Ceniony przez pacjentki dr Wojciech J. Falęcki, ginekolog położnik ze Szpitala Południowego z warszawskiego Ursynowa w swoich mediach społecznościowych, co rusz porusza bardzo ciekawe wątki związane z porodami naturalnymi i cesarskimi cięciami. Nie tak dawno przytaczaliśmy w naszym serwisie jego wypowiedź na temat pewnego porodowego przesądu, który jego zdaniem sprawdza się w praktyce.
Teraz ginekolog w swoich mediach społecznościowych pokazał zdjęcie, które przedstawia zespół medyków podczas cesarskiego cięcia. Zdradził pod nim, ilu medyków jest zaangażowanych w taki zabieg. "Można poczuć się królową na sali"- skwitowała jedna z obserwatorek.
Ginekolog zdradza, ile osób zaangażowanych jest w cesarkę
„To zdjęcie ma za zadanie pokazać, ile osób zaangażowane jest w jedno cięcie cesarskie” – napisał we wstępie. Nie czekając jednak na to, by jego obserwatorzy policzyli medyków na załączonym obrazu, ubiegł ich – zdradzając od razu, że liczba, o której mówi to 8.
„8 osób zajmujących się jedną pacjentką na bloku operacyjnym” – podkreślił.
Obserwatorki były pod wielkim wrażeniem tej ilości.
„Wow”.
„Delikatnie mówiąc można poczuć się królową na sali”.
„Ja również byłam w szoku ile osób zaangażowanych jest w CC. Robiło to ogromne wrażenie, a ja czułam się bardzo zaopiekowana” – pisały.
Czytaj również: Ile trwa cesarka? Sprawdź, jak długo rodzi się dziecko przez cesarskie cięcie
Tego nie zobaczysz na własne oczy. Obejrzyj prawdziwe ZDJĘCIA z zabiegu cesarskiego cięcia
Cesarskie cięcia w Polsce. "Charakter tej pracy odstrasza"
W swoim poście Dr Wojciech Falęcki podzielił się także smutną refleksją na temat tego, że coraz więcej medyków odchodzi od pracy w szpitalu – w tym od wykonywania operacji i asystowania przy nich. Przyczyn tego stanu rzeczy upatruje zaś w uciążliwych porach pracy, jej charakterze oraz w aspekcie finansowym.
„Od kilku lat obserwuję odejście kolegów i koleżanek od pracy w szpitalnictwie. Niekiedy jedna położna, pielęgniarka czy lekarz pracują w 2 lub 3 miejscach. Praca w niekorzystnych porach i jej charakter odstraszają. Ważnym aspektem jest też jej wymiar finansowy. Samą pasją nie opłaci się rachunków. Problem jest systemowy” – podkreślił.
Swój post zaś zakończył smutną konkluzją:
„Chciałbym tylko za parę lat nie pokazywać tej fotografii z podpisem jak z Muzeum Historii Medycyny z dopiskiem „Tak było dobrze”” – skwitował.