Jak szuka się zaginionych dzieci? Wiele zależy od okoliczności
Od wspomnianych lat 90., wiele się zmieniło między innymi w sposobach działań policji.
Prowadzenie działań określa Zarządzenie Nr 48 Komendanta Głównego Policji z dnia 28 czerwca 2018 r. w sprawie prowadzenia przez Policję poszukiwania osoby zaginionej oraz postępowania w przypadku ujawnienia osoby o nieustalonej tożsamości lub znalezienia nieznanych zwłok oraz szczątków ludzkich.
Jak możemy przeczytać w dokumencie, stopień określający niezwłoczność i zakres podjęcia czynności poszukiwawczych zależy od stwierdzonego ryzyka wystąpienia zagrożenia dla życia, zdrowia lub wolności osoby zaginionej. Przed zmianami obowiązywały trzy poziomy poszukiwań, obecnie wyróżnia się dwa:
I poziom (priorytetowy): gdy według oceny policji zebrane informacje pozwalają sądzić, że może istnieć realne, bezpośrednie zagrożenia dla jej życia, zdrowia lub wolności. Jest nadawany w szczególności również w sytuacji, gdy:
- dotyczy osoby małoletniej w wieku do 10 lat,
- dotyczy osoby niezdolnej do samodzielnej egzystencji,
- osoba zaginiona wymaga stałego przyjmowania leków, których brak przyjęcia w odpowiednim czasie stanowi zagrożenie jej życia,
- istnieje realne podejrzenie, że na jej szkodę popełniono przestępstwo przeciwko życiu lub wolności,
- zachowanie osoby bezpośrednio przed zaginięciem wskazywało na realny zamiar popełnienia przez nie samobójstwa, a czas jaki upłynął od zaginięcia pozwala na podjęcie skutecznych działań zmierzających do zapobieżenia temu samobójstwu,
- warunki atmosferyczne bądź inne okoliczności stwarzają realne zagrożenie dla jej życia.
Poziom II - zaginięcie, według oceny Policji, nie wiąże się z bezpośrednim zagrożeniem dla jej życia, zdrowia lub wolności. Osoba zaginiona nie spełnia kryteriów określonych dla poziomu I.
Co jeszcze się zmieniło? Od 2013 roku polska Policja ma do dyspozycji system Child Alert. Po raz pierwszy użyto go w 2015 roku, ostatnio - w maju 2025 roku. Łącznie uruchamiany był w Polsce siedem razy, w każdym przypadku okazał się w pełni skuteczny: dzieci - nawet te, które zostały wywiezione za granicę - udało się odnaleźć.
- Kwiecień 2015: szukano 10-letniej Mai z Wołczkowa. Porwane dziecko odnaleziono w Niemczech. Sprawcą uprowadzenia okazał się Polak, który został uznany za niepoczytalnego i trafił do zakładu zamkniętego. Był już poszukiwany w sprawie uprowadzenia innego dziecka w Wielkiej Brytanii.
- Listopad 2015: szukano 3-letniego Fabiana z Radomia. Chłopiec został porwany sprzed bloku przez trzech mężczyzn. Szybko okazało się, że jest to porwanie rodzicielskie, chłopiec został odnaleziony, przebywał pod opieką ojca.
- Marzec 2019: z Białegostoku została porwana kobieta z 3-letnią córką. Amelkę i jej mamę uprowadzili zamaskowani mężczyźni. Podczas jednego z postojów matce i dziecku udało się uciec, przejeżdżający drogą kierowca odwiózł je na komisariat policji.
- Luty 2020: 10-letniego Ibrahima na oczach jego mamy porwał ojciec, obywatel Maroka, który decyzją sądu został pozbawiony praw rodzicielskich. W krótkim czasie dziecko odnaleziono.
- Listopad 2022: w Oświęcimiu zaginęła 5-letnia Mia. Wcześniej jej matka została zamordowana przez Norwega, byłego partnera i ojca dziewczynki. 5-latkę odnaleziono w Danii, dokąd mężczyzna wywiózł dziecko.
- Sierpień 2023: 11-letnia Wiktoria z Sosnowca została uprowadzona. Odnaleziono ją w Koszalinie w mieszkaniu sprawcy uprowadzenia.
