Katarzyna Stańko, młoda lekarka, która na Instagramie prowadzi profil @medycynaodserca w jednym ze swoich wpisów postanowiła podzielić się własną historią porodową. Nie wszystkim odbiorcom spodobała jednak jej szczera relacja z cesarskiego cięcia. Choć lekarka podkreślała kilkukrotnie, że jest to jedynie jej subiektywna ocena cesarki, i tak wywołała lawinę komentarzy.
Młoda lekarka na Instagramie: „Całą drogę na salę operacyjną leciały mi łzy”
Już na wstępie lekarka zaznaczyła, że bardzo bała się porodu. „Ani cesarka ani poród naturalny mnie nie urządzał - w końcu chodziło o moje ciało i zdrowie” – wyznała. Szczęśliwie – jak pisze, nie musiała wybierać, bo z powodu złamania kości guzicznej z przemieszczeniem parę lat temu, miała wskazania co cesarskiego cięcia.
Mimo planowego przyjęcia do szpitala w 39. tygodniu ciąży, kobieta bardzo bała się porodu. Od personelu nie dostała jasnej informacji, kiedy zabieg zostanie wykonany. „Miałam rzucone hasło: może uda się jutro, ale nic nie możemy zagwarantować, damy znać wcześniej” – relacjonuje. Tak się jednak nie stało. O tym, że jedzie na cesarskie cięcie dowiedziała się od położnej 5 minut przed zdarzeniem.
„Najszybciej jak tylko umiałam (ale i tak powoli, bo z brzuchem jak balon) poszłam do sali przedporodowej spakować rzeczy, ubrać się w jednorazową sukienkę porodową i oczywiście zadzwonić do Kacpra , żeby rzucił wszystko, co robi i szybko jechał, bo za 5 min mam cesarkę. Płakać mi się chciało, okropnie się bałam. Całą drogę na salę operacyjną leciały mi łzy. Nie mogłam nad tym zapanować” – pisała.
„Wiedziałam, że zaraz będą rękami rozrywać mi brzuch”
Wiedza medyczna nie pomagała przyszłej mamie zapanować nad stresem. Doskonale wiedziała, jak z drugiej strony wygląda cesarka i jakie mogą pojawić się komplikacje.
„Wiedziałam, że zaraz będą rękami rozrywać mi brzuch. Z opowieści wiedziałam też, że będę czuła dotyk i wszystko, co robią mi w brzuchu (wszystko prócz bólu). Na praktykach wakacyjnych byłam też świadkiem, że znieczulenie nie do końca zadziałało i dziewczyna darła się z bólu jak ją otworzyli, z resztą moja mama też czuła ból przy swojej cc. Taka wiedza zdecydowanie nie pomaga!” - wyznała.
„Cieszę się, że miałam cesarkę, nie chciałabym rodzić naturalnie”
Mimo całego stresu, poród szczęśliwie przebiegł bez komplikacji, a anestezjolog zadbał o komfort rodzącej. „Anestezjolog upewnił się 2 razy, że znieczulenie działa i rozmawiał ze mną przez cały czas, co stanowiło +10 do komfortu psychicznego (nie raz na studiach byłam świadkiem jak nikt nie odezwał się słowem do pacjentki i lekarze rozmawiali między sobą o tym np. co robili w weekend)” – podkreśliła.
Na koniec przyznała, że jest usatysfakcjonowana ze swojego porodu.
Cieszę się, że miałam cesarkę, nie chciałabym rodzić naturalnie i gdybym mogła cofnąć czas, drugi raz też chciałabym mieć cc
– podsumowała.
Internautki odpowiadają: „Raczej pani takimi postami nie pomaga ciężarnym”
Szczery wpis Katarzyny Stańko nie każdemu się spodobał. Pod postem pojawiło się wiele polemizujących komentarzy, które w bardziej lub mniej taktowny sposób zarzucały lekarce straszenie innych mam przed porodem naturalnym, ale także przed cesarką.
Jednym z pierwszych komentarzy był głos położnej @polska.polozna.uk, która napisała: „Smutno się to czyta… tak strasznie bałaś się porodu… skąd ten lęk?! Poród naturalny może być przepięknym doświadczeniem, CC też oczywiście takie może być, bo to przecież urodziny Twojego dziecka… jednak mam wrażenie, że wręcz zachęcasz odbiorców swojego posta do nawet nie brania pod uwagę porodu naturalnego… a to smutne… mam nadzieje, że wiesz, czym zajmuje się epigenetyka i znasz wyniki badań medycznych”.
Inna obserwatorka zwróciła uwagę autorce posta, że niepotrzebnie pisze publicznie o tym, że znieczulenie może nie zadziałać, to tylko wpędza inne mamy czekające na rozwiązanie w popłoch.
„Jestem po CC. Nie wiem w jakim celu pisze pani o przypadku, gdzie nie zadziałało znieczulenie. To jest zupełnie niepotrzebnie. Pomyślała pani o kobietach, które panicznie boją się porodu? Raczej pani takimi postami nie pomaga ciężarnym” – podkreśliła.
„Gratuluję wystraszenia dziewczyn planujących dziecko, aktualnie będących w ciąży oraz tych które nigdy dzieci nie chciały. Szkoda, że jedyne o czym Pani myślała to "MOJE CIAŁO i zdrowie!" a nie "moje dziecko i ja musimy przez to przejść razem najlepiej jak damy radę". Może to Panią zdziwi, ale wtedy ten cały fizyczny ból znika i w jego miejsce jest determinacja i spokój....i tego Pani życzę....na przyszłość…” - napisała inna.
A co wy o tym sądzicie? Słusznie, że podzieliła się swoimi doświadczeniami, czy mogła to zachować dla siebie?
Przeczytaj także: Lęk przed porodem - co zrobić, jeśli boisz się porodu?