Malutka Nadia do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie trafiła 19 października. Na miejscu stwierdzono, że dziecko ma połamane nóżki i rączkę. Na główce dziecka obecne były zadrapania i zasinienia, dziewczynka miała także uraz głowy. Dziecko było nadpobudliwe i lękliwe.
Lekarze od razu podejrzewali, że dziecko zostało pobite. Wezwano policję, rodzice czteromiesięcznej dziewczynki usłyszeli już zarzuty znęcania się nad dzieckiem i trafili do aresztu. W szpitalu dziewczynkę odwiedza babcia ze strony mamy.
Spis treści
"Rokowania są bardzo pozytywne"
Malutka Nadia nadal przebywa na oddziale neurologicznym rzeszowskiego szpitala. Wcześniej dziewczynka przebywała na OIOM-ie. Przeszła operację, a jej stan był określany jako ciężki, ponieważ nie reagowała neurologicznie tak, jak powinna. Wprowadzoną w śpiączkę farmakologiczną dziewczynkę wybudzono w poniedziałek 30 października.
"Po wybudzeniu ze śpiączki farmakologicznej podjęła czynności życiowe, reaguje na bodźce zewnętrzne, jej stan jest bardzo dobry" - przekazał Tomasz Warchoł, rzecznik placówki w rozmowie z tvn24.pl
Wiadomo także, że dziewczynka oddycha samodzielnie i jest przytomna. Leczenie urazów przebiega prawidłowo, rokowania są pozytywne i jeśli ten stan się utrzyma, bardzo prawdopodobne jest, że dziewczynka opuści szpital już za kilka dni. Teraz czeka ją jeszcze rehabilitacja.
Jednak mała Nadia nie trafi do rodziców, którym przedstawiono zarzuty.
Czytaj też: Śląsk. 1,5 roczny chłopiec odebrany rodzicom. Szokujące, w jakich żył warunkach
Gdzie trafi mała Nadia?
W szpitalu dziewczynkę odwiedza babcia ze strony matki, która przebywa w areszcie. Po wypisaniu ze szpitala dziewczynka trafi pod opiekę rodziny zastępczej.
Rodzina katowanej dziewczynki miała założoną niebieską kartę. Matka dziecka informowała policję o stosowaniu przemocy ze strony mężczyzny, jednak nie mówiła, że przemoc stosowana jest także wobec dziecka.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Jaśle. 20-letniej matce i 25-letniemu ojcu dziewczynki grozi kara do 8 lat więzienia. Ojciec dziecka nie przyznał się do zarzutu znęcania, matka przyznała się częściowo.
Czytaj też: Przedszkolanki "zgubiły" dziecko na placu zabaw. Śpiącego chłopca znalazła przypadkowa kobieta