Uciekała przed kuratorem rodzinnym? Kobieta z promu miała poważne problemy

2023-07-19 12:22

Bohaterska matka, o której informowały wszystkie media, okazała się załamaną kobietą postanawiającą zakończyć życie swoje i dziecka. Po kilku tygodniach od tragedii docierają nowe informacje o sytuacji i stanie zdrowia Pauliny Sz.

prom Stenaline
Autor: Getty images/PHOTO MARCIN GADOMSKI / SUPER EXPRESS GDYNIA Uciekała przed kuratorem rodzinnym? Kobieta z promu miała poważne problemy

Do nieszczęśliwego wypadku, jak początkowo sądzono, doszło pod koniec czerwca. 36-letnia Polka wraz z 7-letnim synem wypadli za burtę promu StenaLine płynącego do Szwecji. Dzięki natychmiastowej akcji ratowniczej, zatrzymaniu promu, spuszczeniu szalup, wezwaniu śmigłowców ratunkowych i dzięki zaangażowaniu statków znajdujących się w pobliżu promu, kobietę i jej syna udało się wyciągnąć z wody, ale oboje zmarli z wychłodzenia w szpitalu w Danii.

Nie ratowała, lecz zabiła

Początkowo media podawały, że chłopiec wpadł do wody, a bohaterska matka rzuciła się za nim, aby go ratować, Prawda okazała się jednak inna. Monitoring i zeznania świadków pozwoliły ustalić, że kobieta celowo wypchnęła do morza niepełnosprawnego syna, po czym sama rzuciła się za nim, chcąc popełnić samobójstwo. 

Po kilku tygodniach trwania śledztwa w tej sprawie, wychodzą na jaw nowe informacje o Paulinie Sz. i jej synu. Lech był niepełnosprawny i miał zaburzenia spektrum autyzmu. O tym mówił jeden ze świadków - pasażerka promu, która zwróciła uwagę, że tak duże dziecko, jak on, jeździło po pokładzie w wózku. 

Pasażerowie zeznawali również, że kobieta była smutna i przygnębiona, co również potwierdziło śledztwo. Według Fakt.pl, kobieta potrzebowała pomocy, choć - jak twierdziła - chodziła na terapię, która miała jej pomóc. 

Czytaj również: Jak zginęli matka i syn na promie? Nagranie monitoringu pokazuje ich ostatnie chwile

Skoczyła do przepaści z dwójką dzieci. Dziewczynka płakała, ale matka podjęła już decyzję

Nie żyje matka i jej 7-letni syn. Co zarejestrował monitoring na promie?

Kurator spóźnił się o jeden dzień

Do kolejnych ustaleń dotarł Fakt.pl, powołując się na informacje z przedszkola i sądu rodzinnego. Paulina Sz. zwróciła uwagę wychowawczyń placówki, do której uczęszczał autystyczny Lech. Mimo zapewnień matki, że kontroluje sytuację, opiekunki postanowiły zgłosić sprawę do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Sopocie (Paulina i synek mieszkali w Gdańsku, ale placówka znajduje się na terenie Sopotu). "Pracowników przedszkola zaniepokoiły możliwe zaniedbania w opiece nad nim" – cytuje Fakt.pl słowa sędziego Łukasza Zioły, rzecznika prasowego ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Pracownicy MOPS-u próbowali kilkakrotnie porozmawiać z kobietą, ale nie dostali się do mieszkania. Dlatego 22 czerwca zawiadomili sąd rodzinny, który już następnego dnia zlecił wywiad środowiskowy kuratora. Pojawił się on w mieszkaniu Pauliny dopiero tydzień później, czyli 30 czerwca, czyli dzień po tragedii. Informacja w tej sprawie wpłynęła do sądu 22 czerwca.

Jak czytamy na Fakt.pl, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku zarządził kontrolę, aby sprawdzić, dlaczego kurator zwlekał z wizytą u Pauliny Sz. Sprawdzane są też inne informacje o rodzinie. Podobno od dawna były tam problemy, a od 5 lat matka miała ograniczone prawa do dziecka. Z drugiej strony wiadomo, że samotnie wychowywała syna, którego ojciec przebywa na stałe za granicą. Była tłumaczką języka francuskiego, ale w ostatnim czasie nie pracowała.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.

NOWY NUMER

POBIERZ PORADNIK! Darmowy poradnik, z którego dowiesz się, jak zmienia się ciało kobiety w ciąży, jak rozwija się płód, kiedy wykonać ważne badania, jak przygotować się do porodu. Pobieram >

Pobieram
poradnik ciaza