- Maj 2025: 11-letnia Patrycja została odnaleziona kolejnego dnia po ogłoszeniu Child Alertu. Na podany numer telefonu (w chwili ogłoszenia alertu jest to numer 995) spłynęło setki zgłoszeń, każda informacja była weryfikowana.
Choć co roku w Polsce zgłasza się zaginięcie około dwóch tysięcy dzieci, system Child Alert uruchamiano do tej pory tylko kilka razy. Dlaczego?
Mł. insp. Małgorzata Puzio-Broda, radca Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji Osób Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji przekonuje, że w tym względzie wcale nie odbiegamy od innych krajów w Europie. Statystyki uruchamiania alertu w innych europejskich krajach, które przekazuje Amber Alert Europe, pokazują, że łącznie w 2024 roku uruchamiany był 26 razy, w 2023: 36 razy.
Gdy wprowadzaliśmy system w Polsce, moi koledzy odbywali wizyty w krajach, w których system został wdrożony wcześniej. Funkcjonariusze, którzy mieli już doświadczenie przestrzegali przed tym, by nie uruchamiać go za często. Zamiast pomóc, możemy doprowadzić do tego, że ludzie przestaną reagować widząc komunikat z rysopisem i zdjęciem dziecka
- podkreśla nasza ekspertka.
Warto pamiętać, że jednym z głównych kryteriów uruchomienia alertu jest przekonanie Policji o tym, że rozpowszechnienie komunikatu na tak masową skalę realnie przyczyni się do skutecznego odnalezienia dziecka.
Co ważne, uruchomienie systemu jest możliwe wyłącznie po spełnieniu czterech istotnych warunków:
- Dziecko w chwili zaginięcia nie ukończyło 18 lat.
- Zachodzi podejrzenie, że mogło zostać porwane, a jego życiu i zdrowiu zagraża realne niebezpieczeństwo.
- Przypuszcza się, że uruchomienie procedury Child Alert realnie przyczyni się do odnalezienia dziecka.
- Policja dysponuje niezbędnymi informacjami, które pozwalają wystosować komunikat.
Do niedawna konieczna była również pisemna zgoda opiekuna dziecka. Ten warunek od 15 sierpnia 2025 roku już nie obowiązuje.
A co, gdy dziecko się nie odnajdzie? „To takie życie w zawieszeniu, niewiedza”
W 1995 r. Ania i Dominik Jałowiczorowie byli pod opieką dziadków, ich rodzice byli we Francji, gdzie pracowali. Tata rodzeństwa pracował tam od kilku lat, mama miała dołączyć do niego na 10 miesięcy, na czas feralnego roku szkolnego 1994/1995. Do Polski wrócili znacznie szybciej, od razu po tragedii, która spotkała ich rodzinę. Szybko zostali sami. Bez wsparcia specjalistów, ale i bez znajomych.
Nie było pomocy psychologicznej ani tej prawnej. Jak zauważa Dominik Jałowiczor, ta mogłaby być niezwykle cenna, być może nie umorzono by tak szybko śledztwa (stało się tak zaledwie po trzech miesiącach), ktoś podpowiedziałby, że można złożyć zażalenie. Rodzice Ani i Dominika zostali sami, dosłownie. „Ludzie nie wiedzą, czy lepiej się odezwać i próbować pomóc, czy odsunąć się na bok” - wskazuje pan Dominik.
Ania mieszkała w Simoradzu krótko, bo od września do stycznia, wcześniej ich dom był gdzie indziej. Ale to w tej miejscowości rodzice rodzeństwa postanowili zostać. "Myślę, że to jest to podyktowane też tym, aby być na miejscu. Wiem też, że te decyzje były podejmowane w takim amoku, że tak trzeba" - mówi brat zaginionej Ani.
Pan Dominik wspomina, że nie wszyscy ze zrozumieniem podchodzili do jego rodziców. Zdarzało się, że ktoś nieproszony wchodził do domu, z kamerą, wymagając wywiadu. „To było nachalne i niewłaściwe” - zaznacza nasz rozmówca. Rodzice rozbili się psychicznie, odbiło się to też na ich zdrowiu fizycznym. Teraz pan Dominik wziął na siebie odpowiedzialność za poszukiwania siostry. „Sam mam do siebie pretensje, że dość późno się tym zająłem. Liczę, że nie wszystko zostało stracone” – mówi.
