Odsłuchaj, ale najpierw przygotuj chusteczki. Dyspozytor udzielał wskazówek, rodzina odbierała poród

2024-05-11 21:02

"Dzień dobry, siostra rodzi. Wychodzi główka" - takie zdanie dyspozytorzy pogotowia słyszą rzadko, bo zwykle karetka pod wskazany adres dociera na czas. Tym razem to rodzina musiała przejąć zadania położnej lub zespołu ratownictwa.

Dziecko, niemowle

i

Autor: Freepik

Poród w drodze do szpitala lub we własnym domu, bez wykwalifikowanej pomocy, jest chyba tym, czego obawia się każda ciężarna. Przyszłe mamy dużo wcześniej pakują walizkę do szpitala, przygotowują plan porodu, w szkole rodzenia uczą się rozpoznawać skurcze porodowe. Wszystko po to, by w odpowiednim momencie ruszyć w drogę.

Zazwyczaj od pierwszych skurczów czy odejścia wód płodowych mija trochę czasu, akcja porodowa często też zaczyna się w godzinach nocnych, więc na mieście nie trzeba obawiać się korków. Zdarza się jednak, że konieczne jest pilne wezwanie karetki. Ta potrzebuje kilku minut, by dotrzeć na miejsce. W poniższych przypadkach jednak nie zdążyła. Kobiety urodziły dzięki wskazówkom dyspozytora.

Poród Mariny Łuczenko. "Zaczynamy". Pilna wiadomość od żony Wojciecha Szczęsnego

"Dzień dobry, siostra rodzi"

Sytuacje takie jak ta zdarzają się wyjątkowo rzadko, bo faktycznie nieczęsto zdarza się, aby dziecko przyszło na świat zanim na miejscu pojawi się zespół ratownictwa medycznego. Dyspozytorzy w odstępie kilku dni pomogli odebrać poród udzielając wskazówek przez telefon. Dwaj chłopcy, urodzeni 26 kwietnia i 30 kwietnia, najwyraźniej bardzo się spieszyli, aby przywitać się z bliskimi. Dzięki fachowemu instruktażowi dyspozytorów i opanowaniu krewnych, wszystko skończyło się dobrze. Wyobrażamy sobie jednak, z jak wielkim stresem musiały wiązać się te rozmowy telefoniczne.

Pierwszy telefon odebrał dyspozytor medyczny Wojciech Skotnicki. W słuchawce usłyszał brata rodzącej, który przekazał, że jego siostra rodzi i pilnie potrzebuje karetki. Zespół natychmiast został wysłany, jednak mężczyzna przekazał, że widać już główkę dziecka. To oznaczało, że karetka najpewniej nie dotrze na czas i to właśnie pomoc brata okaże się kluczowa.

Ujawniono nagranie rozmowy z dyspozytorem, z którego dowiadujemy się, jak przebiegała akcja porodowa. Wszystko działo się wyjątkowo szybko, a wkrótce słyszalny płacz maluszka każe sądzić, że domowy poród zakończył się sukcesem.

  • Dzień dobry, siostra rodzi. Wychodzi główka. Potrzebuję karetki - przekazał dzwoniący.
  • Dobra, już wysyłam. Proszę się nie rozłączać. Jest pan w tej chwili jedyną osobą, która jest w stanie pomóc mi tam na miejscu. Karetka jest w drodze. Główka się urodziła? - słychać głos dyspozytora.
  • Jest główka, tak.
  • Proszę ją delikatnie podtrzymywać.
  • Wychodzi! Wychodzi!
  • Niech pan podtrzymuje główkę. Najpierw wyłoni się jeden bark.
  • Jest bark!
  • Dobrze, teraz urodzi się drugi bark. Niech pan delikatnie pociąga, kieruje główkę. Jest dziecko?
  • Jest, jest.
  • Płacze, tak?
  • Płacze. Jest całe.
  • Dobrze. Niech pan położy dziecko na brzuchu matki i przyniesie jakiś ręcznik, koce
  • Przykryłem dziecko
  • Dobrze. Proszę je osuszyć. Super, świetnie Pan sobie poradził. Gratuluję! - słychać głos dyspozytora.

Wkrótce na miejscu pojawił się zespół ratownictwa medycznego, a mama z synkiem trafili do szpitala.

"Zaskoczyło mnie, że wzywający powiedział, że widać już główkę. Poród był już zaawansowany i było trzeba podejmować szybkie decyzje. Była ona taka, że rodzimy na miejscu, karetka była już w drodze, czas dojazdu zajmował parę minut, więc trzeba było zapanować nad emocjami i wzywającym, aby współpracował, wykonywał wskazówki i przyjął ten poród" - mówi Wojciech Skotnicki, dyspozytor medyczny numeru 112, który wówczas był po drugiej stronie słuchawki, cytowany przez TVN24.pl.

Czytaj też: Szokujące zdjęcia mam w trakcie nagłych porodów. One też myślały, że takie rzeczy dzieją się tylko na filmach

Kilka dni później poród odebrała babcia dziecka

Zaledwie cztery dni później na numer alarmowy 112 około godziny 8:00 rano zadzwoniła matka ciężarnej, która przekazała, że jej córka zaczęła rodzić. Ona także zupełnie nieoczekiwanie stała się osobą, której było dane odebrać poród. Bardziej emocjonującego przywitania się z wnuczkiem chyba nie można sobie wyobrazić.

Dyspozytor Mariusz Lipski, który zdążył jedynie poinstruować kobietę o tym, co powinna przygotować, wkrótce w słuchawce usłyszał płacz dziecka. Maluszek urodził się zanim w domu zjawili się ratownicy medyczni. Matka wraz z noworodkiem trafili do szpitala, a dziecko otrzymało 10 punktów w skali Apgar.

"Trzeba być opanowanym, bo jeżeli my spanikujemy, będziemy przekazywali swoją postawą negatywne emocje, to taka osoba nie będzie chciała z nami współpracować. Musimy swoim zachowaniem i profesjonalizmem zachowywać się tak, aby ktoś, kto dzwoni po pomoc, ją uzyskał" - mówi dyspozytor Mariusz Lipski.

Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki, bo właśnie na terenie województwa zachodniopomorskiego miały miejsce te niezwykłe porody, udostępnili częściowy zapis tych rozmów telefonicznych. "Radzimy przygotować chusteczki - nic bardziej wzruszającego dzisiaj nie usłyszycie" - czytamy w opublikowanym na Facebooku poście.

Przyznajemy, że wrażenie jest niezwykłe. Można poczuć emocje dzwoniących i wczuć się w sytuację, której byli bohaterami. Bo istotnie na ten tytuł w pełni zasłużyli.

Źródło: Radioszczecin.pl

Jak długo będziesz rodzić?
Pytanie 1 z 7
Ile razy rodziłaś?