Czy miłość do adoptowanego dziecka przychodzi sama? Ta mama opowiada, jak naprawdę wygląda budowanie więzi

2025-05-23 14:00

Czy miłość do dziecka adoptowanego przychodzi od razu, spada jak grom z jasnego nieba? Czy może potrzebuje czasu – czułości, wspólnych doświadczeń i gotowości do codziennego budowania więzi? Jedna z mam postanowiła opowiedzieć swoją historię. Bez lukru. Tak, jak było naprawdę.

Czy miłość do adoptowanego dziecka przychodzi sama? Ta mama opowiada, jak naprawdę wygląda budowanie więzi

i

Autor: Getty Images

„Zanim dostaliśmy jego kartę, zastanawiałam się, jak to będzie. Czy to uczucie pojawi się od razu?” – pisze mama, która zdecydowała się na adopcję. I która postanowiła podzielić się swoją historią. Na Instagramie prowadzi profil @mamo_nonstop, jest biologiczną mamą dziewczynki i adopcyjną mamą chłopca.

Adopcja: nie od razu miłość. Ale od razu coś ważnego

Pytanie o miłość do dziecka zadaje sobie wielu przyszłych rodziców adopcyjnych. Bo chociaż miłość do dziecka biologicznego często utożsamiamy z więzią, która rodzi się naturalnie, w przypadku adopcji – zwłaszcza gdy dziecko nie jest już niemowlęciem – rzeczywistość potrafi wyglądać inaczej.

W przypadku pani Patrycji, zanim pojawiła się miłość do adopcyjnego synka, było… coś innego. Przeczucie. Zainteresowanie. Zauroczenie.

A potem przeczytaliśmy kartę. I poczułam, że to on. Jeszcze przed zdjęciem. A kiedy go zobaczyliśmy… coś się we mnie poruszyło

- wspomina mama.

To był początek.

Adopcyjna mama: adopcja to nie tylko dziecko. To nowa wersja nas samych

„Miłość przyszła później” – pisze dalej mama. I dodaje, że kiedy minął pierwszy zachwyt, przyszła codzienność, pytania, zmęczenie. I praca – nad sobą, nad więzią, nad wzajemnym zaufaniem.

Relacja nie przyszła sama – trzeba było ją budować. Tak jak buduje się związek, gdy kończy się zakochanie i zostaje codzienność

- czytamy w poście.

Ten fragment może być szczególnie ważny dla osób, które dopiero przygotowują się do adopcji. I mają świadomość, że  to nie tylko przyjęcie dziecka pod dach. Że to też konfrontacja z własnymi emocjami, przekonaniami, historią. I nauka cierpliwości – wobec dziecka, ale też wobec samego siebie.

Adopcja dała mi więcej niż tylko syna. Dała mi nową perspektywę. Pokazała mi, jak wiele jeszcze mam do przepracowania

- wyznała mama.

Ta historia pokazuje, że rodzicielstwo adopcyjne może być lustrem – czasem bezlitosnym, ale też potrzebnym. I że warto mówić o tym głośno: że nie zawsze wszystko przychodzi samo. Że są adopcje, gdzie miłość nie pojawia się nawet mimo największego zaangażowania. I to też jest prawda. Trudna. Ale na którą dobrze jest być gotowym?

M jak Mama Google News