Pan Dominik ma nadzieję, że nikt nie odłoży teczki jego siostry na półkę, uzna, że już nic więcej nie można zrobić. „Nadzieja umiera ostatnia, liczymy, że Anię uda się odnaleźć. Mamy świadomość tego, że może się to wiązać z tym najgorszym, czyli, że odnajdziemy szczątki Ani. Jednak nawet to będzie lepsze od tego, co mamy teraz. To takie życie w zawieszeniu, niewiedza. Bardzo liczę na to, że póki jeszcze rodzice żyją, to dowiemy się, gdzie jest Ania. I będzie można po prosu pochować ją blisko nas i odwiedzać w każdej chwili” – mówi nam brat zaginionej.
Rodzina pana Dominika nie mogła liczyć na pomoc profesjonalistów. Minęło 30 lat, ale niewiele w tej sprawie się zmieniło, chociaż możliwości są o wiele większe.
Rodzice Krzysztofa Dymińskiego sami zapewnili sobie wsparcie psychotraumatologa. Pomoc z zewnątrz jest potrzebna, rodzina sama sobie nie poradzi. Ale nikt jej nie dostaje „z urzędu”, trzeba samemu się o nią zatroszczyć.
„Objęcie indywidualną opieką psychologiczną rodziny zaginionego od momentu zgłoszenia zaginięcia na policji. Zadaniem psychologa będzie wspieranie rodziny i pomaganie jej w powrocie do normalnego życia” - to jeden z postulatów rodziców, opublikowanych na stronie kampanii „Gdzie jesteś? Gdy znika dziecko, gubi się cała rodzina”.
Wsparcie powinno przyjść od razu, nie może też zniknąć z czasem. „Co zrobiliśmy nie tak?”, „Czego nie zauważyliśmy?” to jedne z wielu pytań, które zadają sobie rodzice zaginionych dzieci. Gdy młody człowiek się odnajduje, pojawia się kolejne - „czy to się powtórzy?”. Najgorsza jest niewiedza, co podkreślają nasi rozmówcy. Trzeba żyć, jakoś udaje się codziennie funkcjonować. Ale brak odpowiedzi na to najważniejsze pytanie, „gdzie jesteś?”, stale wybrzmiewa, nie pozwala o sobie zapomnieć.
„Mam tę nadzieję, ona we mnie nie umarła. Wciąż czekam na jakieś zakończenie” - mówi pani Agnieszka. Do dziś nie jest w stanie sprzedać mieszkania, wyjechać z Polski, bo wciąż w środku tli się nadzieja, że zaginiona Ola kiedyś zapuka do jej drzwi.
i
Większość zaginionych udaje się odnaleźć
Na szczęście najmniej zaginięć notuje się w grupie najmłodszych dzieci (do szóstego roku życia), to około 45-50 dzieci rocznie, tutaj skuteczność poszukiwań wynosi 100 proc. Niestety zdarza się, że chwilowy brak opieki nad malutkim dzieckiem kończy się tragedią. W stuprocentowej skuteczności poszukiwań zawierają się również te, które uległy różnego rodzaju wypadkom.
Małgorzata Puzio-Broda, z Komendy Głównej Policji, z którą rozmawiamy na temat zaginięć dzieci wskazuje, że na przestrzeni ostatnich kilku lat tylko jedno dziecko w tej grupie wiekowej nie zostało odnalezione. Niemowlę zaginęło wraz z matką, której ciało wyłowiono kilka tygodni później z Odry. Wciąż figuruje ono w bazie osób zaginionych.
Blisko 600 poszukiwanych dzieci ma od siedmiu do 13 lat. Najwięcej zaginięć dotyczy nastolatków w wieku 14-17 lat, to niemal 2/3 wszystkich zaginięć dzieci. Częściej znikają dziewczęta.
Jak wynika z policyjnych statystyk, powody zaginięć i częstych w tej grupie wiekowej ucieczek z domów i ośrodków opiekuńczo-wychowawczych są różne, jednak coraz częściej to nie chęć przeżycia przygody kieruje młodymi ludźmi, ale problemy w domu i w szkole, brak akceptacji rówieśniczej.
Na przestrzeni 12 lat pracy w poszukiwaniach widzę, jak ewoluują powody zaginięć. Kiedyś dzieci często opuszczały dom z chęci przeżycia przygody czy zasmakowania dorosłego życia, teraz częściej z powodu problemów, w domu (rodzinne nieporozumienia, przemoc), w szkole, zdrowotnych, czy hejtu w sieci
- mówi funkcjonariuszka z Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych KGP. Zdecydowana większość dzieci wraca do domu w ciągu pierwszych kilku godzin lub dni, inne udaje się odnaleźć w czasie kilku tygodni. Tutaj największe znaczenie ma czas: powiadomienie policji powinno nastąpić możliwie jak najszybciej, nie ma żadnego wymogu, by zwlekać z poinformowaniem służb.
Na przeszkodzie w skutecznym odnalezieniu zaginionego dziecka staje jednak nie tylko czas, bo jak wskazuje policjantka, bliscy nierzadko ukrywają pewne niewygodne informacje. Kasują z telefonu rozmowy z dzieckiem, które mogłyby rodzica postawić w złym świetle, ukrywają informacje dotyczące jego orientacji seksualnej i fakt, że jej nie akceptowali, nie mówią o konfliktach w rodzinie. Policja, która nie dysponuje pełnym obrazem sytuacji, ma dużo trudniejsze zadanie.
Ucieczki z domu to połowa zaginięć dzieci
Jak czytamy w Figures and Trends 2024, corocznym raporcie federacji Missing Children Europe, zrzeszającej organizacje zajmujące się zaginięciami dzieci, numer 116 000 odgrywa ważną rolę w poszukiwaniu zaginionych dzieci. Operatorzy m.in. kontaktują się z zaginionymi dziećmi i zachęcają je do szukania pomocy, wydają alerty i apele związane z zaginięciem, współpracują z organami ścigania, koordynują działania wolontariuszy.
Dzięki krajowym operatorom numeru 116 000 udaje się też zabrać dane dotyczące zaginięć. Wiadomo, że ponad połowę zaginionych dzieci stanowią te, które uciekają z domu. Druga największa grupa to młodzi ludzie, którzy opuścili placówki opiekuńcze. Dlaczego dzieci chcą zniknąć? Powody ucieczek wymienione w raporcie to:
- problemy domowe,
- problemy w placówkach opiekuńczych,
- problemy związane z narkotykami i alkoholem,
- problemy ze zdrowiem psychicznym,
- problemy w szkole,
- uwodzenie, handel ludźmi, przemyt.
Poszukiwanie przygód lub odkrywanie siebie, a także trudności związane z coming outem nie były często wskazywane jako powód ucieczki, to są one istotnym elementem, którego nie należy pomijać.
Z danych przekazanych przez operatorów numeru wynika, że dzieci najczęściej odnajdywano w czasie krótszym niż tydzień. Najczęściej młodego człowieka odnajdywały organy ścigana albo po prostu samodzielnie wracał do domu.
Zaginięcia dzieci a porwania. Czy to realne zagrożenie?
Czy zaginięcia dzieci są związane z handlem ludźmi? Z tym pytaniem zwróciłyśmy się do Fundacji La Strada - organizacji, która od 1995 r. zajmuje się przeciwdziałaniem handlowi ludźmi we wszystkich jego aspektach.
„Czasem mamy zgłoszenia zaginięcia dziecka, zwykle nastolatka, najczęściej jednak są to ucieczki z domu lub wyprawa z chłopakiem, co oczywiście może skutkować np. zmuszeniem dziewczyny do prostytucji lub występowania >>na kamerkach<<” - tłumaczyła nam Joanna Garnier, wiceprezeska Fundacji. „Sprawy, które pamiętam są dość stare i są to sprawy także osób nastoletnich, które rzeczywiście zostały wywiezione za granicę i zmuszone do prostytucji. W ostatnich latach nie było nic takiego” - dodała.
