Porzucone przez rodziców, w szpitalu są od miesięcy. Tosia na nową rodzinę czeka już 192 dni

2024-04-29 13:16

Przez ciągnące się procedury mieszkają w szpitalu. Trudna sytuacja porzuconych niemowląt sprawia, że od miesięcy nie opuszczają szpitala, w którym przyszły na świat. Mała Tosia, choć zupełnie zdrowa, wciąż śpi w szpitalnym łóżeczku.

Porzucone przez rodziców, w szpitalu są od miesięcy. Tosia na nową rodzinę czeka już 192 dni

i

Autor: Getty Images Porzucone przez rodziców, w szpitalu są od miesięcy. Tosia na nową rodzinę czeka już 192 dni

Niedawno pisaliśmy o trójce niemowląt z Tarnowa, które w szpitalu zostawili biologiczni rodzice. Na jakiś czas trafiły do babci, ale kobieta nie mogła dłużej się nimi zajmować. Po długich tygodniach i licznych apelach w mediach, udało się wreszcie znaleźć im dom. Trojaczki nie zostały rozdzielone, Wiktor, Kacper i Oskar trafili do rodziny zastępczej.

Wciąż jednak dużo mówi się o problemie niewystarczającej liczby takich rodzin. Osób, które zechciałyby przyjąć maluchy brakuje, bo piecza zastępcza to nie to samo co rodzina adopcyjna. Nie wszyscy są w stanie podjąć się opieki wiedząc, że być może już wkrótce będą musieli rozstać się z dzieckiem, bo trafia ono do nich jedynie na pewien czas. Skomplikowana sytuacja prawna często nie pozwala na rozpoczęcie procedury adopcyjnej, więc maluszki tracą swoją szansę na ciepły dom.

Czytaj też: "Noworodek czeka na dom". To ogłoszenie z Gdańska wyciska łzy, ale działa

Spis treści

  1. W szpitalu czekają na decyzje sądów
  2. Personel przejmuje rolę opiekunów
  3. Brakuje rodzin zastępczych
Od 20 lat adoptuje nieuleczalnie chore dzieci. "Rozmawiam z nimi, nawet jak mnie nie słyszą"

W szpitalu czekają na decyzje sądów

Maluszki, które biologiczni rodzice po porodzie zostawiają w szpitalu, powinny zostać zarejestrowane w USC i mieć nadany numer PESEL. To znacznie ułatwia i przyspiesza późniejsze procedury. Niestety, nie wszystkie matki, które podejmują decyzję o zrzeczeniu się dziecka, tego dopilnowują. W dodatku okres 6 tygodni, w których matka biologiczna może jeszcze swoją decyzję odwołać, spędzają w szpitalu. Nawet jeśli są zupełnie zdrowe i nie wymagają żadnych świadczeń medycznych.

Pracownicy oddziału neonatologicznego szpitala przy ul. Polnej w Poznaniu rocznie zajmują się nawet setką takich maluszków. Choć od lat apelują o pomoc, przyspieszenie procedur, stworzenie dla tych dzieci miejsca, do którego mogłyby trafić, sytuacja nie ulega zmianie.

Jak przekazuje prof. Jan Mazela, tylko na jednym oddziale neonatologicznym poznańskiego szpitala w 2023 roku hospitalizowano 52 zdrowe noworodki. Wyłącznie z powodów socjalnych, bo nie miały dokąd zostać wypisane. "Rekordziści spędzili tutaj 192 dni. Obecnie mamy dziecko, które przebywa 134 dni" - dodaje lekarz.

Brakuje rodzin zastępczych, nie ma ośrodka preadopcyjnego, a szpital na czas prowadzenia postępowania proszony jest o niewypisywanie dziecka. Między wymagającymi leczenia niemowlętami leżą więc także maluszki zupełnie zdrowe. Nie jest to środowisko odpowiednie dla nich.

"Już po trzech miesiącach u tych maluchów dochodzi do nieodwracalnych zmian w rozwoju poznawczym, jeżeli nie są otoczone miłością swoich opiekunów (...) Zwiększa to ryzyko nieprawidłowego rozwoju i powstania deficytów w zakresie rozwoju psychicznego" - mówi prof. Mazela, kierownik oddziału neonatologii I w GPSK w Poznaniu w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim".

Jak dodaje pielęgniarka Elżbieta Czapla "maluchy pozostające na oddziale z powodów socjalnych powinny mieć zapewniony odpowiedni rytm dobowy, dokładnie tak, jak ich zdrowi rówieśnicy, poprzez zapewnienie ciszy, spokoju, własnego miejsca". Tymczasem trudno o zapewnienie takich warunków w szpitalu.

