KARMIENIE piersią PUBLICZNE to nie wstyd!

2014-01-10 12:48

Kiedy dziecko jest głodne, trzeba je nakarmić – to proste. Dlaczego więc karmienie piersią w miejscach publicznych spotyka się z krytyką? Dwie mamy wypowiadają się o swoich doświadczeniach z publicznym karmieniem piersią.

Spis treści

  1. Jesteśmy ssakami
  2. Ciemnogród?

Jesteśmy ssakami

Mało spotyka się matek karmiących piersią w miejscach publicznych i może właśnie wynika to z kultury karmienia. Chodzi mi nie o kulturę karmiących, a tych obserwujących, a może raczej o jej brak. Niewielu do tego widoku dorosło. Faceci uwielbiają oglądać kobiece piersi, nie mówiąc już o ich dotykaniu. Kobiety z kolei wiedzą, do czego piersi służą. Pochodzimy z rodziny ssaków (o czym mało już kto pamięta), czyli ssanie nie powinno nikogo gorszyć, a co życie pokazuje? Wszędzie piersi pełno: w gazetach, TV itp. – a matka karmiąca gorszy. Dziwne to. Ja swoje dziecko karmiłam piersią w miejscach publicznych. Nie powiem, żeby mnie to nie krępowało. Właśnie dlatego, że taki widok jest mało powszechny, nie chciałam robić dodatkowej sensacji. Na spacer wychodziłam w bluzeczce, która w razie potrzeby pozwalała na łatwy dostęp do piersi, i oczywiście okrywałam córkę pieluszką. Mało kto wiedział, że karmię. Butelka z odciąganym pokarmem odpadała, bo młoda nie potrafiła pić z butelki. Dla niej cycuś to było to. Najbardziej irytowała mnie jedna galeria handlowa. Ja nie wiem, jak oni to robią, ale miejsce dla matki z dzieckiem to jakaś kpina. Nie dość, że klitka metr na metr, to jeszcze przewijak przytwierdzony do ściany, plastikowy i mało poręczny. A żeby dziecko nakarmić, wystarczyłoby krzesełko, którego oczywiście nie uświadczysz. Kiedy dziecko miało pół roku, było łatwiej, bo wystarczyło nakarmić je mlekiem w domu.eMSi

Ciemnogród?

Ja dziś pierwszy raz karmiłam synusia w miejscu publicznym i wzbudziłam niemałą sensację. Nie żebym robiła to jakoś ostentacyjnie. Miałam odpinaną bluzkę, odpinany stanik, zakryłam się pieluszką... niestety i tak przechodzący ludzie patrzyli z niedowierzaniem. Dwie starsze panie zmieniły ławkę, rzucając niewybredny komentarz w moją stronę. Posiłkiem małego zainteresowali się nawet strażnicy miejscy, którzy po paru minutach „czajenia się” podeszli i zapytali roztropnie, co robię. Uprzejmie odpowiedziałam, na co usłyszałam, że tu NIE MOŻNA karmić piersią. Z trudem powstrzymałam śmiech i poprosiłam o wskazanie miejsca, w którym będę mogła dokończyć. Usłyszałam, że skoro już muszę TO robić, to mam się bardziej zakryć (uwierzcie mi: żeby spełnić ich prośbę, musiałabym małego pod bluzkę wsadzić) i mam się pospieszyć. Wtedy to już się wkurzyłam i oznajmiłam, że będę karmiła, dopóki dziecko się nie posili, a jeśli łamię prawo, to niech mi wypiszą mandat, którego nie przyjmę i spotkamy się w sądzie. Panowie rzucili tylko, że mam się zastosować, i odeszli. Nie wiem, czy inne miasta są bardziej otwarte niż mój „ciemnogród“. Szczęśliwie nie zniechęciłam się i dopóki moja prywatna mleczarnia będzie działała, zamierzam karmić malca publicznie. Wniosek po dzisiejszej „akcji”: więcej życzliwości dla matek karmiących piersią.Jamaja

miesięcznik "M jak mama"
Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.
Nasi Partnerzy polecają

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany

Podziel się opinią
Grupa ZPR Media sprzeciwia się głoszeniu opinii noszących znamiona mowy nienawiści przepełnionych pogardą czy agresją. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, powiadom nas o tym, klikając zgłoś. Więcej w REGULAMINIE

NOWY NUMER

POBIERZ PORADNIK! Darmowy poradnik, z którego dowiesz się, jak zmienia się ciało kobiety w ciąży, jak rozwija się płód, kiedy wykonać ważne badania, jak przygotować się do porodu. Pobieram >

Pobieram
poradnik ciaza