O filmiku mamy z Luizjany oraz o reakcjach internautów i ekspertów powstał artykuł w NY Post. Niestety, przemoc rówieśnicza to nie jest problem, z którym borykają się dzieci na całym świecie.
Mama z TikToka uczy dziecko, by nie było ofiarą
W krótkim nagraniu opublikowanym na TikToku Brittany Norris mówi wprost:
Jeśli ktoś uderzy moje dziecko, nie idziemy do nauczyciela. Uczymy dzieci, żeby oddały. I jeśli to ma być kontrowersyjne – naprawdę mnie to nie obchodzi.
W rozmowie z Today wyjaśnia, że:
Nie chodzi o to, żeby zacząć bójkę. Ale o to, że jeśli ktoś cię uderzy, masz prawo się bronić. A najlepiej – oddaj tak, żeby to był ostatni cios.
Nagranie Brittany szybko stało się wiralem, a pod postem pojawiło się tysiące reakcji. Jedni komentują w stylu: „Brawo, wreszcie ktoś mówi to głośno”, inni wychodzą z założenia, że przemoc rodzi przemoc. I że to wcale nie jest dobre rozwiązanie. Jedno jest pewne: zasada "oko za oko" ma wśród rodziców zarówno zwolenników, jak i przeciwników.
Co na to eksperci?
Choć wiele mam przyznaje, że w obliczu bezradności systemu edukacji czuje złość i potrzebę „wzięcia sprawy w swoje ręce”, specjaliści przestrzegają przed dosłownym uczeniem dzieci, by odpowiadały przemocą na przemoc. I nie chodzi tu o spacyfikowanie małego agresora, który uderzył nasze dziecko, a właśnie o... dobro dziecka.
Dr Deborah Gilboa, ekspertka w zakresie rozwoju dzieci, mówi na łamach New York Post:
Dzieci uczą się poprzez modelowanie. Jeśli pokażemy im, że oddawanie jest sposobem na rozwiązywanie konfliktu, nie nauczą się rozmawiać, negocjować, prosić o pomoc. A to są umiejętności, które są im potrzebne przez całe życie.
Ekspertka podkreśla też, że nauka samoobrony nie powinna oznaczać zachęty do fizycznej agresji, a raczej do:
- asertywności,
- reakcji słownej (nie: fizycznej),
- szukania wsparcia, gdy tylko zaczyna się dziać coś niepokojącego.
Psychologowie zauważają również, że dzieci uczone „odbijania piłeczki” mogą mieć większy problem z odróżnieniem obrony od ataku. A szkoły, które promują politykę „zero tolerancji dla przemocy”, mogą wyciągać konsekwencje wobec obu stron konfliktu – także wobec tego, kto „tylko oddał”.
Choć intencja mamy z TikToka może być zrozumiała dla części z nas, to droga, którą proponuje, budzi wiele wątpliwości. Zamiast uczyć „oddawania mocniej”, lepiej pokazać dziecku, że ma wybór: mówić „nie” i – co najważniejsze – nie musi być z tym wszystkim samo.
