Dziś zdjęcia dzieci trafiają do sieci często już w pierwszych dniach ich życia, a nawet przed narodzinami (zdjęcia z USG). Dumni rodzice chętnie dzielą się radością, chcąc zatrzymać wspomnienia i utrzymać więź z bliskimi. Technologia, w tym sztuczna inteligencja, potrafi ten proces wspierać — AI ułatwia edycję fotografii, umożliwia tworzenie pamiątkowych kolaży czy automatyczne porządkowanie rodzinnych archiwów.
Jednak ta sama technologia niesie też poważne ryzyko, z którego rodzice wciaż nie zdają sobie sprawy. Podobnie jak kilkulatki, które również przeglądają media społecznościowe, a później zakładają własne konta.
Publikacja zdjęć dzieci coraz ryzykowniejsza
Algorytmy potrafią pobierać i analizować obrazy z sieci, a zaawansowane narzędzia AI mogą generować fałszywe treści, wykorzystywać wizerunek dziecka w niepożądany sposób lub gromadzić dane, które w przyszłości naruszą jego prywatność. To, co miało być niewinnym gestem, może więc nieść konsekwencje, których rodzice nie zawsze są świadomi.
Eksperci i psychologowie od lat ostrzegają, że publikowanie zdjęć dzieci w internecie wiąże się z poważnymi zagrożeniami - zarówno w sferze bezpieczeństwa fizycznego, jak i psychicznego. Najczęściej podają kilka kluczowych argumentów:
- utrata prywatności od najmłodszych lat,
- ryzyko wykorzystania przez inne osoby,
- ślad cyfrowy na całe życie,
- wpływ na rozwój emocjonalny, wzmaganie presji wizerunkowej.

Wielu rodziców traktuje publikację zdjęć swojego dziecka jako nieszkodliwe dzielenie się szczęściem, nie zdając sobie sprawy, że w internecie zdjęcie może trafić w zupełnie inne ręce niż te, dla których było przeznaczone.
I choć coraz więcej osób chroni prywatność swoich pociech (z upubliczniania w internecie wizerunku dziecka rezygnują nie tylko znani rodzice), na media społecznościowe każdego dnia trafiają miliony zdjęć maluchów.
Jak podaje rmf24.pl - połowa zdjęć dzieci publikowanych w internecie może trafiać na strony z pornografią.
75% rodziców bez zastanowienia wrzuca zdjęcia dzieci do internetu
Jak pokazuje raport z 2021 roku, aż trzy czwarte rodziców publikuje zdjęcia i filmy z udzialem dzieci w mediach społecznościowych. 80% z nich nie ma problemu z podawaniem ich danych osobowych. Tylu samo doroslych ma wśród znajomych osoby, których nie spotkali nigdy w swoim życiu. Co czwarty nie przejmuje się tym, czy widoczność publikowanych materiałów jest prywatna czy publiczna.
Human Rights Watch odkryła, że jedna z platform używanych do trenowania modeli sztucznej inteligencji, zawiera linki do zdjęć dzieci (m.in. z Australii czy Brazylii), pozyskanych bez zgody ich rodzin. Niektóre z nich zawierały dane identyfikacyjne jak imiona, wiek czy miejsce przedszkola, co stanowi poważne naruszenie prywatności.
Według tej samej organizacji, naruszenie prywatności przez automatyczne zbieranie takich zdjęć niesie realne ryzyko wykorzystania ich w tworzeniu deepfake’ów lub nawet materiałów pornograficznych, co jest poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa dziecka.
Niedawno pisalyśmy o pomyśle Lil Masti i działalności założonej przez nią fundacji, który publicznie potępiła Rzeczniczka Praw Dziecka. Chodzi o popularyzację sharentingu, czyli publikowania wizerunku dzieci w sieci.
Według ekspertów najlepszym rozwiązaniem jest ograniczenie liczby publikacji lub całkowita rezygnacja z udostępniania zdjęć dzieci w otwartej przestrzeni sieciowej, a jeśli już — stosowanie ścisłych ustawień prywatności i unikanie ujawniania szczegółów, które mogą ułatwić identyfikację dziecka.