Zaginięcia dzieci to również te związane z porwaniami rodzicielskimi. To kwestie, które trafiają do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. To pojedyncze (w skali roku) sprawy, związane z uchybieniami w działaniach policji, jednak podjęcie czynności w tych sprawach nie doprowadziło do stwierdzenia nieprawidłowości. Ewentualne skargi dotyczą właśnie uprowadzeń rodzicielskich.
Takich spraw wpływa kilka-kilkanaście rocznie i w większości wypadków, po podjęciu postępowania wyjaśniającego (pisma do sądu rodzinnego ewentualnie do jednostki Policji), RPO uzyskuje informację, że miejsce pobytu dziecka zostało ustalone
- tłumaczyła nam Anna Kabulska z Zespołu Kontaktów z Mediami i Komunikacji Społecznej Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Pierwsze godziny decydują o wszystkim. Co robić, gdy ginie dziecko?
Kiedy zgłosić zaginięcie dziecka? Można to zrobić zbyt szybko? A co, jeśli młody człowiek tylko zapomniał powiedzieć, że zostaje u kolegi? Rozładował mu się telefon, gdy go podładuje zadzwoni i powie, że wszystko w porządku? Powinniśmy odczekać, zanim powiadomimy policję? W głowach osób, które doświadczają tej traumatycznej sytuacji, jaką bez wątpienia jest zaginięcie dziecka, pojawia się mnóstwo myśli. Wiemy, jak wykonać resuscytację krążeniowo-oddechową, chociaż liczmy, że z tej wiedzy nigdy nie będziemy musieli skorzystać. Ale nie jesteśmy przygotowani na zaginięcie dziecka. A to może dotyczyć każdego, nie tylko rodzin „z problemami”.
„Nie bój się działać. Nie wstydź się. Działać, zadawać pytania, wymagać. Dziecko jest całym twoim światem, więc walcz o swoje dziecko” – mówiła w rozmowie z MjakMama24.pl Agnieszka Dymińska, mama zaginionego Krzysztofa.
Nie należy też czekać, zgłoszenie zaginięcia po upływie 24 czy 48 godzin to mit, który wciąż pokutuje w głowach wielu osób.
„Myślałam, że już w XXI wieku, gdy jest tak duży przepływ informacji, ludzie o tym wiedzą. Tymczasem ciągle policja musi to dementować. Przykładowo: idę na zajęcia do studentów i pytam: jak myślicie, ile czasu trzeba czekać, aby móc zgłosić zaginięcie. Zawsze w odpowiedzi pada wtedy magiczne 24 albo 48 godzin” - mówi Małgorzata Puzio-Broda z KGP.
Poinformuj o zniknięciu dziecka od razu. Idź na najbliższy komisariat, zadzwoń pod 112. Pomoc znajdziesz także dzwoniąc pod numer 116 000 - Telefon w Sprawie Zaginionego Dziecka i Nastolatka Fundacji ITAKA. Warto wiedzieć, że numer 116 000 działa w 32 krajach Europy, jest obsługiwany przez lokalnych operatorów. Można z niego skorzystać np. wtedy, gdy młody człowiek zaginie podczas wakacji.
Fundacja ITAKA przypomina, że na numer 116 000 można dzwonić przez całą dobę, każdego dnia. Na terenie całego kraju połączenie jest bezpłatne, zarówno z telefonu komórkowego, jak i stacjonarnego. Z telefonu mogą skorzystać nie tylko bliscy zaginionej osoby - rodzina czy znajomi, ale i sami zaginieni. Specjaliści wysłuchają i pomogą wrócić do domu.
Przydatne wskazówki dotyczące poszukiwań bliscy zaginionych znajdą na stronie kampanii społecznej „Gdzie jesteś? Gdy znika dziecko, gubi się cała rodzina”. W opublikowanym tam nawigatorze poszukiwań opisane są kolejne kroki, które należy podjąć:
- Zachowaj spokój.
- Skontaktuj się z policją.
- Zbierz i zabezpiecz niezbędne dane.
- Nagłośnij zaginięcie.