Przebywające w nim dzieci są narażone na liczne zakażenia i choroby, a personel dzieli swój czas między opiekę nad chorymi i zdrowymi dziećmi. Dzieci nie wychodzą na spacery, nie mają szansy na to, by stworzyć więź z opiekunem.

Czytaj też: Agnieszka i Oliwier czekają aż ktoś ich pokocha. "Myślę, że telewizja nam pomoże"

Personel przejmuje rolę opiekunów

Pracownicy oddziałów neonatologicznych są bezradni wobec przedłużających się procedur i robią co mogą, by stworzyć tym maluchom choćby namiastkę normalności. Przynoszą im zabawki, śpiewają kołysanki, tulą do snu.

Kiedy dziecko, które w szpitalnej sali spędza kilka miesięcy, wreszcie opuszcza oddział, personel nierzadko martwi się o to, czy tam, gdzie trafi, będzie mu dobrze. "Cieszy nas, że mimo sytuacji, w jakiej znalazły się maluszki, dzieci są uśmiechnięte i pełne radości. Ale trzeba przyznać, że gdy spędzają tutaj tyle czasu, rosną na naszych oczach, to my też się do nich bardzo przywiązujemy. Każda z nas poświęca im swój dodatkowy czas, wolną chwilę między opieką nad chorymi dziećmi. Z tego powodu, gdy tylko ich sytuacja zostaje uregulowana i opuszczają szpital, to pytamy z troską o to gdzie trafią, czy będzie im tam dobrze. Te rozstania nie są łatwe" - mówi położna z poznańskiego szpitala.

Problemem jest również to, że zdrowe dzieci siłą rzeczy zajmują miejsca dla tych noworodków, które wymagają specjalistycznej opieki. To kolejny powód, dla którego jak najszybciej powinny znaleźć się w pieczy zastępczej lub rodzinie adopcyjnej. Nie wiadomo, kto powinien płacić za pobyt dziecka na oddziale i jak te koszty rozliczać, skoro dziecko nie potrzebuje żadnych świadczeń medycznych.

Czytaj też: Oddali córkę do adopcji, bo "nie pasowała do ich rodziny". W sieci zawrzało

Brakuje rodzin zastępczych

Brakuje chętnych do tego, by zapewnić takim maluszkom tymczasowy dom. Przeciągające się procedury sprawiają, że dzieci miesiącami oczekują na to by w ogóle mogły zostać objęte procedurą adopcyjną. Niektóre nigdy nie zostaną adoptowane - czasem pobyt w szpitalu przedłuża się nie z powodu faktycznego braku rodziców, ale niewłaściwych warunków bytowych w miejscu zamieszkania, ograniczenia lub pozbawienia praw rodzicielskich czy braku wyznaczonego opiekuna prawnego w przypadku dzieci nieletnich matek.

Poznański szpital podjął rozmowy z przedstawicielami władz i lokalnych instytucji pomocowych. Przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego chcą wybudować ośrodek preadopcyjny, którego w Wielkopolsce brakuje. Tam mogłyby tymczasowo przebywać dzieci z nieuregulowaną sytuacją prawną. Potrzeba jednak i czasu i pieniędzy, by takie miejsce stworzyć, a i tak nie starczyłoby w nim miejsca dla wszystkich potrzebujących maluchów.

"Niewiele wskazuje na to, żeby sytuacja miała szybko się zmienić. Co więcej, wprowadzona niedawno tzw. ustawa Kamilka, może przyczynić się do nasilenia problemu z dostępem do pieczy zastępczej. Niewydolny system może zostać jeszcze bardziej dociążony" - mówi prof. Tomasz Szczapa, kierownik oddziału neonatologicznego II im. Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym w Poznaniu. 

Problem niewystarczającej liczby rodzin zastępczych, które dysponowałyby miejscami dla kolejnych potrzebujących domu maluszków, jest dostrzegalny w całym kraju, nie tylko w Wielkopolsce.

Czytaj też: Po adopcji pierwszego dziecka znów zadzwonił telefon. "Nie mogę uwierzyć w cud, który się wydarzył"

Źródło: GłosWielkopolski.pl

Quiz. Czy jesteście gotowi, by zostać rodzicami? Ten test rozwieje wątpliwości
Pytanie 1 z 10
Urządzenie do odciągania pokarmu to: