Rząd chce, by Polki rodziły siłami natury? Burza wokół nowej strategii demograficznej

2022-11-21 12:41

Kilka dni temu Rada Ministrów przyjęła "Strategię Demograficzną 2040". Dokument zakłada podjęcie przez rząd różnych działań, by wyciągnąć Polskę z tzw. pułapki niskiej dzietności i zbliżyć się do poziomu gwarantującego zastępowalność pokoleń. Jednym z nich ma być lepsza opieka nad ciężarnymi i ograniczenie odsetka cesarskich cięć.

Rząd chce, by Polki rodziły siłami natury? Burza wokół nowej strategii demograficznej

i

Autor: Getty images Rząd chce, by Polki rodziły siłami natury? Burza wokół nowej strategii demograficznej

"Strategia Demograficzna 2040" została przyjęta przez Radę Ministrów we wtorek 15 listopada, od tego momentu nie milkną komentarze na temat treści zawartych w tym dokumencie. Największe kontrowersje wzbudza w nim zapis o tym, że rząd chce ograniczyć ilość cesarskich cięć w Polsce oraz to, że w dokumencie ani słowa nie wspomniano o leczeniu niepłodności metodą in vitro.

Przeczytaj także: Naukowcy określili najlepszy wiek na ciążę, w zależności od tego, czy chcesz mieć jedno, dwoje czy troje dzieci

Na czym polega poród przez cesarskie cięcie?

Rząd chce wspierać rodziny wielotorowo

„Strategia Demograficzna 2040” według założeń jej autorów ma być pierwszym w Polsce kompleksowym dokumentem, który mierzy się z niekorzystnymi trendami w demografii. W dokumencie tym wskazano, że aby umożliwić polskim parom zrealizowanie planów związanych z posiadaniem dzieci, konieczne jest podjęcie działań w wielu obszarach. Wśród nich wymieniono trzy główne ścieżki.

Pierwsza zakłada wzmocnienie rodziny m.in. poprzez zabezpieczenie finansowe oraz wsparcie w zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych. Drugi to znoszenie barier dla osób chcących mieć dzieci, m.in. poprzez rozwój rynku pracy przyjaznego rodzinie, rozwój opieki zdrowotnej, poprawę jakości i organizacji edukacji, a także rozbudowę form opieki nad dziećmi. Trzeci z kolei zakłada podniesienie jakości zarządzania i wdrażania polityk na szczeblu centralnym i samorządowym.

Przeczytaj także: PiS zapowiada podniesienie 500 plus, wiemy o ile. "Chcemy to wprowadzić na wiosnę"

Więcej porodów siłami natury zamiast cesarek

Co jeszcze możemy przeczytać w „Strategii demograficznej 2040”? Eksperci i dziennikarze zwrócili uwagę na ten zapis:

„Istotne jest dobre przygotowanie rodziców do porodu, dostępność wysokospecjalistycznej opieki nad rodziną spodziewającą się dziecka, unikanie zbędnych procedur medycznych, zmniejszenie skali porodów poprzez cesarskie cięcia, czy wsparcie rodziców w przypadkach szczególnych – w tym poronienia, powikłań, urodzenia dziecka chorego”.

Zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia odsetek cięć cesarskich powinien wynosić maksymalnie 10-15 proc. Tymczasem jak czytamy na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku: „W Polsce odsetek cesarskich cięć jest dramatycznie wysoki. W 2016 r. wyniósł 45,8%, co plasuje Polskę na jednym z najgorszych miejsc w Europie”.

Według ekspertów Fundacji przyczynami tego stanu rzeczy są z jednej strony brak dostępu do znieczulenia zewnątrzoponowego, z drugiej mała aktywność personelu w proponowaniu rodzącym niefarmakologicznych metod łagodzenia bólu. To powoduje, że kobiety boją się rodzić siłami natury. „Raport z monitoringu oddziałów położniczych medykalizacja porodu w Polsce”, wykazał, że w województwach o najmniejszym dostępie do znieczulenia zewnątrzoponowego jest największy odsetek cesarskich cięć.

Ginekolodzy komentujący w mediach powyższy zapis w „Strategii demograficznej 2040” o ograniczeniu cięć cesarskich w Polsce, są ostrożniejsi w osądach niż politycy.

„To powinno zależeć wyłącznie od sytuacji medycznej i od sytuacji pacjentki” – powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską dr nauk med. ginekolog Grzegorz Południewski.

Eksperci podkreślają także, że rośnie wiek kobiet, które po raz pierwszy rodzą. Dlatego nie należy zmniejszać odsetka liczby cesarskich cięć bez uwzględnienia wieku rodzących.

„Poród u 40-latki jest trudniejszy niż u kobiety mającej 24 lata. Matka chce przede wszystkim urodzić zdrowe dziecko, a nacisk na poród siłami natury może doprowadzić do nieprawidłowości okołoporodowych” powiedział na łamach „Rzeczpospolitej” dr Grzegorz Mrugacz, dyrektor medyczny kliniki Bocian.

Ginekolodzy są przeciwni jakiejkolwiek politycznej ingerencji w działania medyczne.

„Próby decydowania o tym, jak ciąża ma być zakończona, w jaki sposób powinna być prowadzona, nie powinna być w strategii demograficznej, lecz w strategii medycznej” – podkreślił dr Południewski.

Przeczytaj także: Który poród boli bardziej: chłopca czy dziewczynki? Naukowcy mają odpowiedź

Ani słowa o in vitro

W projekcie nie wspomniano o zapłodnieniu in vitro. Zdaniem ekspertów to duży błąd. Niepłodność w Polsce dotyka aż 1,5 mln par. Już co piąta para deklarująca chęć posiadania potomstwa boryka się z problemami z zajściem w ciążę. Dla dużej części z nich in vitro to jedna szansa na to, by zostać rodzicami.

„Wsparcie osób, które się starają o dziecko, a mają z tym problem, powinno być podstawą polityki pronatalistycznej. Leczenie niepłodności to nie tylko in vitro. Ale bez tego zabiegu część osób po prostu nie ma szans na potomstwo”– powiedziała w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Marta Górna ze Stowarzyszenia na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian”.

Przeczytaj: Naprotechnologia a in vitro: czym się różnią?

Źródło: Rzeczpospolita, WP