To olbrzymie wsparcie - rodzice nie wiedzą, co robić, gdy znika dziecko, potrzebują prowadzenia za rękę. Pomocny jest nie tylko nawigator poszukiwań, ale i opublikowany na stronie kampanii generator plakatów, który pozwala szybko stworzyć materiał niezbędny do nagłośnienia zaginięcia.
Pamiętaj jeszcze o jednym. Nie wstydź się, to sytuacja, która może zdarzyć się w każdym domu. Nie ukrywaj żadnych informacji. To, co może tobie wydawać się bez znaczenia, może być kluczowym tropem. Pokłóciliście się? Padły ostre słowa? Nie przemilczaj tego, to też ważne. Również orientacja młodego człowieka, jego poglądy, to coś, czego nie należy zachowywać dla siebie. Mogą być niezgodne z twoimi przekonaniami, nie chcesz o nich mówić głośno, ale tym razem należy to zrobić.
W tegorocznej kampanii #zaginioneNIEzapomniane przypomniano, co robić, gdy zaginie dziecko. Prosty schemat opiera się na trzech krokach: SPRAWDŹ-POMYŚL-ZGŁOŚ.
- Nie wpadaj w panikę, szybko sprawdź miejsca, w których dziecko może przebywać.
- Zastanów się, czy coś wcześniej nie zapowiadało, że dziecko może się oddalić. Może zachowywało się inaczej niż zwykle, mówiło o konkretnych miejscach, może mogło nawiązać kontakty online?
- Jeśli sprawdzenie otoczenia i rozmowy nie przyniosły skutku, natychmiast zgłoś zaginięcie. Nie obawiaj się, że przesadzasz. Lepiej odwołać poszukiwania niż przegapić moment, w którym pomoc mogłaby nadejść szybciej. Czas ma kluczowe znaczenie.
Które informacje przekazać policji?
- aktualne zdjęcie,
- rysopis,
- ubiór,
- lista znajomych,
- uczęszczane miejsca.
„Chciałbym ponowić mój stały apel do rodziców, aby zawsze posiadali aktualne zdjęcie całkowicie odsłoniętej twarzy swojego dziecka. Najlepiej w ujęciu frontalnym i bez przesadnej mimiki, choć pożądane będą dodatkowo pozy ukazujące głowę z półprofilu i profilu. Takie zdjęcia ułatwią pracę biegłemu, choć oczywiście wolałbym, aby takie sytuacje w ogóle nie występowały, a zdjęcie służyło wyłącznie uciesze rodziny i stanowiło pamiątkę mijającego czasu” - mówił w rozmowie opublikowanej w majowej Gazecie Policyjnej mł. insp. Dariuszem Zajdlem, biegłym z zakresu badań antroposkopijnych Wydziału Badań Dokumentów i Informatyki Śledczej Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji.
Rodzicu, nie zwlekaj. Działaj, gdy tylko coś cię zaniepokoi
Rodzic, który nawet na chwilę traci dziecko z oczu, dobrze wie, z jakimi emocjami się to wiąże. Strach, bezsilność. Jedni od razu ruszają do działania (niekiedy niezwykle chaotycznego), inni zastygają, nie wiedzą, co robić. A trzeba zachować spokój i myśleć logicznie. Tylko w tej sytuacji o to niezwykle trudno.
Jak pokazują statystyki, większość dzieci odnajduje się szybko. Ale nie można zwlekać ze zgłoszeniem zaginięcia czy działać wyłącznie na własną rękę - aby niepotrzebnie nie stawiać wszystkich na nogi, może to „nic takiego”. Gdy znika młody człowiek, o takim myśleniu musimy zapomnieć. Zaalarmujmy wszystkich, nawet jeśli po chwili miałoby się okazać, że zrobiliśmy to niepotrzebnie. Nikt nie będzie nas obwiniał.
„Im wcześniej zgłosisz zaginięcie dziecka, tym większe szanse na jego szybkie odnalezienie” - czytamy w jednym z komunikatów opublikowanych przy okazji kampanii #zaginioneNIEzapomniane.
Pamiętaj: nie tylko was to spotyka, nie wstydź się. Do zaginięcia dziecka w Polsce dochodzi średnio co cztery godziny. Niemal 95 proc. odnajduje się w ciągu pierwszych siedmiu dni. Na tym trzeba się skupić. I działać od razu.