Pod koniec lipca dziennikarka TVP2 Aleksandra Grysz, która w "Pytaniu na śniadanie" prowadzi program "Czerwony dywan", podzieliła się ze swoimi obserwatorami na Instagramie przejmującym wyznaniem. Poinformowała w nim, że straciła ciążę.
Zrobiła to z pomocą wzruszającego nagrania, na którym widać kadry z pozytywnymi testami ciążowymi, zdjęcia nieco powiększonego już brzuszka, wreszcie ujęcia z USG, na których widoczny jest zarys maleńkiego człowieka. W obszernym, emocjonalnym poście wyraziła wówczas swój wielki żal, zwracając się bezpośrednio do swojej nienarodzonej córeczki.
„To był najtrudniejszy czas w naszym życiu - pełen bólu, strachu, łez, niezrozumienia, niewyobrażalnego cierpienia… ale nie tak chcemy Cię zapamiętać. W końcu za nami także całe 3 najpiękniejsze wspólnie spędzone miesiące. Pamiętamy dokładnie każdy dzień (…). Kiedy myślimy o Tobie córeczko… płaczemy, ale nie smucimy się. Jesteśmy wdzięczni, że mogliśmy spędzić z Tobą ten czas. Zmieniłaś nas na zawsze, nauczyłaś tak wiele… już zawsze będziesz naszym dzieciątkiem, naszym aniołkiem, naszą córeczką. Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kochamy i jak bardzo za Tobą tęsknimy. Teraz odpoczywaj, Mama i Tata” – napisała.
Po swoim wyznaniu dziennikarka dostała ogromne wsparcie od otoczenia, ale jak wyznała niedawno - spotkała się także z krzywdzącą oceną. 15 października w Dniu Dziecka Utraconego zwróciła się więc do wszystkich z ważnym apelem.
Dzień Dziecka Utraconego. Aleksandra Grysz apeluje
„To trudny dzień, ale i bardzo ważny – tym bardziej, że dotyczy tak wielu z nas. Według szacunków średnio 1 na 6 potwierdzonych ciąż ulega poronieniu w pierwszych 12 tygodniach, czyli w pierwszym trymestrze, a 1 na 50 w następnych 9 tygodniach” - tymi słowami zaczęła swój wpis.
Jak zauważa reporterka mimo swojej powszechności, poronienia wciąż uznawane są za tematy tabu, a próba rozmowy na ich temat często spotyka się z krytyką społeczeństwa.
„To szokujące, że tak powszechne doświadczenie nadal jest owiane tak dużą tajemnicą, albo wprost - jest tematem tabu. Teraz rozumiem z czego to wynika. Kiedy postanowiłam podzielić się swoją stratą, reakcje były skrajnie różne. Mnóstwo kobiet i mężczyzn dziękowało mi za to świadectwo, ale byli i tacy, którzy woleli to skrytykować, a nawet ocenić, że to próba szukania atencji. Od tego czasu minęły 3 bardzo trudne miesiące. Pełne przemyśleń, wątpliwości, łez, wahań nastrojów. Przez cały ten czas nie zmieniło się tylko jedno - moje przekonanie o tym, że podzielenie się swoją historią było ważne i potrzebne” – podkreśliła Aleksandra Grysz.
„Światowy Dzień Dziecka Utraconego został ustanowiony właśnie po to, aby rozmawiać. Aby przestać żyć przekonaniem, że „wszystko będzie dobrze”. Bo nawet jeśli będzie, to każda i każdy z nas ma prawo przejść to cierpienie na swój sposób, a tłumienie w sobie tak trudnych emocji może w skrajnych przypadkach doprowadzić do kolejnych tragedii… i tu wcale nie chodzi o to, aby od razu wstawiać o tym post na Facebooku. Wręcz przeciwnie. Wystarczy porozmawiać z bliskimi, podzielić się z nimi tym, co czujemy, aby choć na chwile było nam trochę lżej. Ale żeby się na to zdobyć, musimy mieć na to przestrzeń, musimy czuć wsparcie, a nie potrzebę oceny” - dodała.
Na koniec zwróciła się do wszystkich z gorącym apelem:
„Dlatego jeśli ktoś Wam bliski przechodzi przez taką stratę, bądźcie dla nich. Powstrzymajcie się od rad i poklepywania po ramieniu. Po prostu wysłuchajcie, przytulcie i zapewnijcie o swojej obecności. Tylko i aż tyle. A wszystkim osobom, które doświadczyły takiej straty… życzę spokoju i siły. Nie bójcie się rozmawiać” – podsumowała.