiórki, prowadzonej na stronie Fundacji SiePomaga, rodzice opisali to, co działo się w ostatnich tygodniach. A to był bardzo trudny czas, leczenie, w którym pokładano tyle nadziei, nie zadziałało, a choroba przybrała na sile.
Każde przetaczanie płytek wiązało się ze wstrząsem anafilaktycznym. Przy ostatniej procedurze Majkę udało się odratować trzykrotnym podaniem adrenaliny. „Byliśmy przerażeni, myśleliśmy, że to już koniec...” - napisali rodzice dziewczynki.
Białaczka - pomimo pięciu cykli chemioterapii - jest w znacznie gorszym stadium niż na początku diagnozy. A płytek, które coraz bardziej spadają, nie można dalej przetaczać, ponieważ Maja mogłaby nie przeżyć kolejnego wstrząsu. Rodzicom zaproponowano leczenie paliatywne. Ale pojawiło się jeszcze jedno światełko w tunelu.
Armia Kubusia dalej pomaga
Dwuletni Kubuś też chorował na ostrą białaczkę szpikową - tę samą rzadką odmianę, z którą zmaga się Majusia. Choroba wróciła mimo przeszczepu, rodzice chłopca zbierali na refundowany, celowany lek. Kubuś zmarł, ale jego lek może pomóc Mai. Rodzice chłopca przekazali pierwsze dawki dziewczynce, za darmo. „Teraz wstrzymujemy oddech i czekamy na efekty jego działania. Głęboko wierzymy, że pomoże nam doprowadzić Maję do remisji” - czytamy w opisie zbiórki. Lekarze przekazali rodzicom, że w przypadku odmiany białaczki, na którą choruje ich córeczka, szanse na to, że leczenie zadziała, są niskie.
Z mężem stwierdziliśmy, że choćby istniał pół procent nadziei na to, że wyleczymy Maję i wyjdziemy z tego wszystkiego, to będziemy próbować
- mówiła mama dziewczynki w rozmowie z mocmiasta.pl.
Maja rozpoczęła leczenie lekiem celowanym 1 listopada. Jak wskazała jej mama, po Mai widać, że jej samopoczucie jest lepsze, że czuje się lepiej. „Mamy nadzieję, że leczenie działa” - podkreśliła w rozmowie z mocmiasta.pl.
Kolejne dawki leku są potrzebne. Rodzice Mai kontynuują zbiórkę
Dziewczynka będzie potrzebowała kolejnych dawek leku. Jednak koszt każdej z nich to olbrzymie pieniądze. „Czekamy na szczegółową wycenę, jednak już teraz wiemy, że to ponad 2 miliony złotych” - czytamy w opisie zbiórki. Pasek zazielenia się powoli, na ten moment uzbierano niecałe 20 proc. potrzebnej kwoty.
Jeśli w mediach społecznościowych zobaczysz serduszko, narysowane na dłoni czy kartce, może to być łańcuszek stworzony dla Mai. Wszystko po to, aby jak najwięcej osób dowiedziało się o zbiórce. „Prosimy - bądźcie z nami” - apelują rodzice dziewczynki.