Płód rozwijał się nieprawidłowo. "Mogłoby mnie tu nie być, gdybym tam nie trafiła"
Pomimo skierowania do szpitala, nie została przyjęta. Ciąża rozwijała się nieprawidłowo, co stanowiło zagrożenie dla życia. „Mogłam być tą jedną z tych pięciu dziewczyn, które zmarły w szpitalu” – wyznała Ewa.

Lekarze nie chcieli z początku przekazać złych informacji. Pełną diagnozę otrzymała dopiero w 30. tygodniu ciąży. Czuła się coraz gorzej, ale nikt nie chciał podjąć decyzji.
Pomoc znalazła w szpitalu w Oleśnicy, który walczy z „nękaniem”. Swoją historią podzieliła się z „Faktami” TVN.
Zobacz także: Poroniła, a oskarżono ją o aborcję. „Prokurator kazała przelewać szambo przez sito”
Płód nie rozwijał się prawidłowo
Ewa bardzo chciała mieć drugie dziecko. Kiedy zaszła w ciążę nie od razu dowiedziała się, że płód nie rozwija się prawidłowo.
- Każdy lekarz na mojej drodze próbował jakoś się wymiksować z tego, żeby mi nie przekazywać tych informacji – mówi w rozmowie z Faktami.
W 30. tygodniu ciąży usłyszała druzgocącą diagnozę – wady letalne.
- Skrócone nóżki i rączki, ale to był dopiero początek. Rozszczep kręgosłupa, rozszczep podniebienia, uszy były niżej niż linia oczu. I ta klatka piersiowa. Klatka piersiowa się nie rozwinęła na tyle, żeby on mógł złapać oddech – wyznaje.
U Ewy wykryto również wielowodzie, czyli nadmiar wód płodowych. Mogło to w każdej chwili spowodować utratę macicy i krwotok.
Od lekarza otrzymała skierowanie do szpitala, ale została stamtąd odesłana.
Tam znalazła pomoc
Lekarz prowadzący ciążę powtarzał, że w każdym momencie macica może pęknąć. W szpitalu z trzecim stopniem referencyjności usłyszała jedna, że nie mają poradni patologii ciąży. Ewa została pokierowana do szpitala w Oleśnicy, ale musiała tam dojechać na własną rękę.
Tam znalazła pomoc, której potrzebowała.
— Przyjeżdżają do nas, bo po prostu nigdzie po drodze tak naprawdę nie otrzymały pomocy, której szukały, bardzo często tygodniami — wyjaśnia położna Bloku Porodowego Szpitala w Oleśnicy, Katarzyna Malec.
Co więcej, szpital nie odmawia przerywania ciąży. Choć zabiegi, które są w nim przeprowadzane, są całkowicie legalne, to pod adresem szpitala wciąż płyną groźby i oskarżenia działaczy antyaborcyjnych.
— Gro tych pacjentek to są pacjentki właśnie z różnymi problemami dotyczącymi zagrożenia zdrowia czy życia, czy kontynuacji ciąży — mówi Gizela Jagielska, ginekolog, zastępczyni dyrektora Szpitala w Oleśnicy.
„Mogłoby mnie tu nie być”
Wydarzenia, których doświadczyła Ewa, miały miejsce rok temu. Postanowiła do nich wrócić, aby wesprzeć personel szpitala, który uratował jej życie.
— Mogłoby mnie tu nie być, gdybym tam nie trafiła — przyznaje.
W szpitalu w Oleśnicy otrzymała osobną salę, położną, a także psychologa. Poród był wywołany siłami natury. W rozmowie przyznała, że miła czas, aby się pożegnać ze swoim synkiem, który zmarł w trakcie porodu.
— Nie umiem zrozumieć, że ktoś wykrzykuje takie hasła, gdzie na górze się dzieją dramaty ludzi, bo to są dramaty — mówi, odnosząc się do haseł działaczy antyaborcyjnych, które rozbrzmiewają pod oknami szpitala.
Źródło: fakty.tvn24.pl
Czytaj także: Iza zmarła w 22. tygodniu ciąży, jej historia poruszyła całą Polskę. Po roku prokuratura postawiła zarzuty
Dorota była w 5. miesiącu ciąży, zmarła w szpitalu. W końcu znamy przyczynę śmierci